8 listopada 2024

loader

Kapitał i rząd pokonali pracę

Pracownicy z Polski muszą zarabiać mniej niż ich koledzy z innych państw Unii Europejskiej – zażądali nasi pracodawcy. Rząd Beaty Szydło skutecznie poparł ich stanowisko. Właściciele polskich firm transportowych odetchnęli więc z ulgą – na razie ich wysokim zyskom nie grozi żadne uszczuplenie.

Wspólne stanowisko Rady Unii Europejskiej w sprawie zmiany dyrektywy dotyczącej delegowania pracowników, przewiduje, że na razie w transporcie będą obowiązywać przepisy dotychczasowej dyrektywy z 1996 roku.
Na razie – czyli do czasu stworzenia oddzielnych rozwiązań dla tej właśnie branży.

Stworzyliśmy antypracowniczy front

Przeciwko zapisom nowej dyrektywy, dotyczącej pracowników delegowanych głosowała Polska, Węgry, Litwa i Łotwa. Wielka Brytania, Irlandia i Chorwacja wstrzymały się od głosu.
Natomiast za wyłączeniem transportu spod obowiązywania nowych przepisów opowiedzieli się przedstawiciele Polski, Węgier, Czech i Słowacji, wspierani przez Hiszpanię i Portugalię.
Nowe przepisy stanowią, że możliwe będzie delegowanie pracowników na 12 miesięcy z możliwością przedłużenia delegacji o kolejne 6 miesięcy na wniosek przedsiębiorstwa (okres 12 miesięcy był propozycją francuską).
Pracownik , który zostanie delegowany, ma otrzymywać takie samo wynagrodzenie jak pracownik lokalny – a nie przynajmniej pensję minimalną kraju przyjmującego, tak jak obecnie.
Nie będzie to oczywiście dotyczyć kierowców, którzy muszą poczekać na oddzielną dyrektywę transportową. Z formalnego punktu widzenia, gdy swoimi ciężarówkami wyjeżdżają z Polski, również stają się pracownikami delegowanymi.

Na święty nigdy?

Stanowisko Rady Europejskiej nie jest oczywiście jeszcze wiążące dla krajów członkowskich. Teraz powinny rozpocząć się dalsze negocjacje z Parlamentem Europejskim – oraz wypracowanie finalnego porozumienia.
Kiedy to nastąpi – nie wiadomo. Na pewno nie w tym roku, a możliwe, że nawet i nie w przyszłym lecz jeszcze później. Ponadto, gdy nowa dyrektywa zostanie już uchwalona, od daty jej przyjęcia do stosowania, obowiązywać będzie czteroletni okres przejściowy.
Natomiast stworzenie oddzielnej dyrektywy dla transportu oraz jej uchwalenie oznacza najprawdopodobniej upływ kolejnych lat, przy czym dla specjalnej dyrektywy transportowej także będzie obowiązywać okres przejściowy.
Oznacza to, że w sumie, przepisy dotyczące delegowania kierowców, zaczną obowiązywać nie wcześniej niż za siedem – osiem lat, a możliwe, że nawet i za dziesięć.

Rząd kontra zatrudnieni

Takie stanowisko Unii Europejskiej jest sukcesem polskiego rządu, który chce, aby polscy kierowcy jeżdżący na zagranicznych trasach otrzymywali mniejsze płace, niż ich koledzy z innych państw unijnych.
Odmienne zdanie mają oczywiście związkowcy, którzy – najzupełniej słusznie – uważają, że nie ma powodów, aby kierowcy z Polski prowadzący ciężarówki w państwach zachodnich, zarabiali dużo, dużo mniej, niż kierowcy z tych właśnie państw.
Obecna ekipa rządząca w Polsce poparła więc kapitał w sporze z pracą – bo właśnie polscy pracodawcy najgoręcej protestują przeciwko podniesieniu zarobków polskich kierowców.
Ich apele pod adresem rządu zostały przyjęte z pełną aprobatą przez obecną ekipę. Polskie władze przyjęły bowiem stanowisko pracodawców jako oficjalne stanowisko naszego państwa.

Nasze zyski muszą być chronione

Reprezentanci kapitału od dawna i z dużym zaangażowaniem domagali się, aby polscy pracownicy otrzymywali dużo mniejsze wynagrodzenia, niż pracownicy z innych państw członkowskich UE wykonujący tę samą pracę.
Opowiadali – i opowiadają nadal – bajki, jak to wzrost zarobków pracowników sprawi, że przedsiębiorcy zaczną ponosić straty i będą zmuszeni do zamykania swych przedsiębiorstw.
To oczywiście lipa, bo zyski przedsiębiorców i ich zasoby finansowe są obecnie najwyższe w dziejach.
Apetyt pracodawców rośnie jednak w miarę jedzenia. Nie chcą więc oni godzić się na jakiekolwiek zmniejszenie tempa wzrostu swoich zysków, uzyskiwanych kosztem zatrudnionych.
Przedsiębiorcy postawili więc zdecydowane veto projektom podniesienia zarobków Polaków do poziomu europejskiego, zwłaszcza w sferze szeroko pojętych usług, takich jak właśnie usługi transportowe.

Polakom trzeba płacić gorzej

– Nie zgadzamy się z tym, aby w sektorze usługowym stosować zasadę „ta sama płaca za tę samą pracę” – jednoznacznie oświadczyli przedstawiciele Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Ich zdaniem, za tę samą pracę Polacy powinni zarabiać znacznie mniej, niż pracownicy z państw zachodnich.
Rząd będzie zaś bronić tego stanowiska jak niepodległości. Ekipa z Prawa i Sprawiedliwości uważa bowiem, że polska gospodarka powinna przede wszystkim konkurować niskimi płacami pracowników – bo innych możliwości uzyskania przewag konkurencyjnych nie ma i mieć nie będzie.
Przede wszystkim zaś, chodzi o to aby polscy pracodawcy – w tym przypadku właściciele firm transportowych – mogli nadal bez przeszkód zwiększać swoje zyski kosztem zatrudnionych.
„Odroczenie terminu prac nad regulacjami dotyczącymi świadczenia usług transportowych to dobra informacja dla polskich firm z tego sektora” – cieszą się więc reprezentanci Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

trybuna.info

Poprzedni

Już po Saakaszwilim?

Następny

Rozwój na glinianych nogach