25 kwietnia 2024

loader

Męka w ich ostatnich dniach

To co zwierzęta gospodarcze w naszym kraju przeżywają gdy już są przeznaczone do uboju, to często prawdziwy horror. Nic więc dziwnego, że krowy wtedy płaczą.

Zwierzęta rzeźne w naszym kraju wciąż przeżywają męki w ostatnich dniach swojego życia. Od lat nie udaje się tego skutecznie zmienić.
Polsce daleko jeszcze do zachodnioeuropejskich standardów ochrony zwierząt gospodarskich – choć pojawiły się pierwsze jaskółki rzeczywiście dobrej zmiany.

Zero tolerancji, mało skuteczności

I tak, inspekcja weterynaryjna wdrożyła program „Zero tolerancji”, w trakcie którego przeprowadzono 15 tysięcy kontroli w rzeźniach i nałożono 920 mandatów lub kar finansowych na sumę ok. 2 mln zł (inna sprawa, że nie wszystko udało się wyegzekwować). Doprowadzono też do ujawnienia kilkuset nielegalnych, drobnych ubojni.
W skuteczniejszym działaniu przeszkadza jednak i brak odpowiednich instrumentów prawnych, i brak przeświadczenia, że los zwierząt rzeźnych jest rzeczywiście ważną sprawą, wymagającą podjęcia bardziej zdecydowanych działań.
Już sam nadzór nad transportem zwierząt jest mocno utrudniony. Inspekcja weterynaryjna nie może samodzielnie zatrzymać pojazdu. Policjanci nie są zaś szkoleni do kontroli samochodów dostawczych przewożących zwierzęta, więc na wszelki wypadek wolą tego unikać.

Wolimy nie kontrolować

Z kolei Inspekcja Transportu Drogowego, która takie szkolenia prowadzi, nie ma uprawnień do kontroli pojazdów o masie do 3,5 tony. A to właśnie nimi przewożona jest duża część zwierząt gospodarskich i to w nich dochodzi do największych nieprawidłowości.
Gdy Inspekcja Transportu Drogowego nawet przeprowadzi kontrolę, to nie bardzo jak może ukarać. Najwyższe sankcje wymierzone są przeciw osobom zarządzającym firmami. Problem jednak w tym, że wiele firm przewożących w Polsce zwierzęta jest zarejestrowanych za granicą i ich szefowie są trudni do dosięgnięcia.
W rezultacie kontrole drogowe dotyczące przewozu zwierząt stanowią zaledwie około 1 proc. wszystkich kontroli ITD. Procedury z nimi związane są przy tym bardzo wymagające.
Już samo zatrzymanie pojazdu jest skomplikowane. Kierowca musi zostać przez inspektora powiadomiony z wyprzedzeniem o zamiarze zatrzymania, a następnie skierowany do specjalnie wyznaczonego miejsca.
Kontrola dokumentów także sprawia kłopoty pracownikom Inspekcji Transportu Drogowego. Bywa, że nie umieją oni określić, czy transport zwierząt odbywa się w związku z działalnością gospodarczą. Jeśli nie, to jest on wyłączony spod kontroli.
Innym problemem jest brak procedury postępowania podczas wypadku z udziałem zwierząt. Stosowne służby nie mają ustalonych metod działania, co powoduje, że zwierzęta często giną, gdy pozostają przez dłuższy czas bez opieki w upalny lub mroźny dzień.
Sama ITD uważa, że sobie nie poradzi. Uważa więc, że także straż graniczna, policja i służba celna powinny aktywniej włączyć się do kontrolowania przewoźników zwierząt.

Szara strefa cierpienia

Najwyższa Izba Kontroli planuje wkrótce zbadanie warunków, w jakich transportowane są zwierzęta rzeźne. Na razie Izba zorganizowała panel, będący okazją do zorientowania się, jak zwierzęta są traktowane przez przewoźników, a także, jaka jest skuteczność działań organów nadzoru oraz jak jednostki administracji rządowej wykorzystują sygnały dotyczące łamania przepisów przy transporcie i uboju zwierząt.
Zdaniem przedstawicieli organizacji zajmujących się ochroną zwierząt, działania instytucji kontrolnych dotyczą głównie dokumentów, a nie rzeczywistego stanu zwierząt.
W dodatku inspektorom, koncentrującym się na sprawdzaniu legalnie działających przedsiębiorców, umyka cała ogromna szara strefa. A to właśnie w niej zwierzęta cierpią najbardziej, bo tam nie chronią ich przecież żadne przepisy ani normy.

Targ jak krąg piekła

Bardzo wiele patologii ma miejsce na rozmaitych lokalnych targach zwierząt w Polsce. To tam zjawia się najwięcej przewoźników zwierząt poruszających się pojazdami do 3,5 tony, które praktycznie nie są kontrolowane.
To na takich targach praktykowany jest obrót zwierzętami chorymi, nie mającymi siły wejść do samochodów, a czasami nawet stać.
Zdarzają się akty przemocy wobec zwierząt, kopanie, wykręcanie ogonów, szarpanie za uszy, zrzucanie z wysokich samochodów. Częstą praktyką jest również handel zwierzętami w ogóle poza terenem targowisk lub na targach niezalegalizowanych.

Weterynarze nie reagują

Ciekawe, że często dochodzi do tegowszystkiego pod okiem wyznaczonych do opieki nad zwierzętami weterynarzy. Urzędowi lekarze weterynarii często zlecają opiekę nad targami weterynarzom terenowym, którzy w ciągu całego tygodnia współpracują z hodowcami. W dniu targu weterynarze ci nie zamierzają więc pełnić roli kontrolerów. .
Sami weterynarze oraz przedstawiciele Inspekcji Weterynaryjnej mają wiele zastrzeżeń do obowiązujących obecnie przepisów. Uważają oni, że nakładane przez tę inspekcję kary okazują się niewystarczające.
W przypadku przedsiębiorców uporczywie łamiących przepisy, Inspekcja Weterynaryjna może oczywiście zgłosić sprawę do sądu.
To jednak droga żmudna, długa i mało skuteczna, bo rzadko prowadząca do ukarania stosownego do wykroczenia.
Dlatego przedstawiciele tej instytucji chcieliby wprowadzenia zasady, że w przypadku orzeczenia kary o zakazie prowadzenia działalności, dany przedsiębiorca nie może podejmować działalności przez następne 12 miesięcy. Obecnie po wydaniu zakazu przedsiębiorca występuje o kolejne pozwolenie i nie można mu go odmówić. W rezultacie, nadal traktuje zwierzęta gospodarskie tak jak dotychczas.

trybuna.info

Poprzedni

Przebudzenie potentatów

Następny

Real Madryt boi się kibiców Legii