Spada kurs szwajcarskiej waluty, a wraz z nim obciążenia kredytobiorców. Na razie jest jednak zbyt wcześnie, by można było mówić o trwałym osłabieniu franka i uldze dla osób spłacających kredyty mieszkaniowe.
Stabilniejsza sytuacja polityczna i gospodarcza w strefie euro wpływa na to, że kurs franka spadł do najniższego poziomu od dwóch lat. Czy można jednak liczyć na prawdziwy przełom, trwałe osłabienie szwajcarskiej waluty i wycenę wyraźnie poniżej granicy 3,5 zł?
Gdy na rynkach panują burzliwe nastroje, inwestorzy od lat lgną do franka niczym do bezpiecznej przystani. Szwajcarska waluta wyraźnie zyskiwała np. podczas światowego kryzysu na przełomie lat 2008 i 2009 oraz w 2011 r., kiedy w posadach chwiała się strefa euro.
Ważnym momentem dla franka było uwolnienie kursu przez Szwajcarski Bank Narodowy na początku 2015 r. Od tego czasu średnia wycena CHF lokowała się blisko granicy 4 zł – i nigdy nie wracała do poprzednich poziomów.
Marzenie, żeby jeszcze osłabł
Frank jest silnie przewartościowany. Praktycznie podczas każdego oficjalnego wystąpienia przedstawiciele SNB podkreślają, że szwajcarska waluta jest zbyt mocna.
Każdy komunikat po posiedzeniu szwajcarskich władz monetarnych także podkreśla fakt silnego przewartościowania franka, konieczność kontynuacji polityki ujemnych stóp procentowych oraz interwencji rynkowych, które mają na celu przeciwdziałanie umocnieniu szwajcarskiej waluty.
Jaka jest skala przewartościowania franka? Według opublikowanego w grudniu 2016 r. raportu Międzynarodowego Funduszu Walutowego na temat Szwajcarii, średni kurs w 2015 r. był zawyżony o 16-23 proc. Ponieważ dziś frank jest o ok. 5 proc. słabszy (w relacji do koszyka walut krajów wchodzących w skład wymiany handlowej ze Szwajcarią), to aktualne przewartościowanie można szacować na ok. 15 proc.
Informacja o fundamentalnym przewartościowaniu wcale jeszcze nie musi oznaczać, że wartość franka szybko wróci do równowagi. Istnieje jednak coraz więcej powodów, by siła szwajcarskiej waluty zaczęła powoli ustępować.
Przede wszystkim, mamy do czynienia ze stabilizacją sytuacji politycznej oraz gospodarczej w strefie euro. Biorąc pod uwagę wynik wyborów we Francji oraz w Holandii, a także sondaże w Niemczech, ryzyko rozpadu obszaru wspólnej waluty zauważalnie się zmniejszyło. Kupowanie franka w celu zabezpieczenia się przed negatywnym rozwojem sytuacji w Europie wydaje się zatem coraz mniej uzasadnione.
Warto także zwrócić uwagę, że przetrzymywanie kapitału w bezpiecznych szwajcarskich aktywach może narażać na straty, jeżeli frank nie będzie zyskiwał na wartości. Stopy procentowe są tam na ujemnym poziomie, a obligacje skarbowe mają negatywne rentowności.
Najprawdopodobniej również SNB nadal będzie stosował bardzo łagodną politykę pieniężną połączoną z interwencjami walutowymi. Wycofanie się z niej w najbliższych latach jest bardzo mało prawdopodobne – przewiduje portal Cinkciarz.pl. To powinien być kolejny argument, by skala zakupów szwajcarskiej waluty, prowadząca do wzmocnienia się franka została ograniczona.
Frankowicze czekają na przełom
Zmniejszenie się ryzyka w globalnej gospodarce i stabilizacja w strefie euro, połączone z ujemnymi stopami procentowymi w Szwajcarii oraz interwencjami Szwajcarskiego Banku Narodowego w celu osłabienia franka, to idealny scenariusz osłabienia się tej waluty.
W najbliższych miesiącach, jeżeli sytuacja w strefie euro nie ulegnie znacznemu pogorszeniu, powinniśmy więc obserwować powolny spadek wartości szwajcarskiej waluty.
Realnym scenariuszem jest obniżenie się kursu o ok. 5 proc. do końca roku, czyli spadek do przedziału 3,65-3,7 zł.
W bardzo optymistycznym rozwoju sytuacji, czyli zredukowaniu przewartościowania franka do minimum, można nawet oczekiwać obniżenia się kursu poniżej granicy 3,5 zł.
Ten scenariusz wymagałby jednak przynajmniej kilku kwartałów stabilnej sytuacji globalnej i praktycznie całkowitego zaniku niebezpieczeństwa rozpadu strefy euro.
Na razie jest jeszcze zbyt wcześnie, by liczyć na tak fundamentalny przełom.