Pojawia się szansa, aby wreszcie ucywilizować rabunkową reprywatyzację, prowadzoną w stolicy. Czy władze Warszawy z niej skorzystają?
Podpisanie przez prezydenta Andrzeja Dudę nowelizacji ustawy o gospodarce nieruchomościami (zwanej ustawą o gruntach warszawskich) to prawidłowa decyzja, mogąca ucywilizować rabunkową reprywatyzację, która osiąga apogeum gdy prezydentem stolicy jest Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Prezydent podpisał ustawę po tym, gdy Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało, iż można opublikować większość wyroków Trybunału Konstytucyjnego (oprócz wyroków na temat ustaw dotyczących samego Trybunału). Jeden z tych wyroków, z lipca bieżącego roku) poświęcony był właśnie ocenie zgodności z Konstytucją ustawy o gruntach warszawskich. Prezydent Duda uznał, że wyrok TK, potwierdzający konstytucyjność tej nowelizacji daje mu podstawę do jej podpisania.
Nie tylko w naturze
Przypomnijmy, że ustawa o gruntach warszawskich została przygotowana przez rząd Platformy Obywatelskiej, przy współudziale jej wiceprzewodniczącej Hanny Gronkiewicz-Waltz. Uchwalił ją poprzedni parlament (przy wstrzymujących się glosach PiS), zaś do TK skierował prezydent Bronisław Komorowski, który uważał, iż zawarte w ustawie ograniczenia co do zwracania w naturze nieruchomości przeznaczonych na cele publiczne mogą naruszać prawa byłych właścicieli i ich spadkobierców (a w praktyce, osób skupujących roszczenia reprywatyzacyjne).
Zdanie odrębne do wyroku uznającego konstytucyjność tej ustawy złożyła, z przyczyn formalnych, trójka sędziów nominowanych do TK przez PiS, uznając, iż Trybunał powinien pracować na podstawie nowej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym (którą TK uznał za generalnie niekonstytucyjną). Decyzja o publikacji tego wyroku dezawuuje – i słusznie – zastrzeżenia PiS-owskich sędziów TK, którzy swe zdania odrębne zgłosili zgodnie z linią partii.
Według przepisów znowelizowanej ustawy o gruntach warszawskich, będzie można odmówić zwrotu stołecznych nieruchomości w naturze, gdy są one wykorzystywane na cele publiczne (na przykład szkoły, przedszkola, przychodnie, boiska itp.). Władze miasta, zamiast oddawać taką nieruchomość, będą mogły skorzystać z prawa pierwokupu roszczenia reprywatyzacyjnego do niej.
Pozwalają na to przepisy ustawy, mówiące, że poprzedni właściciel nieruchomości lub jego spadkobierca mogą żądać zwrotu nieruchomości lub jej części, jeżeli stała się ona zbędna na cel określony w decyzji o wywłaszczeniu.
Nieruchomość uznaje się zaś za zbędną, jeżeli pomimo upływu 7 lat od dnia, w którym decyzja o wywłaszczeniu stała się ostateczna, nie rozpoczęto prac związanych z realizacją tego celu, albo przez 10 lat cel ten nie został zrealizowany.
Zgodnie z tymi regulacjami, praktycznie żadne stołeczne grunty znacjonalizowane na podstawie tzw dekretu Bieruta, nie będą mogły być uznane za zbędne – a więc oddawanie ich w naturze stanie się bezprawne.
Cena powinna być jawna
Nowelizacja nakazuje też, by handel roszczeniami reprywatyzacyjnymi odbywał się tylko w formie aktu notarialnego. Ten przepis będzie szczególnie dotkliwy dla prawników, skupujących za bezcen roszczenia reprywatyzacyjne.
W akcie notarialnym ujawniana jest bowiem cena zakupu. Jeżeli cena roszczenia jakiejś nieruchomości uznana zostanie za rażąco niską, będzie można obciążyć nabywców takiego roszczenia podatkiem dochodowym, obliczanym stosownie do aktualnej, rynkowej ceny nieruchomości objętej takim roszczeniem. Doświadczyło tego na przykład już wiele osób sprzedających swoje nieruchomości, które uzgadniały z nabywcą, że w akcie notarialnym podadzą obniżoną cenę transakcji. Poza tym zaś, władze miasta, korzystając z prawa pierwokupu, będą mogły kupować roszczenia reprywatyzacyjne po takiej cenie, za jaką skupują je dziś handlarze – czyli, po bardzo niskiej.
Inna istotna regulacja zawarta w nowelizacji, stanowi, że nie będzie można ustanawiać kuratorów dla osób, co do których istnieją istotne przesłanki do uznania za zmarłe. Oznacza to, że stracą ważność roszczenia do około 2 tys. nieruchomości warszawskich objętych roszczeniami reprywatyzacyjnymi, o zwrot których od zakończenia wojny nie ubiegają się ich byli właściciele lub ich spadkobiercy.
Dotychczas sądy ustanawiają kuratorów dla osób „nieznanych z miejsca pobytu”, nie przejmując się tym, że osoby te nie dają znaku życia, a gdyby żyły to często musiałyby mieć grubo ponad sto lat (no bo przecież teoretycznie mogą tyle żyć). Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz oraz dyrektor stołecznego biura gospodarki nieruchomościami Marcin Bajko zwracali zaś tym kuratorom nieruchomości, choć nie mają prawa do tego (żadne przepisy nie zezwalają na przekazywanie wywłaszczonych nieruchomości „kuratorom osób nieznanych z miejsca pobytu”).
Odpowiedzialność pozostaje
Byli właściciele, ich spadkobiercy oraz prawnicy skupujący roszczenia reprywatyzacyjne nie zostaną oczywiście na lodzie. Mogą ubiegać się o odszkodowania, zaś jedną z form tego odszkodowania może być przyznanie nieruchomości zamiennej o wartości analogicznej do tej, jaką utracili.
Nowelizacja wprowadza jednak pewne ograniczenia w wypłacaniu odszkodowań według pełnej, obecnej wartości nieruchomości przejętych na podstawie dekretu Bieruta. I to właśnie wywołuje zdecydowany sprzeciw byłych właścicieli i ich spadkobierców (a w praktyce, powtórzmy, przede wszystkim osób skupujących za bezcen roszczenia reprywatyzacyjne), którzy boją się, że mogą mieć kłopoty z wyegzekwowaniem od władz stolicy odszkodowań, obejmujących pełną wartość przejętego gruntu oraz tego co przez lata na nim postawiono.
Podpisanie przez prezydenta ustawy o gruntach warszawskich może ucywilizować dzisiejszą rabunkową reprywatyzację w stolicy. Mniej będzie oddawania w naturze, być może ograniczone też zostaną nadzwyczaj wysokie odszkodowania pieniężne, wypłacane z budżetu państwa oraz miasta za grunty przejęte na mocy dekretu Bieruta.
W ubiegłym roku na odszkodowania dla potomków byłych właścicieli i nabywców warszawskich roszczeń reprywatyzacyjnych przeznaczono z publicznej kasy aż 276 mln zł. Roszczeniami reprywatyzacyjnymi jest jeszcze objętych ponad 2,5 tys nieruchomości.
To, że nowelizacja ustawy o gospodarce nieruchomościami stanie się obowiązującym prawem, w żaden sposób nie ogranicza odpowiedzialności prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz i dyrektora Marcina Bajko za dotychczasowy przebieg reprywatyzacji w stolicy.
Zwracanie nieruchomości które już zostały objęte odszkodowaniami na mocy umów podpisanych przez Polskę z państwami zachodnimi, nie odliczanie kosztów włożonych w nieruchomości podczas kilkudziesięciu lat użytkowania przez miasto, bezprawne ich oddawanie kuratorom – to wszystko obciąża panią prezydent i pana dyrektora i może stwarzać uzasadnione przypuszczenie iż dopuścili się oni przestępstw niedopełnienia obowiązków służbowych.
Adwokaci, co faszywie świadczą
Z przykrością trzeba stwierdzić, że w procederze skupywania bezprawnie zwracanych nieruchomości uczestniczą też prawnicy, niektóre osoby wykonujące zawód adwokata, będący przecież profesją zaufania publicznego. Oni świetnie wiedzą, że władze miasta zwracając nieruchomości objęte umowami odszkodowawczymi zawartymi przez Polskę z państwami zachodnimi, łamią prawo. Uczestniczą jednak świadomie w tym procederze.
Co gorsza, adwokaci ci dają fałszywe świadectwo, wskazując, że nie wiadomo, czy obywatel zagraniczny, który utracił w Warszawie nieruchomość, rzeczywiście dostał za nie odszkodowanie – choć przecież doskonale zdają sobie sprawę z tego, że to nie ma żadnego znaczenia. Wystarczy bowiem sam fakt, że chodzi o obywatela obcego państwa, które to państwo dostało odszkodowanie od Polski, co z mocy prawa unieważnia jakiekolwiek roszczenia reprywatyzacyjne.
Trwa obecnie postępowanie prokuratorskie dotyczące nieprawidłowości w warszawskiej nieprawidłowości. Wypada mieć nadzieję, że doprowadzi ono do sporządzenia aktów oskarżenia przeciwko osobom odpowiedzialnym za jej przebieg. Za dużo bowiem było krzywd warszawiaków, mieszkających w zwracanych za bezcen budynkach, aby całej sprawie można udało się „ukręcić łeb”. Jeżeli zaś niektórzy z adwokatów uczestniczących w tym procederze nawet unikną sądów, to nie powinni uniknąć odpowiedzialności dyscyplinarnej za rażące sprzeniewierzenie się z chęci zysku zasadom etyki obowiązującym w ich zawodzie.