Wydane pozwolenia na budowę wystarczyłyby deweloperom na rozpoczynanie budów przez 16 miesięcy, natomiast w miastach wojewódzkich przez 10 miesięcy. W Warszawie jest bardzo mały „zapas” pozwoleń, w Poznaniu relatywnie duży.
Według analityków HREIT pozwoleń na budowę wydanych deweloperom przez ostatnie 3 lata było o 182 tys. więcej niż liczba lokali, które faktycznie w tym czasie zaczęto budować. Taki zapas wystarczyłby na rozpoczynanie budów przez 16 miesięcy w tempie obserwowanym w ostatnich latach, przy założeniu braku nowych pozwoleń na budowę – oceniono.
Jeśli chodzi tylko o miasta wojewódzkie – wyliczają analitycy – przez ostatnie 3 lata deweloperzy otrzymali pozwolenia na budowę 250 tysięcy mieszkań, a w tym samym czasie zaczęli faktycznie budować 194 tys. lokali. „Teoretycznie nadwyżka na poziomie 56 tysięcy mieszkań starczyłaby na rozpoczynanie budów przez kolejnych 10 miesięcy, oczywiście przy utrzymaniu dynamiki z ostatnich 3 lat i braku nowych decyzji administracyjnych” – zauważyli eksperci.
Zastrzegli, że 10-miesięczny „zapas” pozwoleń na budowę nie jest wcale wysokim wynikiem, a wręcz niepokojąco niskim zważywszy na przewlekłość procedur. Wskazali, że przygotowanie inwestycji do faktycznego rozpoczęcia budowy zajmuje co najmniej kilka miesięcy, nawet jeśli posiada się grunt z pozwoleniem na budowę.
„Do tego, w ostatnich latach mniej więcej co piąte pozwolenie na budowę nie było przez deweloperów wykorzystywane. Deweloperzy mogą zmienić zdanie i zarzucić pomysł na budowę ze względu na niewystarczający popyt, rosnące koszty budowy czy brak finansowania. Nie bez znaczenia jest też fakt, że część pozwoleń na budowę uzyskiwanych jest przez właścicieli działek tylko po to, aby podnieść wartość gruntu przed jego sprzedażą” – zaznaczyli analitycy.
Jak dodali, fakt, iż w skali całego kraju deweloperzy mają dużo niewykorzystanych pozwoleń na budowę nie znaczy, że zostały one wydane w tych miejscach, w których Polacy faktycznie chcą kupować mieszkania.
Eksperci przyjrzeli się też sytuacji w poszczególnych miastach. W trzech (Opole, Gorzów Wielkopolski, Białystok) przez ostatnie 3 lata deweloperzy zaczęli budować więcej mieszkań niż wynikało z uzyskanych w tym czasie pozwoleń. „Nie ma więc tu nadwyżki, którą moglibyśmy nazwać w uproszczeniu zapasem pozwoleń na budowę. Tamtejsi deweloperzy w badanym okresie korzystali z decyzji administracyjnych wydawanych nie tylko w trakcie ostatnich 3 lat, ale też przed lipcem 2020 roku” – podkreślili.
W kolejnych 8 miastach nadwyżka pozwoleń na budowę wystarczyłaby na rozpoczynanie inwestycji przez kilka miesięcy (od 2 do 9 miesięcy). „To sugeruje, że w miastach tych deweloperzy mają bardzo mało gruntów, na których mogą szybko uruchomić nowe inwestycje. Problem ten dotyczy Kielc, Warszawy, Wrocławia, Krakowa, Rzeszowa, Szczecina, Lublina i Torunia” – stwierdzili analitycy.
Wskazali, że znacznie lepiej jest w Katowicach, Bydgoszczy, Zielonej Górze, Łodzi, Olsztynie i Poznaniu. „Jeśli popyt na mieszkania nie wzrósłby tam gwałtownie, to zapas pozwoleń jest relatywnie duży. Teoretycznie wystarczyłby on na rozpoczynanie w dotychczasowym tempie nowych budów przez od prawie 20 do 28 miesięcy i to bez wydawania przez tamtejsze urzędy kolejnych pozwoleń na budowę” – ocenili analitycy.ł.
tr/pap