28 marca 2024

loader

Będzie już tylko gorzej?

Fot. Pomoc unijna to ważny czynnik naszego wzrostu gospodarczego

 

 

Mija najlepszy rok polskiej gospodarki. Jego powtórzenie będzie praktycznie niemożliwe, choćby dlatego, że w przyszłości zacznie się zmniejszać wsparcie dla naszego kraju z Unii Europejskiej.

 

Szybki wzrost PKB, rekordowo niskie bezrobocie, solidny wzrost płac, dodatnie saldo migracji i umiarkowany przyrost kredytów – wszystko to składa się na wyjątkowy rok dla polskiej gospodarki.
Wprawdzie po 1989 r. zdarzały się już lata z bardziej imponującym tempem wzrostu produktu krajowego brutto – ale nasza gospodarka nigdy jeszcze nie była tak zrównoważona jak obecnie.

 

Szybciej już bywało

Nie było znaczącego ośrodka analitycznego, który pod koniec 2017 r. wskazywałby, że nasz PKB w bieżącym roku wzrośnie aż o około 5 proc. (w miarę dokładny przyrost poznamy w styczniu).
W listopadzie ubiegłego roku Narodowy Bank Polski oceniał, że krajowa gospodarka będzie rozwijać się w tempie 3,6 proc. w 2018 r. Nieco bardziej optymistyczna była Komisja Europejska, ale i tak szacowała ten wskaźnik jedynie na 3,8 proc.
Wyraźne przyspieszenie tempa rozwoju w stosunku do prognoz to jedno z największych pozytywnych zaskoczeń w tym roku. Dlaczego jednak ostatnie 12 miesięcy należy uznać za najlepsze od przynajmniej trzech dekad, skoro w ciągu tego okresu zdarzały się lata ze wzrostem PKB dochodzącym nawet do 7 proc.?
Po 1989 r. Polska przechodziła przez dwie fazy szybkiego wzrostu gospodarczego. Pierwsza nastąpiła w latach 1994-1998. Gwałtowny rozwój został wtedy obarczony inflacją, która wyraźnie przekraczała poziom 10 proc. Utrzymywało się także dwucyfrowe bezrobocie.
Dodatkowo, startowaliśmy wówczas z dość niskiego poziomu PKB na mieszkańca. W parytecie siły nabywczej, według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego, PKB na osobę wynosił zaledwie 10 tys. USD (obecnie ok. 30 tys. USD). Statystyki gospodarcze dużo łatwiej rosną, gdy start następuje z niskiego poziomu.
Drugi okres ponadprzeciętnego rozwoju przypadł na lata 2004-2007, a zwłaszcza schyłek tego okresu (2006 i 2007). Niestety, wtedy gospodarka nie była zrównoważona. Deficyt na rachunku obrotów bieżących przekraczał 6 proc. PKB w 2007 r. Państwo było bardzo silnie stymulowane kredytem.
Dane NBP sprzed dekady pokazywały, że wzrost wartości kredytów mieszkaniowych w badanym okresie sięgał momentami 60 proc. rok do roku, a konsumpcyjnych przekraczał 40 proc. r/r. Jak pamiętamy, bańka na rynku nieruchomości, którą spowodował ten wzrost zadłużenia, szybko pękła.

 

2018 nie ma konkurencji

Mniej więcej pięcioprocentowy wzrost PKB w tym roku jest szybki, a przy tym zbilansowany jak nigdy dotąd. Inflacja pozostaje wyraźnie poniżej celu wyznaczonego przez NBP. Deficyt sektora finansów publicznych prawdopodobnie będzie rekordowo niski i nie powinien przekroczyć 0,5 proc. PKB.
W porównaniu do poprzednich lat, lekkiemu pogorszeniu uległo saldo rachunku bieżącego, ale jego ujemna wartość raczej nie wyjdzie poza granicę 0,5 proc. w relacji do PKB – co ogólnie można uznać za stan zbilansowania zewnętrznego gospodarki.
Nigdy w Polsce nie było równie niskiego bezrobocia, które według Głównego Urzędu Statystycznego, w kwartalnym badaniu aktywności ekonomicznej ludności wynosiło za trzeci kwartał bieżącego roku 3,8 proc. (wyrównane sezonowo). Niskie bezrobocie sprzyja wzrostowi wynagrodzeń w okolicach średnio 7 proc. r/r.
Takie tempo wystarcza, aby większość obywateli poczuła wzrost siły nabywczej swoich zarobków, a jednocześnie nie jest to na tyle dużo, by zagrozić stabilności finansowej przedsiębiorstw.
Nie widać też specjalnych czynników ryzyka, na przykład na rynku nieruchomości. W przeciwieństwie do lat 2006-2007, kredyt rośnie w umiarkowanym tempie (3,3 proc. r/r hipoteczny i 7,9 proc. r/r konsumpcyjny w III kw. br.).
Warto także zauważyć inny aspekt ważny dla wzrostu PKB. Wreszcie zaczynamy mieć prawdopodobnie dodatnie saldo migracji, co przynajmniej minimalnie zmniejsza negatywne skutki starzenia się polskiego społeczeństwa. Dzięki napływowi do Polski Ukraińców czy Białorusinów mniejszy deficyt notuje również Fundusz Ubezpieczeń Społecznych.

 

Są też minusy

Niestety nie wszystkie informacje, napływające w tym roku z gospodarki, są pozytywne. Jak wskazuje Cinkciarz.pl cały czas skromnie wyglądają inwestycje prywatne, a to one są gwarantem trwałego wzrostu PKB. Brakuje strukturalnych reform na rynku pracy – na przykład promocji zatrudnienia osób młodych czy zbliżających się do wieku emerytalnego.
Brakuje również rozwiązań korzystnych dla kobiet, które ułatwiłyby im godzenie życia rodzinnego z zawodowym (chodzi na przykład o możliwość preferencyjnego zatrudnienia na niepełny etat).
W rezultacie, mimo bardzo niskiego bezrobocia, odsetek zatrudnionych w Polsce nadal jest wyraźnie poniżej poziomu liderów naszego regionu czy państw Europy Zachodniej. Zwiększenie zatrudnienia z poziomu 68 do okolic 75 proc. spowodowałoby wzrost zatrudnienia o 1,8 mln osób. Taki przyrost liczby miejsc pracy byłby niezwykle korzystny dla długoterminowej efektywności naszej gospodarki czy stabilności finansów publicznych, nawet w okresach gorszej koniunktury.
Wydaje się również, że złoty okres dotyczący imigracji nie został odpowiednio wykorzystany w celu jej uregulowania. Pracownicy z Ukrainy czy Białorusi są obecnie cenni i inne kraje już o nich konkurują.
Pozytywnie natomiast należy odebrać fakt, że wreszcie udało się wprowadzić optymalny program oszczędności na jesień życia w postaci Pracowniczych Planów Kapitałowych.
Istnieje więc szansa, że pierwszy raz Polska będzie się rozwijać za pomocą krajowego kapitału, a być może za lat naście, ten kapitał uda się też eksportować w postaci zagranicznych inwestycji Polaków.

 

Lata, których jeszcze nie znamy

Sięgający w tym roku 5 proc. wzrost PKB będzie niezwykle trudny do powtórzenia. Wynika to zarówno z ograniczeń demograficznych naszego kraju, jak i niewystarczających inwestycji w badania i rozwój. Zbyt niska jest aktywność zawodowa Polaków, a czas prosperity nie został odpowiednio wykorzystany do jej poprawienia. Obniżenie wieku emerytalnego oraz nietrafnie zaadresowane i zbyt kosztowne programy socjalne mogą odbić się negatywnie na wzroście PKB i zadłużeniu w kolejnych latach.
Sytuacja zewnętrzna także staje się coraz bardziej wymagająca. Strefa euro wyraźnie hamuje, a brak skutecznych mechanizmów dyscyplinujących gospodarki poszczególnych krajów, sprzyja nierównowadze ekonomicznej wewnątrz wspólnoty i zwiększa systemowe zagrożenia.
W rezultacie, najlepszy dla Polski rok od odzyskania suwerenności może się już nigdy nie powtórzyć. Na razie jednak wypada się cieszyć, że ten wyjątkowy okres jeszcze trwa, a problemami przyszłości zaczniemy się przejmować dopiero od pierwszego, a może od drugiego stycznia 2019 r.

Andrzej Dryszel

Poprzedni

Samochodziarze chcą dymić

Następny

Bożonarodzeniowy nalot

Zostaw komentarz