Budujemy elektrownie atomowe. Po co dyskutować, jeżeli rząd już zdecydował, a naród nie oponuje? Dyskusja jest jednakowoż zasadna. Dlaczego onegdaj, w epoce zamierzchłego socjalizmu naród tak protestował, aż zatrzymał taką samą budowę?
Kobieta, gdy kocha, wybaczy swojemu mężczyźnie wszystko, nawet morderstwo, lecz gdy nie kocha, nie wybaczy mu nawet jego własnych zalet. Widocznie tym razem naród kocha władzę. Istnieje jeszcze inne uzasadnienie tej zmiany nastrojów, mianowicie mimo powszechnych strachów przed promieniotwórczością, nawet do najmniej rozgarniętych dotarło w końcu, że realne zagrożenie atomowe jest umiarkowane, wiele krajów od lat z atomu korzysta (Francja). Fobie społeczne często powstają i zanikają samoistnie, 15 lat temu był powszechny strach, że telefony komórkowe powodują raka mózgu i co, ano nic, cicho. Takie falowanie nastrojów społecznych było zawsze. Działacze polityczni sprytnie podsycają takie fobie i cynicznie utożsamiając się z ludem w jego strachu, jako jego trybuni wygrywają wybory, osiągając wyżyny awansu społecznego.
Kilkadziesiąt lat temu, gdy zawaliła się wieża radiowa w Gąbinie, późniejszy marszałek Mazowsza dzielnie wspierał protesty przeciw odbudowie, bo przecież powszechnie wiadomo, że jak się wieże odbuduje, to promieniowanie radiomagnetyczne znów rozsieje raka w tamtych okolicach. Kilka lat temu minister rolnictwa Marek Sawicki perorował o rzekomej szkodliwości GMO. Dawno już wiadomo, że to są bzdury. Istnieje coś takiego jak nauka. Podstawą nauki jest wymóg doświadczalnego i sprawdzalnego dowodu, iż coś działa lub nie. Twierdzenie ministra jest oczywiście zasadne i pożyteczne, ale tylko według niego i dla jego korzyści. W czasie wyborów tysiące tumanów zagłosują na człowieka, który rzekomo dba o zdrową przyszłość narodu. Taki zdolny działacz przedstawia siebie jako wizjonera przewidującego złe skutki, którym on, gdy będzie wybrany, zapobiegnie.
To co napisałem, prowadzi do zrozumienia, iż w sprawach zasadniczych nie możemy liczyć na klasę polityczną w oświecaniu mas, bowiem oni po prostu cynicznie wykorzystują ludzką naiwność i brak wykształcenia. Czemu ten przydługi wywód i jak się to ma do sprawy atomu. Te wywody powyżej wiążą się ze sprawą rozwoju atomistyki bardzo ściśle. Pokaże historię atomowej fobii, czyli fali nieuzasadnionego strachu, to on zatrzymywał i dalej zatrzymuje pożyteczne wykorzystywanie energii jądrowej. Atom, jego historia to raptem około 100 lat. Jak w pigułce mamy tu opis ludzkiej masowej naiwności, histerii, wręcz zabobonów społecznych związanych z atomistyką.
Zrozumienie ewolucji toczącego się procesu poznawania rzeczywistych problemów atomistyki, narastania fobii, prowadzi do pesymistycznego wniosku, że my wysokorozwinięte materialnie społeczeństwo słabo opanowaliśmy możliwości naukowej interpretacji otaczającego świata. Nawet jeżeli coś jest naukowo zbadane, to nie dochodzi to do ogółu społeczeństwa. Zabrzmiało i górnolotnie i bufoniasto, że na niby ja wiem coś lepiej a minister i marszałek, nawet tak zwany naród żyje w ignorancji. Przechodzę więc do wywodu o wyższości Świąt Bożego Narodzenia. Znakomita nasza rodaczka Maria Curie, odkrywa rad, polon. Dwa Noble, sukces. To raptem trochę ponad sto lat do tyłu. Ona choruje, jedzie leczyć gruźlicę, okazuje się, że to nowość, popromienna białaczka. Jej mąż też ma problemy z napromieniowaniem, nikt nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia, bo promieniowania nie czuć i nie widać. Po śmierci tych dwojga wspaniałych uczonych powstaje przekonanie o wyjątkowej szkodliwości promieniowania. Nikt nie wnika, że z braku świadomości ona, mąż i współpracownicy gołymi rękami obrabiali rudę promieniotwórczą, nosili przy sobie stężone koncentraty i byli w końcu pierwszymi ofiarami promieniotwórczości. Ponieważ promieniowania nie czuć to nikt nie stosował żadnych zabezpieczeń.
Profesor Curie specjalnie napromieniowuje sobie rękę, by obserwować, co się będzie działo. Oni umierają na chorobę popromienną, a do ogółu dochodzi, że winą jest potężna szkodliwość promieniowania. Prawda jest trochę inna, te przedwczesne śmierci były spowodowane brakiem podstawowej ostrożności. Gdyby setki tysięcy lat temu przy odkryciu ognia, ludzie by go nie widzieli i nie czuli temperatury, to wtedy by się poparzyli i zarzucili ten wielki wynalazek. Promieniowanie jest takim zimnym niewidocznym ogniem, wystarczy chociaż trochę się oddalić od źródła promieniowania, osłonić je i nic się nie stanie. Powstało jednak wtedy powszechne przekonanie o wyjątkowej zjadliwości radioaktywności. Współcześnie ludzie pracują dziesiątki lat w laboratoriach z pierwiastkami i spokojnie sobie umierają na raka, zawał, inne przypadłości, ale nie na żadne radiopochodne.
Drugim etapem narastania fobii zagrożenia radioaktywnością powstaje w latach czterdziestych, w USA buduje się dla wojny setki tysięcy samolotów, cyferblaty przyrządów maluje się cienkimi pędzelkami, farba to radioaktywny fosfor. Kobiety malarki, chorują na raka ust, języka, gardła. Znów media mają pewność zjadliwej szkodliwości promieniowania. Nikt nie mówi, że te kobiety śliniły pędzelki, by ładnie nanieść cyferki. Gdyby tego nie robiły, to żyłyby aż do śmierci z innych przyczyn. Prawdziwą kroplą, która przelała czarę grozy to wybuchy w Nagasaki i Hiroszimie. Tam atom pokazuje swą diabelską siłę. Po tych wybuchach powstaje też teoria, iż nawet małe źródło promieniowania wywołuje potężne skutki chorobotwórcze. Wtedy też powstaje pewnik, iż ludzie napromieniowani umrą, a później narodzone dzieci będą zdeformowane genetycznie. Te pewniki obowiązują w powszechnej świadomości do dziś.
Prawda na temat genetycznych zmian po wybuchu jądrowym ma się nijak do rzeczywistości. Nagasaki i Hiroszima mają takie same wskaźniki chorób genetycznych jak Warszawa, Paryż czy Londyn. Epitafium fobii to katastrofa w Czarnobylu. Te tysiące zmarłych, potężne szkody materialne, strefa wyłączona z ludzkiego życia. Tylko jedno małe piśnięcie myszy, to wszystko w dużej mierze to przesadzone bzdury. Gdy czytelnik doczytał do tego momentu mojego wywodu, to już chce rzucić mój tekst, wszyscy bowiem wiedzą, jak groźna jest radioaktywność. Trudno jest dowodzić czegoś, co już dawno jest dowiedzione i wszystkim jest to znane. Tak jest z Czarnobylem. Jednak już dwa razy wyspecjalizowana agenda ONZ (UNSCEAR rok 2000) zleciła pogłębione badania skutków Czarnobyla. Te badania przeprowadziły Akademie Nauk Rosji, Białorusi i Ukrainy. Cóż wynika z tych raportów? Ano dziwne, bo skutki rzeczywiste, a nie te dziennikarskie “plotki” są niepomiernie mniejsze niż to, co istnieje w powszechnej świadomości. Zmarły tylko 33 osoby. Prawdą jest, że u 4000 dzieci stwierdzono raka tarczycy. Ale to jest łagodna forma raka i prawie nikt na to nie umiera. Zresztą przed Czarnobylem nikt tego raka nie badał i najpewniej on na tych obszarach występował. Po Czarnobylu badano już występowanie tego raka w regionach daleko od Ukrainy i stwierdzono podobne jego występowanie. Ten rak nie miał związku z Czarnobylem. Większość ratowników mocno napromieniowanych, gdy przeżyła to już żyła często dłużej niż podobni mężczyźni w ich wieku. Sugeruje się efekt pobudzenia organizmu jak przy szczepionce.
Starsi ludzie, którzy nie dali się wywieźć z tej strefy, dożywają tam późnej starości. Dla poparcia mych wynurzeń proszę przeczytać opinie nieżyjącego Już Profesora PAN Zbigniewa Jaworskiego. Był on Dyrektorem Państwowej Agendy do spraw promieniotwórczości. Ja mam tylko skromny tytuł magistra, może tytuł profesorski kogoś przekona. Jeżeli zatem wbrew powszechnej opinii ja twierdzę inaczej niż ogół to pytanie do czytelnika, dlaczego po tak wielkiej katastrofie ta siłownia pracowała z pełną obsadą jeszcze 12 lat. Czy władze bratniej Ukrainy to szaleńcy skazujący pracowników na śmierć? Czemu nikt nie prostował naiwnych raportów czarnobylskich. Ta prawda jest prosta, gdy władze Ukrainy przekonały się, że groźne skażenia to tylko 2 km kwadratowe to celowo nie ingerowały w fantastyczne raporty Green Peace i innych szukających sensacji reporterów. Ci ludzie odwiedzali szpitale i rzeczywiście widzieli tam chorych na raka, tylko jedno, podobni chorzy byli tam i przed Czarnobylem. Ci dziennikarze, pisząc prawdy cząstkowe, tworzyli zafałszowany obraz całości Władze polityczne i zwykli ludzie niczemu nie zaprzeczali, bo organizacje pomocowe z Zachodu przez całe lata słały pomoc dla ofiar. Na koniec kraje Zachodu wymusiły zamknięcie Czarnobyla jako zagrożenia, władze Ukrainy wynegocjowały rekompensatę na budowanie nowej elektrowni. Te fakty są oczywiste i dla każdego, kto ma komputer – łatwe do weryfikacji, ale jestem przekonany, że prościej jest powiedzieć, że autor to głupek.
Dawno temu Schopenhauer powiedział, że gdy głosisz coś nowego, to na początku wszyscy cię wyśmiewają, w drugim etapie gwałtownie zaprzeczają, a na końcu mówią, że oni sami już dawno tak myśleli. Mniejszy akord fobii nuklearnej to Fukushima. Gdy prasa pisała co to będzie, jakie to szkody powstaną, wtedy ja, znając Czarnobyl, mówiłem sobie: nic nie będzie, nic nie będzie. Zginął jeden człowiek. Wszyscy wtedy zostali jednak wysiedleni. Gdyby wtedy premier Japonii powiedział, że to nie ma sensu, bo nie miało w świetle badań Czarnobyla, to byłby politycznie zlinczowany jako łapownik wielkich koncernów atomowych. Objaw fobii nuklearnej wystąpił w rozsądnych Niemczech, tam władze polityczne ustąpiły pod naporem milionów z Green Peace i zamknęły elektrownie jądrowe. Politycy jako słudzy narodu nie mają prawa do swoich racji. Vox populi, vox Dei.
Ten długi wywód prowadzi do tego, że nie ma istotnych zagrożeń i można budować elektrownie jądrowe bez większych obaw. Oczywiście przed Czarnobylem panowały inne przekonania. Konkluzja ogólna jest zatrważająca, mimo natłoku informacji nasza świadomość ogólnopopulacyjna jest odporna na oczywiste fakty naukowe, opowiadanie o mediach, że to jakaś potęga to przesada, panuje przecież ogólna ignorancja. Ilość wiadomości nie przekłada się na jakość. Tak jak wieki temu my ogół ludzki niszczymy tych, którzy mają nowe poglądy, gdy wieki temu palono Giordano Bruno, to też robiono to w imię zachowania ułożonego porządku hierarchicznego, jeżeli wtedy Kościół był ponad wszystko, to jakiekolwiek twierdzenia niezgodne z doktryną władzy łamało cały porządek hierarchiczny. Ogół społeczeństwa niszczył tego, kto zakłócał spokój i porządek.
Tak jest i teraz, jeżeli ktoś twierdzi, że idiotyczna i nieprawdziwa narracja smoleńska powinna być zrewidowana, to miliony wyznawców tej wiary chcą jego właśnie zniszczyć bez wnikania czy on ma racje, czy jej nie ma. Ci ludzie chcą zachować stabilne władztwo układu, który nimi kieruje. Ten ogół wiernych wcale nawet nie chce dociekać, kto ma rację, a kto nie ma, tylko traktuje tych, którzy chcą racjonalnych argumentów jako niebezpiecznych wichrzycieli. Tak więc biada ci wykształcona inteligencjo, ty chcesz prawdy, a strona przeciwna chce porządku. Ogółem kieruje gen samo zniewolenia, najważniejszy spokój i porządek, niezależność myślenia wywraca ten ład. Najbliższe wybory pokarzą czy wygra prawda, czy porządek. Prezes ma genialne wyczucie, o co naprawdę ludziom chodzi, czas to przyznać. Poczekajmy do wyborów, porządek czy prawda, być albo nie być.