25 kwietnia 2024

loader

Za mało pieniędzy i zaufania

Rozwój rolnictwa ekologicznego w naszym kraju jest utrudniony, bo konsumenci są zbyt biedni i nie bardzo wierzą w rzetelność eko-producentów.

 

Rolnictwo i żywność ekologiczna w Polsce zamiast spodziewanego dynamicznego rozwoju, przeżywają od kilku lat okres stagnacji albo regresu.
Podczas gdy liczba producentów zatrzymała się na granicy około 23 tysięcy, powierzchnia upraw skurczyła się z 670 tys. ha w 2013 r. do niespełna 500 tys. ha obecnie, to jest do stanu z 2010 roku.
Część gospodarstw wstrzymuje produkcję ekologiczną wraz z końcem dopłat, bo bez takiego wsparcia staje się ona nieopłacalna. A wszystko to w czasie, gdy zapotrzebowanie na żywność ekologiczną w krajach rozwiniętych rośnie. W samych Niemczech rynek takich produktów jest już wart 10 mld euro

 

Nie wierzymy w to, co jemy

Polska ma potencjał, by stać się dużym producentem na rynku żywności ekologicznej. Tak się jednak nie dzieje, a produkty wytworzone w naszym kraju, wykorzystywane są z zyskiem głównie przez zagraniczne firmy.
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka. Po pierwsze Polacy wciąż bardzo mało wydają na produkty ekologiczne. Mało też i zarabiamy, więc po prostu nas na nią nie stać. Przeciętny mieszkaniec naszego kraju przeznacza na żywność ekologiczną rocznie 4 euro. Dla porównania, Niemiec 100 euro, a Duńczyk 200 euro. Średnia europejska to 44 euro. Jesteśmy nawet poniżej średniej światowej, która wynosi 11 euro.
Polacy nie kupują żywności ekologicznej, bo jest ona relatywnie znacznie droższa od tej konwencjonalnej, Dzieje się tak dlatego, że polskich produktów ekologicznych jest w sklepach mało. W ten sposób mamy do czynienia z błędnym kołem, bo skoro żywność ekologiczna jest znacznie droższa od konwencjonalnej, to kupujemy jej mało.
Inna kwestia to brak zaufania. Nie zawsze jesteśmy przekonani o tym, czy żywność reklamowana jako ekologiczna, jest naprawdę ekologiczna. I niestety niejednokrotnie okazuje się, że nasze obawy są uzasadnione. Rozmaite kontrole wykazują bowiem, że produkty rzekomo ekologiczne, często pochodzą z normalnego przemysłu spożywczego.
Specjaliści podkreślają też, że na wyższe ceny wpływają rozciągnięte łańcuchy dystrybucji. Rolnicy narzekają zaś, że nie mogą sprzedać swoich produktów po godziwej cenie, więc w rezultacie albo przestawiają się z powrotem na produkcję konwencjonalną, albo znajdują zagranicznego odbiorcę.
Za granicą z polskiego surowca robi się zaś ekologiczną żywność przetworzoną, na której niemieccy, francuscy, duńscy czy holenderscy producenci zarabiają naprawdę duże pieniądze. I to właśnie głównie te produkty znajdujemy w Polsce na półkach ze zdrową żywnością – naturalnie w cenach zbyt wysokich dla przeciętnego Polaka.

 

Niech państwo pomoże

Oczywiście żywność ekologiczna zawsze musi być droższa od tej wytwarzanej w przemysłowy sposób. Chodzi jednak o to, by jej cena była jakoś powiązana z kosztami produkcji i racjonalnie uzasadniona korzyściami, jakie dla zdrowia konsumentów przynosi jej zakup. Jak więc zwiększyć popyt na polskie produkty ekologiczne w naszym kraju, skoro trudno liczyć na najskuteczniejszy mechanizm, czyli szybki wzrost zamożności rodaków?
Na przykład, strategia Duńczyków, europejskich liderów w konsumpcji takiej żywności, polega na wydzieleniu puli środków na promocję żywności ekologicznej na rynku krajowym. Zwiększana jest ilość produktów ekologicznych w zbiorowym żywieniu, zwłaszcza w szkołach i instytucjach publicznych. Rolnicy ekologiczni korzystają ze szkoleń, mówiących jak mogą produkować taniej.
Polscy producenci żywności ekologicznej zapewne z zadowoleniem przyjęliby takie działania. Wśród największych barier w swej działalności wymieniają bowiem właśnie brak promocji, brak realnego wsparcia państwa w zbycie oraz brak profesjonalnego doradztwa zawodowego.
Polski rolnik, chcący przestawić się na produkcję ekologiczną, pozostawiony jest w praktyce sam sobie. Musi zmierzyć się z gąszczem przepisów, w których ciężko odnaleźć rzetelną wiedzę o tym, jakich nawozów i środków ochrony roślin może używać.
W rezultacie, w obawie przed utratą dopłat, często nie używa żadnych, co przekłada się na zmniejszoną efektywność produkcji. Dla kontrastu we Francji, rolnicy ekologiczni otrzymują na ten temat obszerne publikacje, dzięki którym mogą dostosować odpowiednie środki do prowadzonych upraw.
Wydaje się, że w Polsce nikt nie zajmuje się wspieraniem produkcji żywności ekologicznej. Nie funkcjonuje u nas skuteczna promocja żywności ekologicznej. Nie ma też „zielonych zamówień publicznych” (na przykład dla szkół), które mogłyby szybko i skutecznie podnieść zapotrzebowanie na takie produkty.
Tymczasem rolnictwo ekologiczne to nie tylko żywność, która jest zdrowsza od wytwarzanej metodami przemysłowymi.
Produkcja ekologiczna jest mniej szkodliwa dla środowiska naturalnego, ma walory edukacyjne, uczy odpowiedzialności za dostarczany produkt. Promocja polskiej żywności ekologicznej, przy dużym potencjale naszego rolnictwa, mogłaby przełożyć się na poprawę ogólnego wizerunku polskich produktów spożywczych.

Andrzej Leszyk

Poprzedni

Mundurówka zrobiona w konia

Następny

Jak wyhodować sobie wroga

Zostaw komentarz