Bardzo efektowną niewiedzą popisał się pan Stanisław Żaryn, naczelnik wydziału i rzecznik prasowy u Ministra Koordynatora Służb Specjalnych. Otóż pan rzecznik, omawiając wykryty właśnie przypadek przemytu broni, stwierdził w środowych „Wiadomościach”, iż przemycanym sprzętem był „sześciolufowy karabin maszynowy”. Tymczasem, na ekranie telewizyjnym można było zobaczyć jak wół, że nie jest to żaden karabin maszynowy, lecz działko automatyczne. Zostało to zresztą wyraźnie powiedziane w tychże „Wiadomościach”, gdzie stwierdzono, że chodzi o armatę AK 630.
Odróżnienie karabinu maszynowego od armaty to może nie jest specjalna filozofia, zwłaszcza dla osoby związanej zawodowo ze służbami specjalnymi – ale nie wymagajmy zbyt wiele od pana rzecznika Stanisława Żaryna. Cechą „dobrej zmiany” jest bowiem to, że różne lukratywne stanowiska w administracji publicznej są obejmowane przez członków rodzin ekipy rządzącej, zaś kompetencje nie mają znaczenia. A tak się akurat składa, że pan Stanisław Żaryn jest synem Jana Żaryna, senatora Prawa i Sprawiedliwości, prominentnego członka organizacji upamiętniających Narodowe Siły Zbrojne oraz „Żołnierzy Wyklętych”, zaś wcześniej dyrektora w Instytucie Pamięci Narodowej i członka ścisłego kierownictwa tej placówki.
Pan rzecznik Stanisław Żaryn, obejmując w ubiegłym roku stanowisko w administracji rządowej i żegnając się z dotychczasowym zajęciem, napisał w internecie: „Życie pcha mnie na nowe tory”. No, powiedzmy, że to życie go pchnęło…