28 marca 2024

loader

Miliardy i ludzie

fot. Wydawnictwo Episteme

Twórczość pisarska Andrzeja Struga (1871-1937) pozostaje od dziesięcioleci w cieniu, w dużym stopniu nawet w lamusie. Po edycji jego dzieł wybranych przez „Czytelnika” pod koniec lat pięćdziesiątych XX wieku, ukazywały się jedynie pojedyncze edycje nielicznych jego tytułów, „Żółtego krzyża”, „Dziejów jednego pocisku”, „Pokolenia Marka Świdy” czy „Fortuny kasjera Śpiewankiewicza”, a także dwóch tomów opowiadań.

Na motywach „Dziejów jednego pocisku” Agnieszka Holland  zrealizowała w 1981 roku dość głośny film „Gorączka”, wpisujący się w polską atmosferę tamtego czasu. W lataach osiemdziesiątych ukazała się też monografia pisarstwa Andrzeja Struga, autorstwa Henryka Michalskiego. 

Problematyka prozy Struga może dziś wydawać się anachroniczna i jedynie historyczna jako dokument czasu, politycznego i literackiego. To problematyka związana w dużym zakresie z życiem i walką „ludzi podziemnych”, socjalistów spod znaku konspiracyjnej PPS, a także pokolenia które dojrzewało w okresie przełomu lat 1905-1918, czyli odzyskiwania niepodległości przez Polskę i rodzenia się robotniczego ruchu rewolucyjnego. Profesor Marek Kochanowski, literaturoznawca z Białegostoku podjął się krytycznego opracowania powieści z innej przestrzeni tematycznej prozy Struga – „Miliardów” (1937). Ukazały się  w lubelskim wydawnictwie Episteme. 

Swoją motywację Kochanowski wyjaśnia we wstępie, zwracając uwagę, że „Miliardy” należą do utworów, które „pokazują, iż nie tylko zachowały swoją oryginalność, ale także rzucają istotne światło na procesy odbywające się we współczesnym świecie. Ich wyjątkowość, także w kontekście literatury międzywojennej, polega na wyeksponowaniu ekspansji świata materialnego, popychającego ludzi do zbrodni. 

Ten klasyczny konflikt między wartościami a materią, który wynika z zagrożeń świata zewnętrznego, pokazuje jednocześnie aktualne i dziś problemy, takie jak konsumpcjonizm, ekspansja kultury masowej, dehumanizacja sztuki”. Akcja „Miliardów”, będących kontynuacją powieści „Pieniądz” rozgrywa się (głównie) w USA, w Nowym Jorku, w latach trzydziestych. Apokaliptyczna wizja Struga wyrasta z wiedzy o Wielkim Kryzysie 1929 roku i jest anatomią, a zarazem monumentalną panoramą jego skutków ekonomicznych, społecznych i duchowych. Kochanowski drobiazgowo analizuje tematykę powieści, występujące w niej postacie, w dużym stopniu miliarderów i ich otoczenie. Analizuje też postawę narratora, jego światopogląd. Szeroko omawia artystyczną morfologię powieści. („Analizując ówczesny świat, Strug sięga też do wielu sposobów i konwencji, aby go zrozumieć. 

W powieści pojawiają się fragmenty stylizowane na język rozpraw ekonomicznych, dysput filozoficznych, klasycznych powiastek czy powieści rozwojowych i inicjacyjnych”). „Miliardy” – podkreśla Kochanowski – są podsumowaniem przemyśleń autora na tematy związane z kondycją jednostki w momencie ważnego przesilenia cywilizacyjnego. (…) Tragiczny regres cywilizacyjny, pokazany na przykładzie kilku bohaterów z elit ekonomicznych, doprowadza niestety do konkluzji skrajnie pesymistycznych. 

Konsekwencje działań miliarderów są widoczne w funkcjonowaniu niższych warstw społecznych, w ich cofnięciu się aż do czasów niewolnictwa, do chwili, gdy siła fizyczna, a nie cywilizacja, był jedynym gwarantem ludzkiej użyteczności”. Autor opracowania szeroko omówił też recepcję powieści, a także jej perypetie z cenzurą. Interesująca analiza krytyczna „Miliardów” (zawierająca kilka drobnych błędów) nie zwalnia od pytania o jej aktualną czytelniczą atrakcyjność. Andrzej Strug należał poniekąd do pokolenia Młodej Polski, z  jej wybujałością stylistyczną, ze skłonnością do poetyzacji, metaforyzacji, co zaznaczało się w jego stylu („Dwie pstre rzeki samochodów, mijające się w jednym łożysku ulicy, odrabiały jakąś tajemną pracę, a cel jej był nieodgadniony”). 

Konfrontacja z takim stylem może być dla części współczesnych czytelników niezbyt komfortowa. Mnie nie przeszkadza, przeciwnie, cenię ją i lubię, tym bardziej, że styl Struga nie cierpi na stylistyczną elefantiasis. Czyta się więc tę dynamiczną, pełną silnych emocji i ekspresjonistycznych obrazów powieść naprawdę wybornie, acz jej metaforyczność sprawia, że nie reprezentuje ona typowego, mimetycznego realizmu, a tworzy rodzaj generalnej, brawurowej prozatorskiej przenośni. Liczba tytułów, które przywracają prozę i postać Struga czytelnikom w ostatnich latach znacznie się powiększyła. Andrzej Strug wart jest tego.

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Sevilla po raz siódmy!!!

Następny

Słaba sytuacja