29 marca 2024

loader

Urodziny w celi

PAŃSTWO PRAWA. 18 maja 2017 roku minął okrągły rok od zatrzymania przez bezpiekę Mateusza Piskorskiego. Tego samego dnia Piskorski skończył 40 lat. Urodziny spędził w celi Aresztu Śledczego Warszawa-Służewiec, gdzie przebywa na wyraźne życzenie władz państwowych, mimo iż w jego „sprawie” nie dzieje się dokładnie nic.

Piskorskiemu, rok temu, prokurator Anna Karlińska z Mazowieckiego Wydziału Prokuratury Krajowej ds. walki z korupcją i przestępczością zorganizowaną (awansowana na swoje stanowisko przez Zbigniewa Ziobro, miesiąc przed zatrzymaniem Piskorskiego) postawiła zarzut z art. 130 § 1. Kodeksu Karnego, który mówi: Kto bierze udział w działalności obcego wywiadu przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.

Bez aktu oskarżenia

Postępowanie zostało z miejsca utajnione, a więc nie dowiedzieliśmy się niczego. Ani na rzecz kogo Piskorski miał „szpiegować”, ani w jaki sposób miałaby to robić osoba, która nie ma dostępu do tajnych informacji, a swojej działalności w żaden sposób nie ukrywa. Tyle tylko, że rządowi propagandziści nawet nie zaprzeczają, że chodzi tu o areszt typowo represyjny. Zablokowanie możliwości działania liderowi Zmiany (która od dwóch i pół roku nie może przebrnąć przez rejestrację partii politycznych, to pierwszy taki przypadek w tzw. wolnej Polsce), zastraszenie jego środowiska i ostrzeżenie dla wszystkich tych, którzy choćby w myślach negują obecny kierunek polityki zagranicznej i ekonomicznej Rzeczypospolitej. Nie ma na to miejsca w państwie rządzonym przez postsolidarność.
Choć media głównego nurtu unikają tematu jak ognia, warto jednak zwrócić uwagę, że represje bezpieki wobec aktywistów „Zmiany” nie ustają. Wręcz przeciwnie. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego od roku nie oddaje zagarniętych podczas napaści na biuro dokumentów, zawierających przecież imiona, nazwiska i adresy członków partii. Wzywani są oni bez przerwy na przesłuchania (czasem kilkakrotnie), które dotyczą ich działalności. Domniemane szpiegostwo Piskorskiego jest jedynie pretekstem do prześladowania ludzi, którzy zorganizowali się by w legalny sposób, przy użyciu legalnych środków, powalczyć o legalną władzę w podobno demokratycznym kraju.
Na nic zdają się starania wszystkich ludzi przychylnych Piskorskiemu, którzy zastraszyć się nie dali. Kolejne sądy akceptują kolejne wnioski ziobrowskiej prokurator o przedłużenie aresztu dla byłego posła „Samoobrony”. A przecież od roku sprawa stoi w miejscu! Piskorskiemu nadal nie przedstawiono aktu oskarżenia! Zachodzi więc pytanie czy w praktyce polskiego prawa jest jakaś granica stosowania aresztu? Nie! I to jest właśnie odpowiedź na pytanie dlaczego aktu oskarżenia brak – bo nie chodzi o to by Piskorskiego skazać, ale o to by nie mógł prowadzić działalności politycznej! System prawny po prostu daje taką możliwość rządzącym.

Prawo nie dla wszystkich takie samo

Przeróżni neokonserwatywni publicyści, co jakiś czas wracający do tej sprawy, prześcigając się w coraz głupszych tezach na temat przetrzymywania Przewodniczącego Zmiany. Pojawiają się informacje np. o tym, że Piskorski zarabiał w Rosji czy Chinach, co, jak wiadomo, ma być dowodem na wspomniane szpiegostwo. Tyle tylko, że nie ma w tym nic dziwnego, że wykładowca, który jest zapraszany przez różne międzynarodowe uczelnie, publicysta który pisze dla zagranicznych gazet – pobiera za to wynagrodzenie. Nikt tylko nie potrafi wskazać gdzie następuje tu złamanie prawa.
Bo przecież odwracając sytuację, możemy wskazać niebotyczną ilość działających w Polsce całych instytucji, finansowanych z zewnątrz. Ot, choćby pierwsza z boku Fundacja Wolność i Demokracja, w której zarządzie zasiada wierchuszka Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości, a która na własnej stronie internetowej chwali się finansowaniem przez ambasady: Holandii i Wielkiej Brytanii. Nie trzeba też się bardzo namęczyć by znaleźć podobne powiązania osób pełniących najwyższe funkcje w państwie, jak Premier Beata Szydło, która szkolona była przez Departament Stanu USA, co ciekawe było to szkolenie do którego kandydatów wybierała sama amerykańska administracja! W nieskończoność można mnożyć takie przykłady. Jaka jest różnica między nimi, a casusem Piskorskiego? Taka, że Piskorski nie był finansowany przez instytucje odpowiadające za politykę jakiegokolwiek obcego państwa. A jednak to on siedzi w areszcie, którego końca nie widać.

Sedno sprawy

Część działaczy Zmiany to ludzie wywodzący się jeszcze z Samoobrony. To oni właśnie wyrażają obawy, że finał sprawy Piskorskiego może być podobny jak Andrzeja Leppera, dlatego dmuchają na zimne i za wszelką cenę nie pozwalają sprawie ucichnąć. Na to bowiem mogą czekać ci, którzy w tym wypadku pociągają za sznurki. Kilka dni temu sędzia Sądu Apelacyjnego Ewa Jethon postanowiła o przedłużeniu aresztu dla Piskorskiego o kolejne trzy miesiące, mimo iż na jej stole znalazło się mnóstwo poręczeń za jego osobę, a nawet dwie, niezależne od siebie interpretacje naukowców, mówiące wyraźnie, że czyny które zarzuca się Piskorskiemu, w żaden sposób nie są złamaniem polskiego prawa.
I tu zawiera się sedno nazwy partii rządzącej. „Nasze” Prawo i „Nasza” Sprawiedliwość. Jest niewybaczalnym grzechem zaniechania ze strony oportunistów na lewicy, którzy milczą na temat lub nawet zacierają ręce ciesząc się, że PiS likwiduje im potencjalnego konkurenta. Wspomnieć wystarczy Partię Razem, której prominentny działacz Maciej Konieczny opuścił nawet studio reżimowej telewizji w proteście przeciwko udziałowi w tym samym programie działacza Zmiany.
Niestety, to wszystko składa się w tą, jakże symboliczną, całość, w której efekcie Mateusz Piskorski spędzi swoje czterdzieste urodziny w celi. Bez wyroku, a nawet oskarżenia.

trybuna.info

Poprzedni

Polska na EXPO w Astanie

Następny

Polska zapłaci, ale nie przyjmie