2 grudnia 2024

loader

Elektryki miażdżą

fot. Unsplash

Specyfika budowy samochodów elektrycznych może wpływać na koszty likwidacji szkód. Na przykład częściej niż w przypadku samochodów tradycyjnych, może dochodzić do tzw. szkody całkowitej – mówi ekspert Polskiej Izby Ubezpieczeń Łukasz Kulisiewicz.

Według licznika elektromobilności Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych w końcu września tego roku w Polsce było zarejestrowanych łącznie 57 256 osobowych i użytkowych samochodów z napędem elektrycznym. Przez pierwsze dziewięć miesięcy tego roku ich liczba zwiększyła się o 18 995 sztuk, tj. o 44 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2021 r.

Dynamiczny wzrost liczby pojazdów elektrycznych zauważają także polskie firmy ubezpieczeniowe. Zdaniem eksperta w Polskiej Izbie Ubezpieczeń Łukasza Kulisiewicza w ciągu najbliższych 12 miesięcy, ubezpieczyciele zlikwidują około 7-8 tys. szkód z OC i AC tego typu pojazdów.

„W skali rynku ubezpieczeń komunikacyjnych, na którym w 2021 r. zlikwidowaliśmy około 1,9 mln szkód z OC i AC rocznie, te dotyczące +elektryków+ mają, póki co, niewielkie znaczenie i zakłady ubezpieczeń nie sygnalizują problemów z likwidacją szkód” – powiedział. Jednocześnie zwrócił uwagę, że specyfika budowy tego typu pojazdów może wpływać na koszty likwidacji szkód.

„Na przykład częściej niż w przypadku samochodów tradycyjnych, może dochodzić do tzw. szkody całkowitej. Orzeka się ją wówczas, gdy ze względu na wysokie koszty naprawy, jest ona nieopłacalna ekonomicznie. Tymczasem w przypadku uszkodzenia samochodu elektrycznego np. wymiana baterii i specyficznego osprzętu pociąga za sobą znaczne wydatki” – zaznacza Kulisiewicz.

Analityk z Polskiej Izby Ubezpieczeń Monika Chłopik zwraca jednak uwagę, że ze względu na wciąż niewielką liczbę samochodów elektrycznych na dziś nie ma w zasadzie różnicy w kalkulacji składek dla aut elektrycznych i z napędem tradycyjnym.

„Oczywiście nie jest uwzględniana pojemność silnika, której w przypadku aut elektrycznych nie ma. Przy czym warto pamiętać, że na wysokość składki wpływ ma nie tylko typ czy rodzaj pojazdu, ale przede wszystkim profil kierującego. Ubezpieczyciele biorą pod uwagę m.in. jego wiek, historię szkód, okres posiadania prawa jazdy, miejsce i sposób użytkowania pojazdu i wiele innych czynników” – zauważa Chłopik.

Dodała, że każdy zakład ubezpieczeń samodzielnie ustala parametry służące do wyliczania składek. „W miarę zwiększania się liczby samochodów z napędem elektrycznym na naszych drogach, z pewnością będą pojawiały się specyficzne dla tych pojazdów parametry służące do kalkulacji składek” – stwierdza.

W październiku Polskie Obserwatorium Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego ITS zamieściło na swojej stronie informację, że szwajcarski oddział ubezpieczyciela AXA powołując się na swoje dane poinformował, że pojazdy elektryczne ulegają wypadkom o 50 proc. częściej niż samochody z napędem konwencjonalnym.

Najbardziej prawdopodobnym powodem ma być większe przyspieszenie w szczególności mocniejszych samochodów elektrycznych. Dane te nie zostały jednak opublikowane, a niemiecki oddział AXA przekazał w osobnym komunikacie prasowym, że jego dane z rynku niemieckiego nie prowadzą do tego samego wniosku. Rzecznik Prasowy Instytutu Transportu Samochodowego Mikołaj Krupiński pytany o wypadkowość aut elektrycznych zaznaczył, że takie analizy nie były jeszcze w ITS prowadzone. Zwrócił jednak uwagę, że w tzw. karcie wypadku drogowego nie ma informacji na temat typu napędu pojazdów, „toteż służby odpowiedzialne za ruch drogowy nie mają takich statystyk”. „Polskie Obserwatorium Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego ITS, na chwilę obecną, również nie agreguje takich informacji” – mówi.

Krupiński dodał, że pojazdy elektryczne, w kwestii bezpieczeństwa czynnego oraz biernego, podlegają tym samym wymaganiom i normom jak pojazdy z konwencjonalnym napędem. „Niemniej ich konstrukcja, czyli m.in. duża i ciężka bateria – auta elektryczne są o ok. 30 proc. cięższe niż konwencjonalne – sprawiają, że w konfrontacji z lżejszym pojazdem spalinowym, to one mogą mniej ucierpieć podczas kolizji” – dodaje.

Okres jesienno-zimowy – podkreśla – wymaga od kierujących pojazdami wzmożonej ostrożności, a szybko zapadający zmrok, opady atmosferyczne, zalegające na drogach liście oraz ujemne temperatury utrudniają jazdę, „dlatego bez względu na źródło, czy rodzaj napędu pojazdu, warto zachować zwiększoną uwagę i koncentrację, łagodniej obchodzić się z pedałem gazu oraz zwiększyć dystans przed poprzedzającymi pojazdami”.

„Te rady nie powinny być także obce kierowcom pojazdów elektrycznych, które nierzadko legitymują się dużymi mocami silników i przyspieszeniami niemal jak w autach wyścigowych – nieobeznany z elektromobilnością kierowca z łatwością może przekroczyć dopuszczalną prędkość lub spowodować wypadek na śliskiej nawierzchni, zwłaszcza jeśli prowadzi kilkusetkonne auto” – zauważa.

tr/pap

Redakcja

Poprzedni

Nie ma co miło wspominać. Wywiad z Bogusławem Liberadzkim

Następny

Co dalej z Michniewiczem?