25 kwietnia 2024

loader

Ciąża a choroby weneryczne

fot. unsplash

Jeśli w ciążę zachodzi kobieta, która nie wie, że jest zakażona chorobą weneryczną, bo nie ma żadnych objawów, będzie bardziej podatna na szybsze rozwinięcie objawowej infekcji i większe ryzyko powikłań niż kobieta nieciężarna. A kiła, rzeżączka czy chlamydioza wcale nie są takie rzadkie w Polsce.

„Złotą trójcą”, czyli najczęściej występującymi chorobami wenerycznymi w Polsce są: chlamydioza, rzeżączka i kiła. Sporadycznie zdarzają się pacjenci z zakażeniem rzęsistkiem pochwowym czy mykoplazmozą.

Przy czym w statystykach sprawa nie wygląda źle. Ale… nie powinny nas uspokajać oficjalne dane na temat liczby nowo wykrywanych chorób wenerycznych w Polsce. Wprawdzie jest obowiązek ich zgłaszania przez lekarzy do bazy prowadzonej przez nadzór epidemiologiczny, ale z jednej strony nie zawsze jest dopełniany, a z drugiej istnieje prawdopodobnie relatywnie spora grupa pacjentów, którzy o chorobie po prostu nie wiedzą. Dlaczego? Dlatego, że nie mają objawów. Dotyczy to na przykład rzeżączki czy chlamydiozy u kobiet – często przebiega bezobjawowo lub skąpoobjawowo, co, niestety, nie znaczy, że nie sieje w organizmie zniszczeń, a nadto transmisja patogenu na partnerów seksualnych odbywa się bez przeszkód.

Częstość występowania chorób wenerycznych w Polsce 

  • Rzeżączka: 523 przypadki w 2019 roku (1,36 na 100 tys. zakażeń).
  • Kiła: 1607 nowych przypadków w 2019 roku (zapadalność: 4,19 na 100 tys.).
  • Kiła wrodzona: 14 przypadków w 2019 roku.
  • Chlamydioza (choroby wywołane przez tę bakterię poza ziarnicą weneryczną) – 418 w 2019 roku (1,09 na 100 tys.).

W kontekście powyższych statystyk należy zwrócić uwagę m.in na to, że w Wielkiej Brytanii, w której prowadzone są programy przesiewowe w kierunku rzeżączki, notuje się znacznie wyższą zapadalność na tę chorobę niż w Polsce – aż ok. 75 przypadków na 100 tysięcy mieszkańców. W Polsce jest niemal 75 razy mniejsza! Należy wątpić jednak w to, że to dlatego, iż Polki i Polacy są tak wstrzemięźliwi w praktykach seksualnych w porównaniu z Brytyjkami i Brytyjczykami.  Stąd epidemiolodzy i lekarze podkreślają, że dostępne informacje o liczbie zachorowań nie odpowiadają rzeczywistości. W powyższych danych statystycznych z Polski widać też efekt pandemii – niemal dwukrotnie mniejszą zapadalność niż rok wcześniej. Zdaniem wielu specjalistów to nie tyle efekt braku zachorowań, a niemożności zgłoszenia się do profesjonalisty. Lek. Monika Wasilewska dermatolog – wenerolog z Centrum Medycznego Damian wskazuje, że w poradniach wenerologicznych w czasie pandemii zanotowano istotny spadek zgłaszających się na leczenie, także do Kliniki Dermatologii i Wenerologii w Szpitalu Klinicznym Dzieciątka Jezus, która jest jednym z najlepszych ośrodków wenerologicznych w Polsce. 

Choroba weneryczna w ciąży

Na szczęście pacjentki w ciąży z chorobą weneryczną stanowią mniejszość u specjalisty dermatologa zajmującego się wenerologią. Najczęściej tego rodzaju konieczność konsultacji pojawia się w sytuacji dodatnich badań przesiewowych w kierunku kiły – te rutynowo wykonywane są u każdej kobiety w ciąży będącej pod opieką ginekologa. Dodatni wynik w kierunku kiły nie zawsze oznacza chorobę! Sytuacja taka wymaga dokładnej weryfikacji, czy są to fałszywie dodatnie wyniki czy też trzeba wdrożyć leczenie.  – Warto rozwiać mit, który wciąż gdzieś krąży, że ciąża chroni przed zakażeniem chorobami wenerycznymi. Jest wręcz przeciwnie – ciąża jest bowiem stanem tolerancji układu immunologicznego i dlatego właśnie ciężarne są bardziej podatne na szybsze rozwinięcie objawowej infekcji, mają wyższe ryzyko rozwoju choroby rozsianej i większe ryzyko powikłań, np. zajęcia układu nerwowego, w tym zapalenia nerwu wzrokowego z uszkodzeniem wzroku w przypadku kiły. W przypadku chlamydii czy rzeżączki istnieje zagrożenie tzw. SARA (sexually acquired reactive arthiritis), czyli reaktywnego zapalenia stawów związanego z chorobą weneryczną – mówi lek. Monika Wasilewska. 

Choroba weneryczna w ciąży: co grozi dziecku?

Zarażenie chorobą weneryczną przyszłej mamy jest ogromnym zagrożeniem dla jej nienarodzonego jeszcze dziecka, choć wiele zależy od rodzaju choroby i jej etapu.  – Zakażenie płodu to bardzo poważna sytuacja, bo może dojść do poronienia, przedwczesnego porodu lub – w przypadku kiły – urodzenia dziecka z kiłą wrodzoną, co oznacza szereg zaburzeń dotyczących skóry, rozwoju kości, ośrodkowego układu nerwowego czy zębów i są to trwałe powikłania, z którymi dziecko boryka się potem przez całe życie – ostrzega specjalistka. Jeśli kobieta została przed porodem zarażona rzeżączką czy chlamydiozą, istnieje ryzyko zarażenia dziecka drogą okołoporodową, na skutek którego u noworodków dochodzi do zapalenia spojówek. Dlatego też nowo urodzonym dzieciom rutynowo zakrapla się oczy roztworem azotanu srebra (tzw. zabieg Credego) jako przeciwdziałanie zapaleniu rzeżączkowemu lub chlamydiozie ocznej, które – nieleczone – wywołują u dzieci ślepotę.

– Chlamydia i mykoplazmoza niosą ze sobą także ryzyko rozwoju u dziecka zapalenia płuc, które stanowi zagrożenie dla ich życia, dlatego nawet jeżeli mamy tylko podejrzenia, że mogło dojść do zakażenia, bezwzględnie należy podjąć leczenie – podkreśla lekarka.  Zarażenie dziecka chorobą weneryczną wiąże się z ryzykiem upośledzenia jego rozwoju na całe życie. HPV: jak można się nim zarazić i przed nim chronić

W przypadku kiły może dojść do rozwoju tzw. zespołu kiły wrodzonej – to bardzo groźne powikłanie, które objawia się przede wszystkim zmianami skórnymi (wysypka pęcherzykowa lub grudkowo-plamista), nieprawidłowym wzrostem kości, zmianami w ośrodkowym układzie mózgowym czyli występowaniem mikroudarów i niedokrwienia tkanki nerwowej, zapalenia opon mózgowych, zapalenie rogówki, które uszkadza wzrok. – Typowy dla tego zakażenia jest nieprawidłowy rozwój kostno-zębowy, którego objawem jest m.in. nos siodełkowaty oraz deformacja zębów – bardzo charakterystyczne stygmaty kiły wrodzonej. Wiele objawów zostaje z dzieckiem na całe życie – ostrzega lek. Monika Wasilewska. Na szczęście do takich sytuacji w Polsce dochodzi jednak rzadko (kilkanaście przypadków rocznie) – zdecydowana większość kobiet korzysta z opieki lekarskiej w czasie ciąży, a na samym jej początku wykonywany jest test mający na celu wykrycie ewentualnego zakażenia krętkiem kiły – bakterią wywołującą tę chorobę.

Jeśli chodzi o choroby weneryczne, warto też wspomnieć o zakażeniu wirusem opryszczki zwykłej typu 1, 2 (wirus HSV) czy zakażeniu wirusem brodawczaka ludzkiego HPV w okolicy anogenitalnej. Jak wyjaśnia lekarka, objawowa infekcja HSV okołoporodowo może doprowadzić do zakażenia noworodka i wystąpienia u niego infekcji układu nerwowego. Pierwotne zakażenie okołogenitalne wirusem opryszczki w I i II trymestrze może doprowadzić do rozwoju wad płodu z grupy tzw. zespołu objawów wrodzonego zakażenia u noworodków TORCH (ang. TORCH syndrome). Jeśli chodzi o zakażenia HPV w ciąży, to często dochodzi do znacznego rozrostu zmian brodawkowych w okolicy krocza, co stanowi przeszkodę do porodu drogami natury i stanowi ryzyko zakażenia dziecka.  – Choroby weneryczne na wczesnych etapach dobrze się leczą, ale trzeba bardzo pilnować wizyt, przestrzegać zaleceń od wenerologa, bo może się to bardzo źle skończyć. Często wiążą się z tym osobiste dramaty, bo na jaw wychodzą problemy z niewiernością partnera – mówi lekarka.

Leczenie

Powinno się rozpocząć jak najszybciej. Dostępne są standardy postępowania i leczenie bezpieczne dla kobiet w ciąży. Gdy pochodzenie choroby jest bakteryjne (jak w przypadku kiły, rzeżączki, chlamydii) mamy do dyspozycji antybiotyki. Lekarka wskazuje, że w przypadku kiły najlepsze są iniekcje z penicyliny, czyli starego leku, który jest bardzo skuteczny. Problem pojawia się, gdy kobieta jest uczulona na penicylinę. Według wytycznych należy ją odczulić i następnie podać penicylinę, ale w praktyce jest to bardzo trudne do wykonania.

HIV a ciąża: czy warto robić test? Jeśli chodzi o choroby wirusowe, takie jak zakażenie HSV czy HPV, można podawać leki lub podjąć leczenie zabiegowe, które jest bezpieczne w ciąży. 

Choroby weneryczne a płodność

Przebycie choroby wenerycznej to nie tylko kłopoty w ciąży, ale także problemy z zajściem w ciążę. – Choroby wenerologiczne są najczęstszą przyczyną niepłodności mechanicznej u kobiet. W Europie powoduje je najczęściej chlamydioza, która nie u wszystkich pacjentek daje objawy, można więc ją przejść i nawet o tym nie wiedzieć, a pozostałością jest powikłanie w postaci zrostów w jajowodach. Podobnie jest z rzeżączką, która z kolei jest najczęstszą przyczyną niepłodności w Stanach Zjednoczonych, a której efektem jest zapalenie narządów miednicy mniejszej i także zrosty jajowodów, utrudniające zapłodnienie. Dlatego planując ciążę, nawet mając stałego partnera, warto zrobić przesiewową diagnostykę w kierunku takich chorób jak kiła, zakażenie HIV czy WZW typu B i C, żeby zabezpieczyć siebie i dziecko – radzi wenerolog.

Warto dodać jeszcze jedno – zabezpieczenie mechaniczne, czyli prezerwatywa, chroni nie tylko przed niechcianą ciążą, ale też przed chorobami przenoszonymi drogą płciową. Należy też pamiętać, że do zakażenia chorobami wenerycznymi dochodzi w trakcie każdego rodzaju kontaktu seksualnego, czyli waginalnego, analnego lub oralnego.

pap/ROS

Redakcja

Poprzedni

Grzyby nie zmienią nas w zombie

Następny

Brąz Darii Pikulik w scratchu