16 kwietnia 2024

loader

Gdzie kierowca może spać?

Uwaga na nowe kary za spanie w kabinie tira. Kontrolerzy mogą je wymierzać nie tylko za złapanie delikwenta na spaniu w ciężarówce, ale także i wtedy, jeśli dojdą do wniosku, że czynił on tak do 28 dni wstecz.

 

Od grudnia 2017 roku na mocy wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w krajach unijnych obowiązuje bezwzględny zakaz spędzania w TIR-ze regularnych odpoczynków tygodniowych. Taka przerwa w pracy trwająca minimum 45 godzin powinna się odbywać w miejscu, gdzie zapewnione są warunki socjalne na równi z hotelowymi.
TSUE zauważył wówczas, że istnieje nieścisłość w dotychczasowym rozporządzeniu, ponieważ regulacja ta nie zawiera żadnego przepisu, który wyraźnie wskazywałby, w jaki sposób oraz gdzie kierowca ciężarówki powinien spędzać swój długi odpoczynek. Do tej pory praktyki były różne, a przewoźnicy – kreatywni w poszukiwaniu rozwiązań na rzecz omijania kłopotliwego nakazu.
– Jednym z pierwszych państw, które restrykcyjnie zaczęło stosować sankcje finansowe wobec firm przewozowych, jest Francja. Na mocy ustawy z 10 lipca 2014 r, kontrolerzy mogli nakładać na przewoźników karę w wysokości 1000 – 1500 euro. Szybko została ona uznana za zbyt niską, gdyż przedsiębiorcy woleli zapłacić mandat i nie przestrzegać wyznaczonych zasad. Podwyższono więc kary do 30 000 euro. Obecnie kontrolerzy wypisują mandaty w wysokości od 2000 do 4000 euro – mówi Jakub Ordon, ekspert Ogólnopolskiego Centrum Rozliczania Kierowców
Przewoźnicy mieli do tej pory kilka sposobów na omijanie przepisów. Jednym z nich było na przykład „przerywanie odpoczynku” poprzez rejestrowanie tzw. innych prac, lub wykonywanie krótkich podjazdów na parkingach.
Jeżeli, po sprawdzeniu danych z tachografu (karty), okazywało się, że skrócony odpoczynek tygodniowy mógł być odbierany w danym czasie, nie wiązało się to z żadnym naruszeniem.
Patentem firm transportowych było również symulowanie odejścia od pojazdu np. do hotelu. Kierowcy wyjmowali karty cyfrowe z urządzeń rejestrujących, by przerwać ciągłość zapisu danych. Po 45 godzinach, wprowadzając kartę do „tacho”, dokonywali oni wpisów manualnych tak, by potwierdzić w cyfrowej ewidencji odpoczynek poza pojazdem.
– Takie metody omijania obowiązującego prawa były stosowane przez transportowców dość często. Co więcej, przepisy były traktowane przez samych kierujących jako znaczące utrudnienie, . Spędzając wymagany odpoczynek w kabinie, kierujący pojazdem ciężarowym oszczędzał pieniądze z ryczałtów noclegowym, za które musiałby sobie opłacić doby hotelowe – komentuje Jakub Ordon.
Znaleziono też trzeci sposób na ignorowanie przepisów. Kierowcy po prostu wyjeżdżali z Francji, by odbyć 45 godzin przerwy w pracy. Najczęściej wybieranymi miejscami były niemieckie i włoskie parkingi, ale także Holandia, Belgia, czy Anglia, a więc kraje, które nie wprowadziły wówczas do swoich lokalnych przepisów sankcji za złamanie nowej zasady.
Przez długi czas ta technika sprawdzała się w 100 proc. Francuscy urzędnicy nie ustalali, jak kierowca spędził swój odpoczynek, jeśli miejsce rozpoczęcie i zakończenia pracy było inne niż Francja.
Problem pojawił się, gdy do krajów Unii Europejskiej egzekwujących przepisy nakładające kary za spanie w kabinie podczas regularnego odpoczynku tygodniowego, dołączyły kolejno Niemcy, Belgia, Holandia, a nawet Włochy.
Do niedawna obowiązywała jeszcze zasada „złapany na gorącym uczynku”, czyli podczas kontroli kierujący pojazdem faktycznie musiał być w kabinie, by można było wymierzyć karę. Zasadę tę złamał w marcu br. francuski urzędnik. Zażądał on od kierowcy okazania dokumentów potwierdzających jego obecność w hotelu w lutym i marcu w czasie odbierania odpoczynku poza granicami Francji. Zgodnie z danymi z tachografu jego wypoczynek miał miejsce w Luksemburgu i Holandii, jednak bez zaświadczeń zapłaty za hotel. Karę więc wymierzono.
W ten sposób trafiony został i jeden z polskich przewoźników. Ukarano go za nieprzedstawienie dokumentu pokazującego, że kierowca faktycznie spędził regularny odpoczynek tygodniowy w hotelu na terenie Włoch. 275 euro zapłaci pracownik, a 1575 właściciel firmy transportowej.
Mimo iż, przepisy traktowane są przez samych kierowców jako kosztowne utrudnienie w pracy, takie rozwiązanie ma na celu podniesienie bezpieczeństwa na drodze. Koczowanie przez kilka dni w kabinie w upale czy mrozie, na parkingu, bez odpowiednich warunków socjalnych, to dosyć marny odpoczynek.

Andrzej Dryszel

Poprzedni

Pomnik Wdzięczności

Następny

Czy rząd PiS popiera Nord Stream II?

Zostaw komentarz