2 grudnia 2024

loader

Coś idzie nie tak

Nasza gospodarka wkracza w coraz trudniejszy okres. Od czterech miesięcy nieprzerwanie rośnie liczba bankrutujących przedsiębiorstw.

Po wielu latach spokojnych, czyli dość przewidywalnych, mamy obecnie do czynienia z sytuacją znacznego przyspieszenia zmian gospodarczych. Cykle koniunkturalne i prawa ekonomii nie uległy zmianie – zmieniają się za to realia, w tym polityczne.
Dotyczy to nie tylko Europy (Brexit, problem uchodźców, zadłużenia Grecji czy włoskiego systemu bankowego) czy Stanów Zjednoczonych. Raport firmy Euler Hermes o handlu światowym pokazuje, iż na przykład na całym świecie wprowadzane są praktyki protekcjonistyczne, zmienia się też polityka handlowa największych gospodarek wschodzących (w tym Chin), próbujących wyprzedzić w ten sposób zmiany społeczne i polityczne.
Wstrząsy w handlu światowym są odczuwalne także w Polsce – to jedna z przyczyn osłabienia tempa wzrostu polskiego eksportu, a w ślad za tym tempa wzrostu produktu krajowego brutto. Drugim problemem jest załamanie inwestycji – i mimo, iż budownictwo wzięło na siebie jak na razie pierwszą falę upadłości z tym związaną, to „efekt tsunami” dosięga obecnie firm produkcyjnych powiązanych z rynkiem inwestycyjnym (nie tylko krajowym).

Kondycja dobra, plajt więcej

Październik był czwartym z rzędu miesiącem wzrostu liczby upadłości firm w Polsce. W październiku opublikowano informacje o upadłości 66 polskich przedsiębiorstw wobec 55 w październiku ubiegłego roku (upadłości rozumianej jako stan faktyczny – czyli niezdolności do regulowania zobowiązań wobec dostawców w wszelkich formach prawnych).
Od początku roku opublikowano informacje o 655 tak rozumianych upadłościach wobec 629 w tym samym okresie 2015 r. (wzrost o 4 proc.). Dzieje się tak mimo dobrej kondycji finansowej polskich producentów (minimalnie zwiększył się odsetek firm rentownych) i ich znacznych zasobów finansowych
Stopniowy spadek liczby zamówień u producentów dóbr inwestycyjnych oraz wzrost zapasów spowodował kłopoty części wytwórców. To przede wszystkim efekt zmniejszenia produkcji budowlano–montażowej, której spadek sięga 15 proc rok do roku.
O problemach firm produkujących dobra inwestycyjne świadczą stopniowo zmniejszane przez nie tzw. minima logistyczne – czyli warunki dowozu do odbiorcy transportem producenta. Sygnały np. od producentów okien wskazują, iż niegdyś transport producenta zapewniany był od zamówień o wartości 4,5 tys. zł netto, z czasem granica ta spadła do 3 tys. zł, potem 2,5 tys., obecnie wynosi formalnie 1 tys. zł, a faktycznie producent gotowy jest dostarczyć na miejsce nawet pojedyncze okno…
Upadali producenci, nie radzący sobie z malejącym popytem i kapitałem zamrożonym w zapasach, z niską rentownością (m.in. producenci żywności), a także z wieloma błędami w zarządzaniu.

Czy przemysł się zwija?

Najwięcej przedsiębiorstw (22), które zbankrutowały, działało w przemyśle, Były to firmy wytwarzające materiały budowlane, spożywcze (głównie mięsne), z przemysłu gumowego, metalowego, meblowego.
Największe finansowo upadłości miały miejsce w przemyśle związanym z hodowlą i przetwórstwem mięsa (firmy o łącznym obrocie ponad 370 mln złotych). Problemy w branży mięsnej, takie jak kłopoty na rynkach eksportowych, znaczne rozdrobnienie, duża konkurencja gospodarstw i przetwórców z UE, nie mówią jednak wszystkiego. Upadały bowiem również firmy produkcyjne z sektorów, które nie tylko nie przeżywają dekoniunktury, ale nawet święcą kolejne triumfy eksportowe – jak branża meblarska czy wyrobów metalowych (części i konstrukcje).
To potwierdza, iż upadłości mają nie tylko rynkowe podłoże, ale wiążą się z wieloma elementami potencjalnego ryzyka, które trudniej jednoznacznie wychwycić. Mogą to być kwestie np. błędów w zarządzaniu, przeinwestowania, złej struktury finansowania, zmian kadrowych – w tym kwestie sukcesji.
Firmy, nauczone doświadczeniem, spodziewają się zaostrzenia polityki banków. Zauważalna dotąd zwiększona wstrzemięźliwość banków w finansowaniu polskich przedsiębiorstw nie wynika jedynie z ostrożności instytucji finansowych. Do mniej ekspansywnej polityki kredytowej skłania je także pogorszenie własnych perspektyw – na co składa się: podatek bankowy, redukcja opłat interchange, bankructwa kolejnych banków, konieczność pokrywania strat, coraz bardziej realna ustawa „frankowa”.
Z kolei mniejszy niż w poprzednich latach popyt na kredyty ze strony przedsiębiorstw, przyczynił się do upadłości firm doradztwa finansowego i kredytowego.
W handlu upadłości po połowie przypadają na sprzedawców wyspecjalizowanych w artykułach inwestycyjnych (głównie budowlanych, co związane jest z dekoniunkturą w branży) oraz konsumpcyjnych (handel żywnością i artykułami wyposażenia mieszkań). Najważniejsze przyczyny kłopotów to koncentracja w handlu i niska rentowność handlu tradycyjnego wzmacniana przez deflację.

Innowacyjność z kłopotami

W budownictwie, mimo zwolnienia tempa wzrostu upadłości, nadal powszechne są problemy firm wyspecjalizowanych w inwestycjach infrastrukturalnych (drogi, wodociągi). Aż połowa upadłości dotyczy budownictwa obiektów inżynierii lądowej i wodnej, czyli sektora o największym spadku inwestycji (zbliżonym do 20 proc.).
Inwestycje publiczne w budownictwie to blisko połowa wartości rynku, stad ich duży wpływ na wyniki całej branży.
Skupiające największą uwagę budownictwo mieszkaniowe ma najmniejszą wartość produkcji (poniżej 20 proc w sektorze budowlanym), więc stosunkowo dobra kondycja deweloperów nie jest w stanie zmienić wyniku całej branży. Co więcej – zapewne deweloperzy potrafią wykorzystać sytuację do dyktowania firmom budowlanych niskich cen.
Dekoniunktura w budownictwie i duża konkurencja na rynku obsługi nieruchomości (zarządzanie, sprzątanie, ochrona) i rosnące koszty wynagrodzeń, spowodowały falę upadłości firm usługowych.
Upadały jednak również firmy specjalizujące się w badaniach naukowych i technicznych oraz innowacjach. To znamienne w świetle ważnego aktualnie tematu innowacyjności polskiej gospodarki.
Zaskakujący jest też podział upadłości na województwa. Do grupy województw, gdzie dotychczas wyraźnie rosła liczba upadłości (wschód i cały Śląsk) dołączyły województwa małopolskie i podkarpackie.
Największa liczba firm (11) upadła w woj. małopolskim. To sytuacja dotychczas niespotykana, bo zazwyczaj największa liczba upadłości występowała w województwach mazowieckim i śląskim.

trybuna.info

Poprzedni

Będą w drużynie UEFA?

Następny

Rywali mają mocnych