Reprezentacja Polski siatkarzy zafundowała swoim fanom huśtawkę nastrojów. Przegrywając z Rosją 0:3 wpędziła ich w czarną rozpacz, wygrywając 3:0 z Iranem w euforię. Żeby ją podtrzymać, w niedzielę biało-czerwoni musieli jeszcze takim wynikiem pokonać ekipę USA.
Nasza siatkarska reprezentacja znajduje się w przebudowie, którą kieruje nowy selekcjoner Ferdinando De Giorgi. Ale biało-czerwoni to wciąż aktualni mistrzowie świata i choćby z tego powodu kibice nie godzą się na obniżenie poprzeczki i oczekują od nich zwycięstw. De Giorgi w roli trenera polskiej kadry zadebiutował znakomicie, wygrywając w towarzyskim meczu z Iranem 3:0. Potem, już w w pierwszej kolejce Ligi Światowej, jego wybrańcy wygrali z aktualnymi mistrzami olimpijskimi Brazylijczykami i wicemistrzami Włochami. Te wyniki wzbudziły w Polsce entuzjazm, bo zdawały się zapowiadać odrodzenie potęgi mistrzów świata z 2014 roku.
Niestety, kolejne mecze nie były już takie udane w wykonaniu biało-czerwonych. We włoskim Pesaro nasi siatkarze dostali niespodziewanie łupnia od Irańczyków 1:3, a w miniony weekend w katowickim Spodku zostali rozgromieni przez drużynę Rosji 0:3. „Nie ma usprawiedliwienia dla naszej porażki z Rosjanami. To plama na honorze i w kolejnych meczach musimy ją zmazać” – narzekał De Giorgi, czemu trudno się dziwić, bo przegrany mecz ze „Sborną” skomplikował sytuację biało-czerwonych w tabeli Ligi Światowej i postawił kwestię ich awansu do turnieju finałowego pod ogromnym znakiem zapytania.
Sobotni mecz z Iranem Polacy musieli więc za wszelką cenę wygrać za trzy punkty. Nie zawiedli oczekiwań i niesieni dopingiem ośmiu tysięcy kibiców wygrali 3:0, a los nagrodził ich jeszcze korzystnymi z ich punktu widzenia wynikami w innych spotkaniach. Położenie biało-czerwonych znacznie się polepszyło, bowiem przed niedzielnym meczem z drużyną Stanów Zjednoczonych nasi siatkarze mieli na koncie cztery zwycięstwa, 12 punktów i bilans setów 16:16. To dawało im piątą pozycję w tabeli I dywizji Ligi Światowej (o kolejności w tabeli decydowała liczba wygranych meczów, a następnie zdobyte punkty). Polacy wyprzedzali USA, Kanadę, Rosję i Bułgarię. Bułgarzy, którzy wygrali w sobotę z Serbią 3:2, mieli tyle samo zwycięstw co Polacy, ale mniej zdobytych punktów. Tak więc podopiecznym trenera De Giorgiego do szczęścia, czyli wywalczenia awansu do Final Six, wystarczyło pokonać w niedzielę Amerykanów za trzy punkty. Łatwo powiedzieć, bo zespół USA także miał jeszcze szanse na wywalczenie awansu i było jasne, że tanio skóry w Łodzi nie sprzeda.
Niedzielne mecze kończyły zmagania fazy interkontynentalnej Ligi Światowej (zakończyły się po zamknięciu wydania). Awans do Final Six, oprócz gospodarzy Brazylijczyków, mieli już w kieszeni Francuzi i Serbowie, a szanse na zajęcie trzech pozostałych do obsadzenia miejsc zachowały jeszcze zespoły Belgii, Polski, Rosji, USA, Bułgarii i Kanady.