11 grudnia 2024

loader

Na razie zbierają doświadczenie

W inauguracyjnym meczu mistrzostw Europy w piłce ręcznej reprezentacja Polski przegrała w Goeteborgu ze Słowenią 23:26 (11:13). To był niezły występ naszego zespołu, ale w niedzielę w spotkaniu ze Szwajcarią biało-czerwoni musieli już grać o wszystko.

Biało-czerwoni wrócili do walki o mistrzostwo Starego Kontynentu po przerwie, bo dwa lata temu w Chorwacji ich zabrakło. Wcześniej uczestniczyli w tej rywalizacji ośmiokrotnie, ale nigdy nie zdobyli medalu. Najbliżej szczęścia byli w 2010 roku, w Austrii, lecz wtedy w meczu o brąz przegrali z Islandią 26:29. W tegorocznej imprezie nikt nie dawał im nawet cienia szans na powtórkę tego wyczynu. Mało tego, w swojej grupie ekipa trenera Patryka Rombla miała status outsidera na tle wyżej notowanych drużyn Słowenii, Szwecji i Szwajcarii.
Pierwszy z rywali Polaków, Słowenia, to ekipa niemal w całości złożona z zawodników regularnie występujących w Lidze Mistrzów. I to w najmocniejszych klubach europejskich. W ostatnich igrzyskach, w Rio de Janeiro, zajęła szóstą lokatę, a w mistrzostwach świata w 2017 roku wywalczyła brązowy medal. Przegrana naszej radykalnie odmłodzonej reprezentacji ze Słoweńcami jedynie różnicą trzech bramek wstydu jej nie przynosi, ale porażka to porażka i w realiach turniejowych kolejny mecz urasta już do rangi „spotkania o wszystko”.
Tak właśnie było w niedzielnym starciu biało-czerwonych z zespołem Szwajcarii (spotkanie zakończyło się po zamknięciu wydania). W styczniu ubiegłego roku Polacy, jeszcze pod wodzą trenera Piotra Przybeckiego, przegrali z nimi dwukrotnie 28:32 i 27:29. W tamtych potyczkach w ekipie Helwetów nie wystąpił jednak ich najlepszy zawodnik Andy Schmid, uważany za jednego z najlepszych obecnie szczypiornistów na świecie. Szwajcarzy w swoim pierwszy występie na tegorocznych mistrzostwach przegrali ze Szwecją aż 21:34, starcie z nimi miało zatem dać naszym reprezentantom odpowiedź na pytanie, czy w czekającej ich we wtorek potyczce ze Szwedami, aktualnymi wicemistrzami Europy i współgospodarzami tegorocznego czempionatu, będą mieli jakiekolwiek szanse na nawiązanie walki. Na awans biało-czerwonych nikt nie stawia nawet centa. W tym turnieju nasza młoda ekipa ma zbierać tylko doświadczenie, które za kilka lat powinno pomóc jej w odzyskaniu utraconej pozycji w europejskiej i światowej hierarchii.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Zabrakło łutu szczęścia

Następny

Dopingowa aferka na żużlu

Zostaw komentarz