8 listopada 2024

loader

Kto ma w głowie olej

Powoli zaczynamy zbliżać się do grona państw cywilizowanych, których mieszkańcy często podróżują koleją.

Polacy wracają na kolej. Niezbyt szybko – ale tendencja jest wyraźna, mimo ciągłych remontów, objazdów i różnych zjawisk atmosferycznych (sorry, taki mamy klimat|), utrudniających podróżowanie pociągami.
Według danych opublikowanych przez Urząd Transportu Kolejowego, w Polsce działa 17 licencjonowanych przewoźników szynowych, zajmujących się transportem pasażerów. W pierwszym półroczu 2017 r. przewieźli oni w sumie 153 mln osób. W pierwszym półroczu ubiegłego – 146 mln; zaś w pierwszym półroczu 2015 tylko 140 mln.
Podobnie wyglądają i statystyki całoroczne. Rok ubiegły – 292 mln osób przewiezionych pociągami, 2015 – 280 mln osób, 2014 – 269 mln osób.

W dobrym kierunku

Tak więc, w ubiegłym roku liczba pasażerów wzrosła o około 12 milionów, czyli o ponad 4 proc. To najlepszy wynik od 2002 r., kiedy to z usług kolei skorzystało 304 mln osób.
Ciekawe, że łączna liczba pasażerów rozkłada się dość równomiernie na wszystkie miesiące. Najmniej osób w Polsce podróżuje koleją w styczniu – 23,3 mln w ubiegłym roku, zaś najwięcej, nie bardzo wiadomo czemu, w październiku – 25,7 mln.
Inaczej wygląda to jeśli weźmie się pod uwagę pracę przewozową, czyli liczbę pasażerów przypadającą na kilometr. Wtedy już wyraźnie dominują oba miesiące wakacyjne. Wtedy też pokonujemy koleją najdłuższe dystanse – średnio ok. 80 kilometrów (w sierpniu), podczas gdy w styczniu tylko 59 km.
Stopniowo też zaczyna się odwracać fatalna tendencja likwidowania połączeń kolejowych. Na przykład, w sześciu województwach (dolnośląskie, małopolskie, mazowieckie, śląskie, wielkopolskie oraz lubelskie) łączna długość linii wykorzystywanych do przewozów pasażerskich wzrosła z 6236 kilometrów w 2013 r. do 6641 km w roku ubiegłym.
Największym przewoźnikiem osobowym w naszym kraju są Przewozy Regionalne – 79,5 mln pasażerów. Pod względem liczby osób na kilometr, dominuje zaś spółka PKP Intercity, wożąca ludzi na dłuższe dystanse.

40 lat minęło

Słabą stroną polskich kolei, oprócz ogólnego zaniedbania i wciąż kiepskiej jakości usług, cały czas pozostaje tabor. Rosną wprawdzie nakłady na jego odnowienie, ale jest on mocno wiekowy i często już musi być bezwzględnie wymieniany. W rezultacie, średni wiek naboru niemal nie spada.
Rzeczą normalną jest więc, że eksploatowane są ponad czterdziestoletnie lokomotywy – oraz równie leciwe wagony, wyposażone w ubikacje z dziurami w podłodze. Niejednokrotnie są one użytkowane pomimo przekroczenia dopuszczalnego przebiegu określonego w świadectwie sprawności technicznej czy braku u maszynistów aktualnej dokumentacji służbowej, koniecznej do prowadzenia pociągów.
Pociągom zdarzają się różne awarie i usterki, a kontrole Urzędu Transportu Kolejowego wykazują takie nieprawidłowości, jak na przykład niesprawne układy blokowania drzwi, uszkodzone mechanizmy otwierania okien, niesprawna klimatyzacja i ogrzewanie, brak tablic informacyjnych, gaśnic czy młotków bezpieczeństwa (chętnie kradzionych przez pasażerów).

Nieodporni na pogodę

Nienajlepiej jest też z punktualnością – raz, że to w ogóle nie jest polska zaleta, a dwa, bo państwowa firma PKP Polskie Linie Kolejowe, dbająca o stan infrastruktury kolejowej, nie potrafi spowodować, by transport szynowy w Polsce był wyraźnie bardziej odporny na wiatry, mrozy i upały.
Wychodząc przewoźnikom naprzeciw, nadzorujące je samorządy dosyć luźno ustaliły standardy punktualności pociągów.
Najmniejsze wymagania w tym względzie miały władze województwa mazowieckiego, które w umowach zawieranych z operatorami nie uzgodniły wprowadzenia żadnych sankcji za opóźnienie pociągu z ich winy, oraz nie ustaliły sposobu obliczania wskaźnika opóźnień w kursowaniu pociągów. W rezultacie, przewoźnicy nie byli karani za opóźnienia (pomimo ich licznego występowania).
W 2014 roku 29 368 pociągów Kolei Mazowieckich przybyło do stacji końcowej z opóźnieniem ponad 5 min., a wskaźnik punktualności wyniósł ok. 88 proc. Rok później było minimalnie lepiej – 26 000 pociągów KM osiągnęło stację docelową z opóźnieniem ponad 5 min., zaś wskaźnik punktualności wyniósł ok. 89 proc. Punktualność jest jednak zawyżona, gdyż statystyki pociągów opóźnionych nie uwzględniały pociągów w ogóle odwołanych, co nie oddawało rzeczywistego obrazu niezawodności kolei.

A jednak się kręci

Samorządy wojewódzkie, choć to one zajmują się rozwojem transportu kolejowego na swych terenach, generalnie nie za bardzo przykładają się do dbania o dobro pasażerów.
„Samorządy nie kontrolowały rzetelnie, czy operatorzy wywiązują się z obowiązku rozpatrywania skarg i reklamacji składanych przez pasażerów oraz przyznawania ewentualnych odszkodowań” – stwierdza Najwyższa Izba Kontroli. Nie przykładały się też do obowiązku zapewnienia odpowiednich warunków podróżnym, zwłaszcza jeśli chodzi o standard przystanków i dworców.
Nie kontrolowały również – choć powinny – jak wygląda zapewnianie pasażerom należytego bezpieczeństwa. Nie sprawdzały bowiem terminowości wykonania przeglądów czy aktualności świadectw sprawności technicznej taboru.
Mimo tych wszystkich samorządowych zaniechań, Polacy są zadowoleni, że w ogóle mogą częściej podróżować pociągami. Dlatego wszystkie badania satysfakcji i preferencji podróżnych, wskazują, że z roku na rok stopniowo podnosi się poziom zadowolenia z usług świadczonych przez polskie koleje.

wykrrr

trybuna.info

Poprzedni

Run na tanie latanie

Następny

Landrynka ulepiona z kłamstwa