20 kwietnia 2024

loader

Włoska gorączka referendalna

Koronawirus, tegoroczny główny bohater życia publicznego, na Półwyspie Apenińskim ewidentnie w ostatnim tygodniu stał się bohaterem drugoplanowym. Co prawda statystycznie zakażeń przybywa, ale sytuacja jest opanowana i nie ma mowy o żadnej panice w tej kwestii; nic nie wskazuje, żeby scenariusz wiosennego lockdownu miał się powtórzyć. Włosi, jakby bardziej spokojni, mogli oddać się dyskusjom politycznym i w dniach 20 i 21 września ruszyć do urn.

Tym razem w referendum konstytucyjnym zadecydować mieli o zatwierdzeniu lub odrzuceniu ustawy o zmianie konstytucji, a konkretnie jej zapisów w artykułach 56, 57 i 59, które dotyczą liczby parlamentarzystów. Włoscy obywatele bezpośrednio odnieść się mieli do zatwierdzonego przez Izbę w dniu 8 października 2019 r. projektu ustawy, który przewidywał zmniejszenie liczby członków obu izb parlamentu: z 630 do 400 miejsc w Izbie Deputowanych i z 315 do 200 miejsc w Senacie. Pomysłodawcą i wielkim orędownikiem tej idei była partia rządząca Movimento 5 Stelle (Ruch Pięciu Gwiazd) przy wsparciu środowisk prawicowych partii politycznych.
W debacie publicznej szeroko pojęta lewica prowadziła kampanię nakłaniającą do głosowania na NIE, tłumacząc, że im mniejsza reprezentacja w parlamencie, tym mniejsza demokracja w państwie.
W ostatnich tygodniach na placach we mniejszych i większych włoskich miasteczkach odbywały się manifestacje środowisk politycznychi organizacji prospołecznych, które promowały jednak utrzymanie konstytucyjnego status quo i zachowanie dotychczasowej liczby deputowanych w izbach parlamentarnych. Głównym postulatem partii rządzącej, którzy miał świadczyć o potrzebie głosowania na TAK, było tłumaczenie, że dzięki zmniejszeniu liczby posłów i senatorów, zmniejszy się koszty utrzymania parlamentu. Ostatecznie włoscy obywatele przy prawie 54-procentowej frekwencji zagłosowali za zmianą konstytucji, a tym samym za zmianą swojej reprezentacji. 70 proc. głosujących w istocie poparło ograniczenie włoskiej demokracji. Jak powiedział Luigi Di Maio, minister spraw zagranicznych, jest to historyczny wynik. Trudno odmówić mu racji: jeszcze nigdy społeczeństwo włoskie nie dało sobie tak ograniczyć swojego udziału w politycznej debacie o przyszłych losach swojego państwa.
TAK w znaczącej większości przeważyło w głosowaniu u mieszkańców z terenów południowych Włoch, gdzie wynosiło nawet 80 proc. Jednak wynik referendum był dość klarowny na całym terenie Apeninów, głosy za zmianą konstytucji przeważały we wszystkich większych miastach. Najmniejsze poparcie nowego projektu ustawy, które nie przekroczyło 60 proc., odnotowano w północnym regionie Friuli-Wenecja Julijska graniczącym z Austrią i Słowenią.
Równocześnie z referendum w dniach 20 i 21 września przeprowadzono wybory samorządowe w dziewięciu regionach Włoch. Wielu włoskich polityków kwestionowało organizację równoczesnych wyborów, przekonując, że nie można było prowadzić rzetelnej kampanii, czy to w kwestii referendum, czy też na wyborów regionalnych. W walce o samorządy gra rozgrywała się na poziomie większości regionów między komitetami koalicyjnymi centrolewicy lub centroprawicy. Wyjątkiem jest autonomiczny region Doliny Aosty, gdzie Lega Salviniego z 24-procentowym poparciem zdystansowała inne komitety o prawie 10 punktów procentowych.
I tak kolejno w Toskanii zwycięża centrolewica z prawie 50-procentowym poparciem, podobnie na południu w regionie Apulia, gdzie zdobyła 47 proc. głosów, w tradycyjnie lewicowym regionie Emilia-Romania – ponad 51 proc. Prawdziwy triumf centrolewica w tych wyborach samorządowych odniosła w regionie Kampania z Neapolem włącznie, gdzie prawie 70 proc. wyborców poparło ten kierunek polityczny. Natomiast centroprawica świętowała swój sukces w regionach: Kalabria (55 proc. poparcia), Marche (49 proc. i sukces partii Fratelli d’Italia – Bracia Włosi), północna Liguria (56 proc.). W katolickim regionie Wenecji Euganejskiej (Veneto) zwycięstwo centroprawicy miało rozmiary wręcz epickie: 77 proc.! Jednak analizując wyniki ostatnich wyborów samorządowych we Włoszech oraz głoszone przed nimi hasła programowe widać, że tendencja polityczna zmierza w kierunku centrum bez żadnych nadrzędnych wartości, idei. Czyżby politykom już o nic nie chodziło? Przecież polityczne centrum, to czysta ekonomia, wolny rynek i neoliberalna rzeczywistość bez głębszego namysłu nad przyszłymi kwestiami społecznymi.
Jednak namysł społeczny wciąż jeszcze nie pozwala spać spokojnie włoskim związkom zawodowym, które to tuż po wyborczej gorączce ruszyły na ulice włoskich miast i miasteczek.
To był intensywny koniec tygodnia nie tylko dla włoskich szkół. Tym razem głównym protagonistą nie był Covid, tylko gniew ludu.
Oprócz strajków w szkolnictwie w tym samym czasie, czyli na 25 września, zaplanowano również strajki klimatyczne w różnych miastach Włoch. W czwartek 24 i piątek 25 września związki zawodowe wspólnie z nauczycielami i uczniami wyszły na ulicę, wyrażając swój sprzeciw wobec chaosu, jaki panuje od początku roku szkolnego w placówkach edukacyjnych. .Po pierwsze wiele szkół nie spełnia wymogów narzuconych w związku z kryzysem wywołanym pandemią koronawirusa.
Brakuje ławek, klas, i nauczycieli. Mimo że zapewniano, że maseczki będą nieodpłatnie rozdawane uczniom, niestety w większości szkół dzieci muszą same je sobie zapewnić.
W sobotę 26 września w Rzymie odbyła się ogólnokrajowa demonstracja zwołana przez komitet związkowy Najpierw szkoła, do którego przyłączyły się wszystkie związki zawodowe nauczycieli, wykładowców i uczniów ( Flc Cgil, Cisl School, Uil School Rua, Snals Confsal i Gilda Unams). Domagają się one przywrócenia “centralnej i priorytetowej roli szkoły i wiedzy jako warunku rozwoju kraju” potępiając tym samym “opóźnienia i brak jakiejkolwiek pewności, naruszenia zasad bezpieczeństwa w resorcie szkolnictwa, które towarzyszą nam od początku tego roku szkolnego.”
Jak zapewniali włoscy związkowcy, żądając lepszej edukacji i lepszej przyszłości dla młodszych pokoleń: “Dzisiaj 26 września 2020 roku w Rzymie będziemy razem z pracownicami i pracownikami, z uczniami, studentami, rodzinami, obywatelami, aby potwierdzić i bronić naszej idei szkoły, konstytucyjnego organu i filaru demokracji, gdzie rozgrywa się przyszłość całego kraju.”
Dodając, że “kryzys spowodowany pandemią nie może zmieniać paradygmatu społeczno-gospodarczo-politycznego, którego zadaniem jest kierowanie wiedzą w kierunku aktywnego obywatelstwa, rozumianego jako zdolność do udziału w procesach transformacji, mając za zadanie działania na rzecz demokratycznych wartości, zrównoważonego rozwoju ekologicznego i pokoju.
W związku z tym domagamy się w trybie pilnym, żeby państwo, obecny rząd podjął odpowiednie działania, by włoska szkoła mogła funkcjonować nie naruszając żadnych praw obywatelskich“.
Kolejne strajki w szkolnictwie związki zawodowe zaplanowały już na październik i deklarują, że będą strajkować do skutku. Póki co premier Giuseppe Conte nie bardzo się przejmuje głosem związkowców i sytuacją w szkole. Włoski rząd oszołomiony sukcesem referendum realizuje swój plan.
Nie przejmując się też faktem, że w obliczu wyborów samorządowych partia rządząca przepadła totalnie, nie uzyskując w żadnym z regionów wyniku dwucyfrowego. Otwarcie się mówi o upadku partii Movimento 5 Stelle, że sam premier bardziej wspiera centrolewicową Partię Demokratyczną, a wielu członków partii rządzącej przechodzi w szeregi innych struktur.

Tadeusz Jasiński

Poprzedni

Szansa na odbudowę państwa?

Następny

Wakacyjne numery „Le Monde”

Zostaw komentarz