2 grudnia 2024

loader

Emerytury na cienkim lodzie

ZUS gwarantuje nam wyższe świadczenia niż OFE. Tyle, że ta przewaga zależy od możliwości budżetu państwa, które w przyszłości dramatycznie się skurczą.

246 proc. – o tyle zwiekszyły się średnio w latach 1999 – 2016 nasze składki emerytalne gromadzone w otwartych funduszach emerytalnych. W tym samym czasie skumulowana, łaczna waloryzacja składek emerytalnych w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych wyniosła 264,6 proc. czyli znacząco więcej. Oznacza to, że dla przyszłych emerytów odkładanie składek w ZUS jest rozwiązaniem lepszym finansowo niż przekazywanie ich do OFE. Tę waloryzację widzimy w pismach otrzymywanych z ZUS, pokazujących jak hipotetycznie powinna rosnąć nasza przyszła emerytura. Po prostu, świadczenia z ZUS będą wyższe niż z OFE i co do tego na razie nie ma żadnych wątpliwości.

Powszechny przekręt emerytalny

Na dobrą sprawę, wątpliwości nigdy zresztą nie było, bo reforma emerytalna w 1999 r. została wprowadzona właśnie po to, aby obniżyć emerytury Polaków. Tyle, że rząd Jerzego Buzka, który jest za to odpowiedzialny oraz twórcy tej reformy świadomie kłamali, wiedząc, że jeśli powiedzą ludziom prawdę o tym co ich czeka, to będą oni buntowac się przeciwko przymusowi należenia do OFE. Wtedy mogłaby zaś nie udać się obniżka emerytur, a fundusze inwestycyjne i banki które zakładały OFE, nie uzyskałyby zaplanowanych zysków, ściąganych z naszych składek emerytalnych.
Na szczęście dla wszystkich, którzy byli zaanagażowani w reformę emerytalną z 1999 r., operacja wprowadzania ludzi w błąd udała się bardzo dobrze. Dopiero w 2003 r zaczęły ukazywać się informacje o tym, że ta reforma w istocie jest przekrętem i oszustwem. Tyle, że wtedy ci, którzy mieli na niej zarobić, już zarobili i dostali swoje „działki”. Mechanizmy korupcyjne towarzyszące reformie z 1999 r. dobrze opisał Mitchell Orenstein w książce „Prywatyzacja emerytur”.
Twórcy i organizatorzy tamtej reformy nie ponieśli zaś ani odpowiedzialności karnej (z art.286. § 1 kodeksu karnego: Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do lat ośmiu), ani konstytucyjnej, politycznej – i naturalnie nigdy jej nie poniosą.

My traciliśmy, oni zarabiali

To, jak bardzo powszechne towarzystwa emerytalne, czyli prywatne firmy zarządzające OFE, utuczyły się na polskich składkach emerytalnych, wiadomo nie od dziś. Wiadomo także, że ZUS-owi nie zdarzały się i nie zdarzą wpadki takie jak w OFE, gdy np. w 2008 r. z funduszy wyparowało aż 22 mld zł emerytalnych oszczędności Polaków – co nie było zresztą jedyną stratą jaką w swych dziejach poniosły OFE.
Te i inne pieniędze przeznaczone na emerytury zostały stracone w wyniku nieudolności oraz braku staranności menadżerów z powszechnych towarzystw emerytalnych, którzy zupełnie się nie przejmowali tym, w jakich papierach wartościowych lokują gromadzone składki. Ich dochody osobiste w żadnym stopniu nie zależały bowiem od tego, czy pieniądze przyszłych emerytów bedą pomnażane (do czego teoretycznie zostały powołane OFE) czy też marnowane. Menadżerowie i szefowie towarzystw emerytalnych wiedzieli, że ich zarobki mogą tylko rosnąć, było więc im absolutnie obojętne, że emeryci tracą.
We wspomnianym, fatalnym dla przyszłych emerytów 2008 r. powszechne towarzystwa emerytalne ściągnęły z naszych składek największy haracz od czasu wprowadzenia reformy – aż 1,8 mld zł. Łączna kwota wynagrodzeń w PTE wyniosła zaś 101 mln zł – o prawie 7 mln zł więcej niż w 2007 r. W 2009 r. pracownicy i kadra towarzystw emerytalnych dostali kolejne podwyżki bo OFE zanotowały lepsze wyniki niż rok wcześniej i szefowie PTE z dumą opowiadali o osiągniętych zyskach (gdy w 2008 r. stracili 22 mld cudzych pieniędzy to byli znacznie mniej rozmowni).

Przyrosty politycznie pędzone

Dziś szefowie powszechnych towarzystw emerytalnych chwalą się tym, że od 1999 r zarobiły więcej niż wyniósł średni wzrost kursów akcji na warszawskiej giełdzie. Rzeczywiście, indeks WIG wzrósł w tym czasie o 197,3 proc., a więc mniej niż wspomniane 246 proc. osiągnięte przez OFE.
Tyle tylko, że te 246 proc. wzrostu fundusze mogły uzyskać wyłącznie dlatego, iż do ubiegłego roku miały pewny, zagwarantowany przez państwo, zysk z tytułu inwestowania w obligacje Skarbu Państwa. Obligacje te państwo musiało wykupić od OFE w określonym czasie po ustalonym oprocentowaniu.
Wyniki osiągane przez OFE mogły i powinny zresztą być dużo lepsze, przewyższające waloryzację skladek emerytalnych w ZUS, czyli 264,6 proc. Nie były, z powodu nadzwyczaj wysokiego haraczu, jaki powszechne towarzystwa emerytalne ściągały dla siebie z naszych składek.
Wszystko to nie zmienia faktu, że wysokość waloryzacji składek emerytalnych w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych zależy od decyzji politycznej, czyli od władzy. Władza może bowiem zmienić wskaźnik waloryzacji i regulować wzrost składek emerytalnych według własnego widzimisię – a raczej według możliwości i potrzeb budżetu oraz oceny znaczenia elektoratu jaki stanowią ludzie wybierający się na emerytury. ZUS nie tyle więc pomnaża składki emerytalne, co ma je powiększane poprzez urzędową waloryzację.
Wzrost składek w otwartych funduszach emerytalnych także w dużym stopniu był zależny od ram prawnych w jakich funkcjonowaly fundusze – a więc od politycznych decyzji władzy. Jednak przynajmniej część osiąganego wzrostu kapitałów OFE musiały wypracować. Warto i to brać pod uwagę, gdy mówi się o różnicach w efektywności pomnażania składek emerytalnych w OFE i ZUS.

W czarnej dziurze

Wreszcie, nie wolno zapominać, że w pierwszym, państwowym filarze emerytalnym jaki stanowią świadczenia z ZUS, nieuchronnie rośnie dziura, w którą emeryci wpadną około 2030 roku, a więc już za 14 lat. Jak przewidują symulacje sporządzone przez ZUS, na wypłaty emerytur zabraknie wtedy 90 miliardów złotych rocznie.
Nasze państwo może sobie poradzić z dopłacaniem do emerytur z ZUS nawet i 60 mld zł rocznie (w ubiegłym roku dopłata budżetowa do emerytur wyniosła 42 mld zł). Na pewno nie będzie jednak w stanie dopłacać 90 mld zł rocznie. Wtedy przyjdzie nam zapomnieć i o waloryzacji emerytur, i o tym, że bardziej opłacało się gromadzić składki emerytalne w ZUS niż we OFE.
A decydenci, snujący ambitne plany rozwoju kraju, oczywiście nie myślą o tym co stanie się za 14 lat z emerytami – i nie mają na razie żadnego pomysłu na załatanie tej dziury.

trybuna.info

Poprzedni

Wojny w Jemenie ciąg dalszy

Następny

Trzeba walczyć!