16 kwietnia 2024

loader

16 wspaniałych

Jak 16 rosyjskich komandosów powstrzymało natarcie 300 uzbrojonych po zęby dżihadystów.

Na północy Syrii, w Aleppo i na zachód od miasta, w grudniu 2016 r. i styczniu 2017 r. toczyły się ciężkie walki. Z jednej strony walczyły siły protureckich dżihadystów, terrorystów z An-Nusra i „umiarkowanej opozycji” wspieranej przez USA, z drugiej – syryjskie wojska rządowe i ich koalicjanci. Wschodnią część miasta, będąca od 3 lat w rękach terrorystów, wyzwolono. Jednak dalsze, prowadzone ze zmiennym szczęściem natarcie utknęło. Atak na wschód jednej z brygad 4 Dywizji Zmechanizowanej oraz jednostek Hezbollahu wspierali siłami specjalnymi oraz lotnictwem Rosjanie. 9 maja światło dzienne ujrzał jeden z dramatycznych epizodów walk o Aleppo i wielkiego sukcesu najmłodszej formacji armii rosyjskiej – Sił Specjalnych Operacji (SSO).

16 przeciw 300

Liczący 16 żołnierzy oddział SSO pod dowództwem płk. Daniłły, zajął umocnione stanowisko obserwacyjne na jednym ze wzgórz. Ich zadaniem było wykrywanie pozycji rebelianckich i naprowadzanie na nie uderzeń bombowych rosyjskich samolotów uderzeniowych. Pomimo tej „nie-bojowej” misji, żołnierze rosyjscy swoją pozycję, w miarę posiadanych sił, ufortyfikowali, przygotowali ukrycia, rozmieścili będące na ich wyposażeniu ciężkie uzbrojenie na przygotowanych punktach ogniowych. Po drugiej stronie walczył uzbrojony po zęby, w tym w czołgi i bojowe wozy piechoty oraz amerykańskie kierowane rakiety przeciwpancerne TOW, 300 osobowy oddział filii syryjskiej Al-Kaidy czyli organizacji An-Nusra. Na pozycje wojsk rządowych wyszedł silny kontratak, wsparty bronią pancerną. Poprzedzał go buldożer pchający zwały ziemi, pod osłoną którego przemieszczał się wypełniony materiałami wybuchowymi bojowy wóz piechoty prowadzony przez terrorystę samobójcę (tzw. „dżihadmobil”). Pomimo to, rosyjscy komandosi za pomocą kierowanego laserowo pocisku przeciwpancernego 9M133 Kornet zniszczyli pojazd wraz samobójcą. Doszło do potwornej eksplozji.
Natarcie dżihadystów zatrzymano, jednak wojskowi syryjscy spanikowali i rozpoczęli nieuzgodniony odwrót. Rosjanie na punkcie obserwacyjnym zostali sami. Pomimo zaistniałej sytuacji, nie wycofali się, gdyż jak przekazał płk. Daniłło, pozostawienie dominujących wzgórz sprawiłoby, że przez kilka tygodni wojska syryjskie za cenę niemałych i krwawych strat znów by je musiały odbijać. Komandosi postanowili utrzymać linię frontu. Terroryści na przestrzeni dnia, pod przykryciem ognia moździerzy i artylerii, podjęli cztery próby ataku, rosyjski punkt oporu. Wszystkie szturmy Rosjanie odparli, zadając im straty w ludziach i sprzęcie. Zginęło lub zostało rannych kilkudziesięciu dżihadystów. Nastała noc. Rosyjscy specnazowcy wyszli na przedpole na odległość przeszło 500 metrów i rozstawili specjalne pułapki minowe oraz miny na podejściach do ich umocnionej pozycji obronnej.
Rano szturmujących terrorystów czekały „niespodzianki”. Na polach minowych stracili dwa bojowe wozy piechoty (BMP-1) oraz kilkunastu zabitych.

Trafić pierwszą rakietą

Znów, tak jak dzień wcześniej, przodem poszedł buldożer, a za nim bojowy wóz piechoty z samobójcą. Jak wspominają rosyjscy komandosi, trzeba go trafić pierwszą rakietą, jeśli podjedzie na 200 metrów mimo trafienia zniszczy pozycje i pozabija obrońców potężna siła kilku ton materiałów wybuchowych. I tym razem terroryści zostali odparci. Broniących się desperacko komandosów, wspierały precyzyjne naloty najnowszych rosyjskich samolotów uderzeniowych Su-34, zrzucających bomby naprowadzane laserem. Bomby nie mogły chybić nawet o 50 czy 100 metrów, gdyż zabiłyby broniących się żołnierzy. Co warto pokreślić, zrzucane były z wysokości 4500 metrów, z obawy przed będącymi w rękach terrorystów amerykańskimi rakietami przeciwlotniczymi „Stinger” oraz dostarczonymi przez państwa „wspierające przemiany demokratyczne w Syrii” rakietami „Igła” i „Strieła-2”. Piloci również jednak nie zawiedli – bomby zniszczyły pozycje artylerii terrorystów. Niejednokrotnie bomby należało zrzucić 200 metrów od pozycji obrońców, aby zatrzymać fale atakującej piechoty dżihadystów.
Bojownicy An-Nusra tego dnia stracili czołg i kolejne dziesiątki zabitych bojowników. Wreszcie, pod wieczór, na opuszczone własne pozycje zaczęli wracać syryjscy żołnierze rządowi. Linię obrony utrzymano, rosyjscy komandosi mogli się wycofać. Oddział wykonał zadanie i nie poniósł strat.

Finał na Placu Czerwonym

Dowódcę komandosów płk. Daniłłę, minister obrony generał armii Siergiej Szojgu przedstawił głównodowodzącemu armią FR, do najwyższego odznaczenia – „Bohatera Rosji”. Pozostali żołnierze również otrzymali stosowne odznaczenia. Jednak na wniosku zatwierdzającym, głównodowodzący – prezydent Władimir Putin napisał odręcznie „wręczę osobiście”. I tak też się stało, acz dopiero właśnie 9 maja 2017.
Komentatorzy rosyjscy podkreślają, że to właśnie o takich żołnierzach jak podwładni płk. Daniłły prezydent Rosji mówił do weteranów WIelkiej WOjny Ojczyźnianej w swym przemówieniu na Placu Czerwonym:
„Wy nigdy nie będziecie się nas wstydzić. Rosyjski żołnierz dziś, tak jak zawsze, przejawia męstwo i heroizm gotowość do najwyższego wysiłku, na każdą ofiarę dla swej Ojczyzny, dla swego narodu. Tacy żołnierze, szeregowi i oficerowie są dziś i tu w reprezentacyjnych pododdziałach na Placu Czerwonym. Kraj jest z Was dumy! My zawsze będziemy dbać o Rosję , tak jak Wy to czyniliście – Żołnierze Zwycięstwa. Będziemy umacniać tradycje patriotyzmu, oddanego służenia Ojczyźnie”.

trybuna.info

Poprzedni

Zamieszanie z biletami

Następny

Udana impreza na Narodowym