6 listopada 2024

loader

Deweloperom dmie w żagle

fot. Pexels

Deweloperzy działający na siedmiu największych rynkach w Polsce sprzedali w kwietniu około 5 tys. mieszkań, najwięcej od piętnastu miesięcy – wynika z danych Otodom Analytics. Jak podano, nadal kurczy się oferta lokali, w kwietniu spadła poniżej 44 tys.

W analizie przekazano, że kwietniowa sprzedaż deweloperów jest o prawie 10 proc. wyższa niż w marcu i prawie 50 proc. wyższa niż analogicznym okresie ubiegłego roku. Zdaniem analityków, ożywienie na rynku potwierdza także kolejny miesiąc z wysoką liczbą nowych rezerwacji. Potencjalni kupujący zarezerwowali w kwietniu ponad 2,9 tys. mieszkań, czyli ponad dwa razy więcej niż np. latem ubiegłego roku.

W kwietniu najwięcej mieszkań, prawie 1,7 tys., sprzedali deweloperzy z Warszawy. Tym samym odpowiadali za jedną trzecią transakcji odnotowanych na siedmiu głównych rynkach – poinformowano. Jak podkreślono, w ujęciu rocznym króluje Gdańsk z ponad 90 proc. wzrostem rok do roku. Wskazano, że jest to efekt niskiej bazy i słabej sprzedaży wiosną ubiegłego roku. Niemniej, biorąc pod uwagę wyniki gdańskich deweloperów z lat 2019 – 2022 widać, że ich obecna sprzedaż plasuje się powyżej średniej – stwierdzono.

Zdaniem eksperta rynku mieszkaniowego Otodom Analytics Marcina Krasonia, za wiosennym ożywieniem stoi kilka czynników, które przełożyły się na dobre wyniki sprzedażowe. „Po pierwsze, już od ponad pół roku mamy do czynienia ze stabilizacją stóp procentowych. Ponadto poluzowanie rekomendacji KNF dotyczące zasad badania zdolności kredytowej rozgrzało rynek kredytów hipotecznych, co bezpośrednio wpłynęło na poziom sprzedaży. Nie bez znaczenia jest też nadchodzący program Bezpieczny Kredyt 2 proc. Ma on wprawdzie zacząć działać w wakacje, ale część potencjalnych kredytobiorców już dziś rezerwuje mieszkania. Co więcej, osoby nieuprawnione do skorzystania z programu też ruszyły na zakupy, w obawie o coraz mniejszy wybór” – ocenił ekspert.

Według danych Otodom Analytics, kwiecień był ósmym z ostatnich dziewięciu miesięcy, w którym deweloperzy sprzedali więcej mieszkań niż wprowadzili na rynek. Na siedmiu największych rynkach w Polsce oferta powiększyła się o 3 tys. nowych lokali. Jak podkreślono, choć jest to o 3,5 proc. więcej niż w marcu i najwięcej od listopada ubiegłego roku, jednak nadal niewiele w stosunku do poziomu sprzedaży.

To powoduje, że poszukujący mieszkania mają do wyboru coraz mniejszą pulę lokali. Pod koniec kwietnia było to 43,7 tys. ofert dostępnych na siedmiu głównych rynkach, niewiele więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku (wzrost o 1,3 proc.) i mniej niż w marcu i lutym tego roku. Kwiecień był już trzecim miesiącem z rzędu, w którym odnotowano spadek oferty o 3-4 proc. – podkreślono.

„Kurcząca się oferta, czyli sytuacja, w której popyt przewyższa podaż, prowadzi zwykle do wzrostu cen. Nie widać za bardzo na rynku przesłanek do tego, by mogły one spadać. Deweloperom nie brakuje pozwoleń na budowę, niewykluczone więc, że gdy wyższy popyt się utrwali, pojawi się więcej nowych inwestycji” – tłumaczy Krasoń.

W publikacji zauważono, że istotnym wskaźnikiem obrazującym sytuację na danym rynku jest zestawienie wielkości oferty z bieżącą sprzedażą. „Tak zwane tempo wyprzedaży, mówi o tym, jak szybko wyprzedałaby się cała oferta przy utrzymaniu obecnego tempa sprzedaży, ale bez nowych wprowadzeń. Biorąc pod uwagę sprzedaż za ostatnie 3 miesiące, najgorzej wygląda to dziś w Krakowie i Warszawie (wskaźnik wynosi mniej niż 2,5 kwartału). W nieco lepszej sytuacji są kupujący z Wrocławia i Trójmiasta, w których czas wyprzedaży oferty oscyluje wokół 3 kwartałów. Dla porównania warto dodać, że na przełomie lata i jesieni 2022 r. na wszystkich badanych rynkach było to 5-8 kwartałów” – przypomniano.

Dodano, że rynek w równowadze to, co do zasady, taki, na którym czas wyprzedaży wynosi 4-5 kwartałów.

„Widać wyraźnie, że w kilku dużych miastach popyt znacząco przewyższa podaż i jeśli stan ten utrzyma się jeszcze kilka miesięcy, to możemy tam obserwować szybsze wzrosty cen” – stwierdził Krasoń.

Ekspert podkreślił, że ożywienie na rynku, choć może napawać optymizmem, jest – póki co – dość chybotliwe.

pwr/pap

Redakcja

Poprzedni

„Belka” do przeróbki?

Następny

Kwaśne plony