8 listopada 2024

loader

Drożyzna wygania nas w świat

fot. Unsplash

– Wiele krajów Europy jest dostępnych cenowo dla Polaków, co wynika częściowo z inflacji w naszym kraju, a z drugiej – z długofalowego trendu rozwoju gospodarczego Polski – uważa prof. Paweł Baranowski z Wydziału Ekonomiczno-Socjologicznego Uniwersytetu Łódzkiego.

„Wiele krajów Europy jest dostępnych cenowo dla Polaków, co wynika częściowo z inflacji w naszym kraju, a z drugiej – z długofalowego trendu rozwoju gospodarczego Polski. I to dobrze. Pamiętamy, że 10-15 lat temu wyjazd do krajów UE tzw. zachodnich wiązał się z wyrzeczeniami. To nie były ceny, z jakimi mieliśmy do czynienia w kraju. Ja sam w czasie podróży przeliczałem różne waluty na złote, a w tej chwili w krajach takich jak Hiszpania, Portugalia czy Włochy widzimy, że te ceny nie są dużo wyższe niż w Polsce” – podkreślił prof. Paweł Baranowski z Katedry Ekonometrii Wydziału Ekonomiczno-Socjologicznego Uniwersytetu Łódzkiego.

W opinii ekonomisty wiele europejskich krajów poziomem cen usług turystycznych dorównuje Polsce; niektóre są wręcz tańsze. „Oczywiście, wybierając się za granicę, należy doliczyć wyższe koszty podróży, a ceny lotów – z powodu wzrastających kosztów energii – będą również rosły. W horyzoncie wykraczającym poza te i następne wakacje, ceny podróży lotniczych z pewnością będą rosły z powodu regulacji klimatycznych” – dodał.

Co ciekawe, zdaniem prof. Baranowskiego, ceny nad polskim morzem nie odbiegają od tych obowiązujących na wybrzeżu Bałtyku w Niemczech Wschodnich, co może stanowić ciekawą wakacyjną alternatywę. Jednocześnie ekspert przypomniał, że Niemcy są dość niejednorodne pod względem cen i dlatego ich wschodnia część może być cenowo dostępna dla Polaków, a inne landy – już niekoniecznie.

„Z pewnością za wakacje – w kraju i poza nim – zapłacimy więcej niż rok temu, na co nakłada się wzrost cen prawie wszystkich kategorii towarów i usług. Rekordową inflację odnotowaliśmy w lutym – wynosiła ponad 18 proc. rok do roku. W tej chwili jest nieco mniejsza, ale pamiętajmy, że wciąż ceny rosną w tempie ponad 10 proc. i to raczej się nie zmieni szybko” – zaznaczył ekonomista.

Jak wyjaśnił, z pewnością na ceny w kraju wpłynęła wojna w Ukrainie, należy jednak pamiętać, że jeszcze przed jej wybuchem inflacja w Polsce była powyżej celu.

„O tym wiele osób już zapomniało. Co więcej, inflacja bazowa, czyli wyczyszczona z ruchów cen zewnętrznych takich towarów jak żywność i energia, które nie pozostają pod kontrolą polityki gospodarczej, również przed wojną w Ukrainie była bardzo wysoka, a obecnie wynosi ok. 10 proc.” – przypomniał ekspert.

Prof. Baranowski zauważył też, że wiele osób niżej uposażonych czy zatrudnionych w sferze budżetowej, gdzie wynagrodzenia nie rosną tak szybko jak inflacja, nie będzie mogło pozwolić sobie na atrakcyjne spędzenie urlopu i wyjazdy – i to mimo takich świadczeń jak 500 plus.

„Świadczenia te pozwalają przede wszystkim ograniczyć ubóstwo; to było widać zarówno w statystykach, jak i naocznie, że po ich wprowadzeniu dzieci w trudnej sytuacji finansowej znacząco ubyło. Oczywiście, gdy dana rodzina zaspokoiła pierwsze potrzeby, mogła wydać te pieniądze na rzeczy mniej niezbędne do przeżycia, jak wakacje, które są dobrem wyższego rządu. Wydaje mi się jednak, że dla wielu osób obecna sytuacja staje się tak trudna, że świadczenia będą przeznaczane na zaspokojenie potrzeb pierwszego rzędu, a więc wakacje zejdą na drugi plan” – uważa ekonomista.

Ekspert przytoczył też statystyki organizacji hotelarskich, z których wynika, że średnia długość pobytu w polskich hotelach wynosi obecnie ok. 3 dni, a jeszcze 2-3 lata temu, było to 5-6 dni.

„Być może oszczędnościowym rozwiązaniem jest pojechanie na wakacje do rodziny, w mniej uczęszczane miejsce albo po prostu blisko, aby nie wydawać zbyt dużo na transport. Pamiętajmy, że koszty przejazdów są duże, wiele autostrad jest płatnych; A2 czy A4 należą do najdroższych – nie tylko w Polsce, ale i w Europie” – dodał.

tr/pap

Redakcja

Poprzedni

Taki mamy, niestety, klimat

Następny

Najgorsze już za nami?