Z roku na rok rosną różne opłaty, ściągane przez samorządy terytorialne. Ich pomysłowość w tej mierze jest niemal nieograniczona – choć często narzekają, że dostają coraz więcej zadań zleconych, na które nie starcza im pieniędzy.
Na dzień 31 marca z utęsknieniem czekały władze wszystkich samorządów lokalnych w Polsce. W tym dniu co roku upływa bowiem termin na wniesienie obowiązkowej, corocznej należności z tytułu wieczystego użytkowania gruntów, na których stoją nieruchomości należące do osób fizycznych i prawnych.
A ponieważ, zgodnie z polską tradycją, wszelkie opłaty uiszczamy w ostatniej chwili, więc i ostatni dzień marca jest tym, w którym do kas samorządowych wpływają duże pieniądze.
Bogactwo bez wysiłku
Chodzi tu o naprawdę poważne kwoty, bo w latach dziewięćdziesiątych, w ramach polskiej reformy samorządowej, uchwalono przepisy, które wywłaszczyły państwo, zaś własność całego terytorium kraju rozdzieliły między poszczególne gminy. Gminy uzyskały też prawo do niemal nieograniczonego czerpania zysków ze swych terenów.
Zmiany te, choć zgodne z logiką zmian ustrojowych w Polsce, doprowadziły do rozlicznych patologii i nadużyć.
Gminy, na terenie których znajdował się jakiś duży zakład przemysłowy, od razu stawały się bardzo zamożne, bez jakiegokolwiek wysiłku ani „pomyślunku” ze strony mieszkańców.
Wystarczyło, aby zażądały wysokich opłat i podatków od takiego zakładu, za korzystanie z własnego obszaru. Inne, które nie miały takiego szczęścia, pozostawały uboższe, co doprowadziło do dużych i nieuzasadnionych różnic w zamożności rozmaitych obszarów kraju.
Haracz za krokusy
By osiągnąć gminną zamożność nie trzeba było zresztą mieć rozwiniętego przemysłu. Czasem wystarczają interesujące krajobrazy.
Przykładem pazerności stała się tatrzańska Dolina Chochołowska, która kiedyś była własnością państwa. Również i ona została sprywatyzowana w ramach polskiej reformy samorządowej, choć nikt tam nie mieszka. Wprawdzie obszar doliny należał do Tatrzańskiego Parku Narodowego, ale w ramach wywłaszczania naszego państwa, wywłaszczony został też, państwowy przecież TPN.
Aby sprywatyzować Dolinę Chochołowską i przekazać ją w ręce okolicznych wsi, przyjęto kuriozalną formułę prawną, iż dolina ta znajduje się na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego, ale nie jest jego własnością. Należy bowiem do tak zwanej Wspólnoty Leśnej Uprawnionych Ośmiu Wsi z siedzibą w Witowie.
Wspólnota wykazała się zaś typową góralską pazernością. Wycina i sprzedaje drzewa, a u wejścia do Doliny Chochołowskiej postawiła szlaban i budki ze strażnikami – i pobiera opłaty za wstęp do doliny, pięć złotych od osoby. W związku z tym, w sezonie, do kas u wejścia do Doliny Chochołowskiej ustawiają się długie kolejki, co widać zwłaszcza teraz, na początku kwietnia, gdy turyści idą oglądać krokusy w Chochołowskiej.
Członkowie Wspólnoty Ośmiu Wsi koszą zaś grubą kasę, na którą nie zasłużyli – bo to nie oni sprawili, że powstała Dolina Chochołowska gdzie rosną krokusy.
Czas na Janosika
W dodatku, zamożniejsze regiony Polski, które wzbogaciły się w wyniku reformy samorządowej, bardzo niechętnie łożyły na rozwój tych uboższych, sabotując obowiązek kierowania części wpływów do terenów słabiej rozwiniętych.
Przykładem choćby spór o „janosikowe”, którego nie chciała płacić bogata Warszawa.
Zaczęły szerzyć się też korupcja i nepotyzm, co dobrze było widać w ostatnich latach, na przykład przy okazji inwazji elektrowni wiatrowych w naszym kraju.
Tak się bowiem składało, że gdy gmina wyrażała zgodę na postawienie wiatraków na swym terytorium (przekonana do tego stosowną korzyścią majątkową), to wiatraki te nader często budowano na gruntach należących do rodziny wójta oraz członków rady gminy.
Samorządy lokalne są dziś właścicielami dużych pieniędzy, uzyskanych w wyniku pobierania różnych podatków i opłat.
Miasto średniej wielkości otrzymuje nawet i 30 mln rocznie z tytułu należności za użytkowanie wieczyste. Za taką kwotę można zbudować na przykład sześć nowych przedszkoli, których tak dziś brakuje.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia
Opłaty z tytułu użytkowania gruntów są dziś bardzo istotnym źródłem dochodów wielu gmin.
Ponieważ w ciągu ostatniego dziesięciolecia dynamicznie rosły ceny gruntów, również opłaty były regularnie podnoszone, a ich wzrost na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat był bardzo wyraźny.
Dla przykładu – gmina Kraków w 2016 r. odnotowała tylko z tytułu tych opłat wpływy w wysokości 31 810 973 zł, podczas gdy pięć lat wcześniej – w 2011 r. – było to zaledwie 24 827 220 zł.
Budżet Gdańska w ubiegłym roku został natomiast z tytułu opłaty za wieczyste użytkowanie gruntu zasilony kwotą 39 735 771 zł.
To aż o ponad dwukrotnie więcej niż 10 lat wcześniej – policzyła firma Asseco Data Systems.
Zgodnie z planowaną ustawą, przekształcająca użytkowanie wieczyste we współwłasność, w 2018 r. danina z tytułu użytkowania wieczystego zostanie zastąpiona tak zwaną opłatą przekształceniową – która będzie stałą kwotą, bez możliwości ciągłego podnoszenia jej przez samorządy.
I jest to krok w bardzo dobrym kierunku. który być może powściągnie niepohamowane apetyty finansowe lokalnych władców naszego kraju .