Jeśli pieniądze są duże, to warto pogłówkować nad tym, jak je można wyprowadzić.
Kleszczów to najbogatsza gmina w Polsce, co przekłada się i na indywidualną zamożność jej mieszkańców. Pieniądze dostaje od państwa – a konkretnie, od państwowej kopalni węgla brunatnego Bełchatów, która właśnie na terenie gminy Kleszczów ma jedną ze swych odkrywek.
Bogaci budzą naturalne zainteresowanie – więc i Najwyższa Izba Kontroli zajęła się finansami gminy Kleszczów.
Urzędnicy razem z przedsiębiorcami
W wyniku raportu pokontrolnego dotyczącego działalności Fundacji Rozwoju Gminy Kleszczów, Centralne Biuro Antykorupcyjne wszczęło postępowanie w sprawie działania na szkodę majątkową tej fundacji – czyli działań, służących wyprowadzaniu z niej pieniędzy na rzecz osób prywatnych. Powody ku temu były dosyć mocne, ponieważ Najwyższa Izba Kontroli negatywnie oceniła działalność Fundacji Rozwoju Gminy Kleszczów.
Okazało się, że fundacja po preferencyjnych cenach sprzedawała grunty bez sprawdzenia wiarygodności finansowej inwestorów, którzy mieli uruchamiać na nich produkcję i tworzyć miejsca pracy. Oczywiście, nie robili tego. W żadnej z dziewięciu zbadanych przez NIK spraw przedsiębiorcy nie wywiązali się z zawartych umów – a mimo to Zarząd Fundacji nie skorzystał z możliwości odkupu od nich ziemi.
W efekcie fundacja straciła ponad 9 mln zł, czym jej władze się zbytnio nie przejęły. Przedsiębiorcy wykorzystali zaś możliwość zakupu taniego gruntu do osiągnięcia ogromnych korzyści finansowych, między innymi dzięki sprzedaży lub wzrostowi cen tych nieruchomości. Trudno przypuścić, by wszytko to obyło się bez wręczania korzyści majątkowych osobom, które dogadywały te umowy z przedsiębiorcami.
Kasa z porozumienia stron
NIK negatywnie oceniła także politykę wynagrodzeń prowadzoną w kleszczowskiej fundacji. Zdaniem NIK ewidentnym działaniem na szkodę fundacji. było wypłacenie w 2014 r. byłemu prezesowi fundacji, który za porozumieniem stron odchodził z pracy w niej, odszkodowania w wysokości ponad 600 tys. zł brutto. Odszkodowanie wypłacane przy odejściu za porozumieniem stron to oczywisty ewenement.
Zezwalał na to jednak podpisany przez zarząd fundacji (czyli i przez wspomnianego prezesa) rok wcześniej aneks do umowy o pracę prezesa Fundacji Rozwoju Gminy Kleszczów.
Zapis ów, kuriozalny ale często wykorzystywany w Polsce do wyłudzania pieniędzy z różnych instytucji, stanowił, że w momencie odejścia z fundacji, bez względu na okoliczności rozwiązania umowy, prezesowi przysługuje odszkodowanie w wysokości wynagrodzenia, jakie otrzymywałby do końca umowy, czyli do 2018 r.
Takie poczynania ludzi kierujących kleszczowską fundacją mogą rodzić podejrzenie, iż była to grupa osób działających wspólnie w porozumieniu, w celu wyprowadzenia kasy z fundacji. Szkopuł jednak w tym, iż formalnie cały ten przekręt mógł nie naruszyć żadnych przepisów polskiego prawa.
Niewykluczone zatem, że postępowanie CBA – prowadzone na razie, co trzeba podkreślić, w sprawie, a nie przeciwko komukolwiek – zakończy się niczym. Osoby, które skutecznie wyprowadziły kasę z kleszczowskiej fundacji będą zaś mogły w majestacie prawa uchodzić za uczciwych.