Sądy nie muszą brać pod uwagę opinii szefa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jeśli jednak zechcą wziąć, to skutki dla frankowiczów mogą być opłakane.
Stosowane przez mBank postanowienia, określające reguły zmiany oprocentowania kredytów hipotecznych zaciągniętych we frankach, są w całości niedozwolone – uznał właśnie prezes Urzędu Konkurencji i Konsumentów w tak zwanym „istotnym poglądzie”.
Jest to wyraźny głos wskazujący, że to kredytobiorcy spłacający te kredyty mają rację, a nie mBank, niemiecki bank komercyjny działający w Polsce. Głos to może i istotny, ale dla nikogo nie wiążący.
Sześć lat daremnej walki
Już od prawie od sześciu lat trwa postępowanie sądowe przeciwko mBankowi, rozpoczęte z powództwa 1247 kredytobiorców. Uważają oni, że bank ten w umowach kredytów hipotecznych narzucał im niedozwolone postanowienia, przyznające bankowi dowolność w ustalaniu kursu franka wobec złotego. A właśnie przeciwko manipulacjom kursem franka przez banki komercyjne protestują dziś poszkodowani „frankowicze” w całej Polsce.
To pierwszy w Polsce pozew zbiorowy wobec banku, którego dopuszczalność uznały sądy.
Dotychczas doświadczenia mieszkańców naszego kraju, występujących na drogę sądową przeciw bankom komercyjnym były smutne. Nabierani przez prawników, obiecujących im łatwe sukcesy, tracili czas i pieniądze.
Podobnie było – i jest nadal – z klientami, którzy rozpoczęli proces z mBankiem. Minęło niemal sześć lat i nie osiągnęli żadnego wymiernego sukcesu. Czy teraz wreszcie coś się zmieni?
Niemiecki bank bardzo mocno uczestniczył w upowszechnianiu ryzykownych kredytów frankowych na polskim rynku. Udzielił ich ponad 70 tys., a na koniec ubiegłego roku miały one wartość ok. 19 miliardów złotych ( 5 miliardów franków).
Na bakier z prawem
Działania mBanku już dawno budziły zastrzeżenia naszego Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz wymiaru sprawiedliwości.
Na początku 2010 r. Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wydał wyrok, stwierdzający, że niedozwolony jest zapis, stosowany przez mBank w umowach kredytowych, przyznający mBankowi możliwość w zasadzie dowolnego ustalania kursu złotego do franka. Kierownictwo mBanku oczywiście korzystało z tej możliwości, wyznaczając cenę szwajcarskiej waluty na poziomie korzystnym dla banku.
W wyniku tego wyroku, inkryminowany zapis został wpisany do rejestru klauzul zakazanych prowadzonego przez UOKiK. Na tej podstawie 1247 kredytobiorców wniosło przeciw mBankowi pozew zbiorowy.
W maju ubiegłego roku Sąd Apelacyjny w Szczecinie wydał prawomocny wyrok stwierdzający, że bezskuteczny jest bankowy tytuł egzekucyjny w sprawach, dotyczących należności z tytułu kredytów we frankach udzielonych przez mBank.
Wyrok stanowił, że stosowane przez mBank zapisy waloryzujące kurs szwajcarskiej waluty są sprzeczne z dobrymi obyczajami oraz naruszają interesy kredytobiorców. W związku z tym, nie mogą wiązać stron umowy.
Natomiast w styczniu 2016 r. UOKiK nałożył na mBank karę w wysokości 6.59 mln zł za nieuwzględnianie ujemnego oprocentowania kredytów we frankach. Niemiecki bank miał prawo odwołania się do sądu, więc kary jeszcze nie zapłacił.
UOKiK wspiera kredytobiorców?
Wspomnianych 1247 kredytobiorców dochodzi od mBanku odszkodowania, w związku ze stosowaniem przez bank niedozwolonego postanowienia, które zbyt ogólnikowo i nieprecyzyjnie określało przesłanki zmiany oprocentowania.
W postanowieniu tym niemiecki bank nie wskazał dokładnie parametrów, od których zależy zmiana oprocentowania, oraz przyznał sobie swobodę w decydowaniu o tym, czy oprocentowanie zmienia.
W rezultacie, kredytobiorca nie miał możliwości zweryfikowania czy uzasadnione są zmiany wysokości oprocentowania narzucone przez bank. Tym samym, ryzyko zmiany oprocentowania hipotecznych umów kredytów frankowych, zawieranych nawet na 30 lat, zostało przeniesione całkowicie na klientów mBanku.
Na wniosek Miejskiego Rzecznika Konsumentów w Warszawie, prezes UOKiK przygotował tzw. „istotny pogląd” w sporze sądowym pomiędzy klientami mającymi kredyty hipoteczne we frankach a mBankiem.
UOKiK podzielił stanowisko klientów, procesujących się z niemieckim bankiem o odszkodowanie. Jak powiedział prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów Marek Niechciał, w „istotnym poglądzie” UOKiK uznał, że postanowienie występujące w tych umowach kredytowych jest niedozwolone w całym zakresie. W związku z tym, nie wiąże ono konsumentów. Ponieważ zaś oprotestowane postanowienie określa tak istotny element umowy kredytowej jakim są przesłanki zmiany oprocentowania, więc nieważność tego postanowienia może powodować nieważność całej umowy.
Pogląd w istocie nieistotny
Teoretycznie, ów „istotny pogląd” wyrażony przez prezesa UOKiK może przybliżać 1247 klientów mBanku do wywalczenia w sądzie odszkodowania. W praktyce jednak, to „istotne” stanowisko prezesa UOKiK jest zupełnie nieistotne.
Prezes UOKiK nie zrobił bowiem niczego innego, niż powtórzenie, że postanowienie stosowane w umowie kredytowej przez Mbank jest niedozwolone. Tyle, że wiadomo o tym już od 2010 r., gdy postanowienie to zostało wpisane przez UOKiK do rejestru klauzul niedozwolonych.
Kierownictwo UOKiK tymczasem przywiązuje dużą wagę do przedstawionego tu „istotnego poglądu”. Podkreśla, że prezes UOKiK po raz pierwszy skorzystał z tego instrumentu, zaś możliwość wyrażania „istotnych poglądów” w sprawach z zakresu ochrony konkurencji i konsumentów dała mu nowelizacja ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów.
Jak wskazuje UOKiK, istotny pogląd w sprawie to stanowisko, w którym Urząd może dzielić się z sądem swoją wiedzą i wspierać w kompleksowym rozwiązaniu sporu.
Prawda jest jednak taka, że nigdy nie było żadnych przepisów, które uniemożliwiałyby prezesom UOKiK wyrażanie poglądów w rozmaitych sprawach. To, że dotychczas takich poglądów nie wypowiadali, wynikało raczej z ich opieszałości, a nie z braku odpowiednich regulacji.
A poza tym, tak jak wcześniej, tak również i obecnie, żadne mniej czy więcej „istotne poglądy” płynące ze strony UOKiK nie są wiążące dla sądów. I tylko od sędziów zależy, czy zechcą oni wziąć je pod uwagę.
Wreszcie, jak wskazuje sam UOKiK, ocena prawna przedstawiona w wydanym poglądzie nie może stanowić żadnego odniesienia dla innych podobnych spraw.
W praktyce, dla klientów mBanku, oraz dla wszystkich innych frankowiczów poszkodowanych przez banki komercyjne, nic więc się nie zmieniło.
Prezes Marek Niechciał ma zresztą tego świadomość gdyż mówi: „Mimo, że ostateczna decyzja należy do sądu, mamy nadzieję, że nasze działanie skłoni strony do wypracowania rozwiązania, a tym samym pomoże konsumentom zakończyć wieloletni spór”.
Cóż, nadzieja zawsze może się tu przydać.
Horror na horyzoncie
Gdyby jednak okazało się, że sądy w Polsce zechcą przychylić się do „istotnego poglądu” wyrażonego przez prezesa UOKiK i wydadzą wyroki zgodne z tym poglądem, to skutki dla frankowiczów mogą być zaskakujące.
Otóż, „istotny pogląd” stwierdza przecież, że nieważność postanowienia określającego istotny element umowy kredytowej, jakim są przesłanki zmiany oprocentowania, może powodować nieważność całej umowy.
To zaś oznacza, że po orzeczeniu nieważności umowy kredytowej przez sąd, stan prawny będzie taki, jakby tych 1247 klientów mBanku nie zaciągnęło żadnych kredytów we frankach.
Tyle, że faktycznie oni te kredyty jednak wzięli, a uzyskane środki przeznaczyli na zakup mieszkań. Musieliby więc zwrócić mBankowi pożyczone pieniądze – no i pozbyć się mieszkań kupionych za kredyty.
„W konsekwencji będzie to oznaczać obowiązek spłaty kredytu” – wskazuje prezes UOKiK w swym „istotnym poglądzie”. Tyle, że kredyty te trzeba będzie zwrócić już nie w ciągu 20 czy 30 lat, lecz możliwie szybko.
W rezultacie, nieszczęsnych frankowiczów procesujących się z mBankiem może czekać prawdziwy horror. Wypada więc mieć nadzieję, że żaden sąd nie zechce jednak przychylić się do „istotnego poglądu” szefa UOKiK.