„Kluczowe elementy neoliberalnej polityki gospodarczej doprowadziły do wzrostu nierówności społecznych i ryzyka zahamowania wzrostu gospodarczego w skali całego globu – piszą ekonomiści Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Neoliberalizm, czyli doktryna postulująca deregulację gospodarki, prywatyzację większości obszarów ludzkiej działalności oraz cięcia wydatków budżetowych, została poddana krytyce przez ekonomistów Międzynarodowego Funduszu Walutowego, czyli przez tych samych facetów, którzy do tej pory twardo stali na straży wolnorynkowych dogmatów.
W najnowszym, czerwcowym numerze czasopisma MFW „Finance and Development” jego autorzy ostrzegają, że po czterech dekadach realizowania neoliberalnych recept ich dalsze stosowanie zagraża przyszłości światowej gospodarki.
Jonathan Ostry, Prakash Loungani, Davide Furceri w swoim opracowaniu zwracają uwagę, że trudno ustalić korzyści ze wzrostu, biorąc pod uwagę szeroką liczbę krajów. Wskazują na olbrzymie koszty rosnących nierówności. Mają one nie tylko wymiar społeczny, ale także ekonomiczny. Są one bowiem zagrożeniem dla poziomu i stabilności wzrostu gospodarczego. Dlatego bez zwrócenia uwagi na redystrybucję neoliberalizm nie może już skutecznie realizować swojego głównego celu: wzrostu.
Krytyce poddano też politykę cięć (austerity) jako nieskuteczną, paradoksalnie kosztowną, tłumiącą popyt i tym samym pogarszającą sytuację na rynku pracy. Myśli ktoś, że nasi, nadwiślańscy neoliberałowie uderzą się teraz w piersi? Lub chociaż najdzie ich jakaś refleksja – na przykład: co myśmy narobili? Niedoczekanie! Pan Balcerowicz okiem nie mrugnął nawet, gdy były, wszechmocny szef FED, Alan Greenspan przepraszał publicznie za swoje błędy wynikające z neoliberalnego zaczadzenia. To i teraz uda, że jego to nie dotyczy. I pan Rostowski, i pan Petru, i wiele, wiele innych pań i panów.