30 września 2024

loader

Iga wygrywa w Warszawie

Iga Świątek wygrała z Niemką Laurą Siegemund 6:0, 6:1 w finale turnieju WTA na kortach twardych w Warszawie. Liderka światowego rankingu tenisistek została pierwszą z biało-czerwonych, która w zawodach cyklu WTA w Polsce wywalczyła tytuł.

Świątek w sobotę rozegrała dwa mecze. Najpierw w ćwierćfinale pokonała Czeszkę Lindę Noskovą, a następnie w półfinale mierzyła się z Belgijką Yaniną Wickmayer. Pojedynek został jednak przerwany przy stanie 6:1, 5:5 dla Polki z powodu ciemności i braku sztucznego oświetlenia na korcie. W niedzielę, zaledwie godzinę przed rozpoczęciem finału, liderka światowego rankingu zakończyła spotkanie wygraną 6:1, 7:6 (8-6).

W sobotę dwa starcia rozegrała także Siegemund. W sumie spędziła na korcie blisko sześć godzin i 20 minut, bowiem najpierw w trzech setach wyeliminowała Włoszkę Lucrezię Stefanini, a następnie również w trzech partiach swoją rodaczkę Tatjanę Marię.

W niedzielnym finale widać było zmęczenie u Niemki, która w premierowej odsłonie często trafiała w siatkę i nie była w stanie wygrać ani jednego gema. Polka triumfowała 6:0 po 31 minutach gry przy głośnym wsparciu kibiców. Z trybun słychać było hasła „Brawo Iga, nasza duma i dobro narodowe”.

Druga partia wyglądała podobnie, jednak Siegemund zdołała zwyciężyć w jednym gemie przy swoim podaniu. Tylko na tyle było ją stać, 22-letnia raszynianka triumfowała w całym meczu po zaledwie godzinie i dziewięciu minutach rywalizacji. W całej imprezie nie straciła ani jednego seta.

„Przyznam szczerze, że ten turniej był trudniejszy pod względem stresu niż French Open. Dawałam z siebie wszystko przez ostatni tydzień” – przyznała Świątek po meczu, podkreślając, jak ważna była to impreza dla jej rodziny, bowiem jednym z organizatorów był ojciec tenisistki, Tomasz.

To było drugie spotkanie tenisistek i druga wygrana Świątek. Wcześniej wyeliminowała Siegemund w drugiej rundzie turnieju WTA 1000 w Madrycie w 2021 roku.

„Przepraszam, że nie postawiłam Idze trudniejszych warunków, ale wczoraj było dla mnie trochę za wiele, moje nogi zostały dzisiaj w hotelu” – powiedziała Niemka podczas wręczania nagród, równocześnie gratulując Polce zwycięstwa. 

Historia turniejów rozgrywanych w Polsce 

sięga 1995 roku, a złote lata przypadają na pierwszą dekadę XXI wieku, kiedy dzięki wysokiej puli nagród do Warszawy przyjeżdżały największe gwiazdy.

W stolicy zwyciężały wówczas m.in.: Amerykanka Venus Williams (2004), Belgijki Justine Henin (2005, 2007) i Kim Clijsters (2006) oraz Francuzka Amelie Mauresmo (2003).

Przez kilka lat w Polsce były nawet dwa turnieje w sezonie – gospodarzem drugiego był Sopot.

Po 2007 roku turnieje WTA w Polsce gościły mniej regularnie i w różnych miastach, a ich ranga spadła. Do Warszawy impreza wróciła w 2022 roku, po 12 latach. W ubiegłorocznej edycji imprezy Świątek odpadła w ćwierćfinale.

W tym roku znacznie poprawiła rezultat, zostając najpierw pierwszą Polką, która w swoim kraju dotarła do finału turnieju z cyklu WTA, a następnie pierwszą z biało-czerwonych, która wywalczyła tytuł takiej imprezy u siebie.

„Bardzo się cieszę i jestem z siebie dumna, bo to nie był łatwy tydzień. Z każdym meczem grałam jednak coraz lepiej i zrobiłam duży postęp. Po raz pierwszy pokazałam swój najlepszy tenis w turnieju w Warszawie, więc jestem z siebie bardzo zadowolona” – powiedziała Świątek po zwycięstwie.

22-letnia raszynianka nie ukrywała, że impreza w Polsce była dla niej trudna głównie ze względu na presję gry u siebie. Stres związany z warszawskimi rozgrywkami oceniła jako porównywalny z tym, którego doświadczyła podczas wielkoszlemowego French Open.

„Wygrana tutaj to świetne uczucie, zwłaszcza, że nie było łatwo. Narzuciłam sobie od początku duże oczekiwania i cieszę się, że mimo wszystko w trakcie turnieju udało mi się to przepracować i po prostu grać najlepiej jak mogę danego dnia” – zaznaczyła liderka światowego rankingu.

Dwa ostatnie dni turnieju w Warszawie były bardzo wymagające dla tenisistek. W sobotę musiały rozegrać dwa mecze, gdyż trzy ćwierćfinały zostały przeniesione z piątku na sobotę ze względu na opady deszczu, a do tego zaplanowane na ten dzień były także półfinały. Świątek nie zdążyła zakończyć drugiego starcia z Belgijką Yaniną Wickmayer, gdyż po zachodzie słońca było już zbyt ciemno, a kort nie ma sztucznego oświetlenia. W niedzielę musiała więc nie tylko dokończyć półfinał, ale później także zagrać w finale.

„Nie wybiegałam myślami za bardzo w przyszłość, chciałam dokończyć półfinał. Czułam duże zmęczenie po sobocie, bo od 8 do 20 byłam praktycznie cały czas na wysokim poziomie adrenaliny i nie było łatwo zasnąć. Spałam właściwie trzy godziny i o piątej nad ranem zastanawiałam się, czy w ogóle bezpiecznie jest grać potencjalnie dwa mecze, bo często w takich sytuacjach zdarzają się kontuzje. Zdecydowałam jednak, że chcę wyjść na kort i dać z siebie jak najwięcej” – przyznała.

Zwróciła także uwagę, że dla niej jedną z większych różnic w porównaniu do ubiegłorocznej edycji turnieju był wzrost popularności.

„Z roku na rok coraz więcej ludzi mnie rozpoznaje, czuję się coraz bardziej popularna. Nie wiem, jak jest ogólnie z zainteresowaniem tenisem w kraju, ale chciałabym, żeby były pełne trybuny także na meczach innych zawodniczek, żeby ludzie interesowali się tym sportem. Takie imprezy pomagają i sprawiają, że coraz więcej osób poznaje tę dyscyplinę, śledzi tenis i moje poczynania” – oceniła 22-letnia raszynianka.

Zwyciężczyni warszawskiego turnieju zdradziła, że sukces będzie świętować z koleżankami w zaciszu hotelowego pokoju przy pizzy.

Polka nie zostanie długo w stolicy, ma już zaplanowany wylot do Montrealu, gdzie przez tydzień będzie się przygotowywać do rozgrywanego tam od 7 sierpnia turnieju WTA 1000. Następnie w dniach 14-20 sierpnia będzie rywalizować w imprezie rangi 1000 w Cincinnati. Te turnieje będą dla niej przygotowaniem do wielkoszlemowego US Open, który rozpocznie się 28 sierpnia. Polka będzie w nim bronić tytułu.(

Liderka światowego rankingu znacznie poprawiła tym samym wynik z ubiegłorocznej edycji turnieju, gdy odpadła w ćwierćfinale po porażce z późniejszą triumfatorką, Francuzką Caroline Garcią. Jest pierwszą z biało-czerwonych zawodniczek, która wywalczyła tytuł imprezy z cyklu WTA rozgrywanej nad Wisłą.

W pierwszej rundzie singla w Warszawie odpadły Maja Chwalińska i Weronika Ewald.

W niedzielnym finale debla Weronika Falkowska i Katarzyna Piter przegrały z Brytyjką Heather Watson i Belgijką Yaniną Wickmayer 4:6, 4:6 w finale gry podwójnej.

Druga z rzędu edycja zawodów WTA w Warszawie rozgrywana jest na kortach twardych Legia Tenis&Golf przy ul. Myśliwieckiej 4A.

BN/pap

Redakcja

Poprzedni

Początek końca faszystowskich Włoch

Następny

„Kundera jest pisarzem światowym