9 grudnia 2024

loader

Może warto czasem kupić mniej?

Nie ma dobrego sposobu na ograniczenie marnotrawstwa żywności w naszych gospodarstwach domowych. Czego nie zjemy, to po prostu wyrzucamy, gdy minie termin przydatności do spożycia.

Ponad jedna czwarta Polaków twierdzi, że od czasu do czasu zdarza im się wyrzucać żywność. Artykułem spożywczym, który najczęściej ląduje w koszu, są przeterminowane wędliny. Pozbywa się ich aż 43 proc rodaków. Nie zdążyli oni zjeść tych wędlin na czas.
Ponadto, wśród innych często wyrzucanych produktów znajdują się kolejno: pieczywo (36 proc.), warzywa (32 proc.), owoce (27 proc.), jogurty (23 proc.), ziemniaki (20 proc.), mięso (17 proc.), mleko (17 proc.), ser (12 proc.), ryby (8 proc.), dania gotowe (8 proc.) oraz jaja (4 proc.).

Gdy czas upłynie – to do kosza

Takie dane podaje najnowszy raport „Nie marnuj jedzenia 2016” sporządzony z inicjatywy federacji Polskich Banków Żywności. Słowem, od czasu do czasu wyrzucamy wszystko to, co się może w miarę szybko zepsuć.
Z raportu wynika, że najczęściej wymienianą przyczyną wyrzucania żywności jest oczywiście przekroczenie terminu przydatności do spożycia, na co wskazuje 38 proc. pytanych. Pozostałe przyczyny to zbyt duże zakupy – 15 proc., zbyt duże porcje przygotowywanych posiłków – 13 proc., niewłaściwe przechowywanie żywności – 11 proc., zakup złego jakościowo produktu – 9 proc., przygotowanie posiłku, który uznaliśmy za niesmaczny – 6 proc., brak pomysłów na wykorzystywania resztek – 3 proc.. 2 proc. wskazuje zaś na brak listy zakupów, w wyniku czego kupiliśmy produkty, które nie były nam potrzebne.
W każdym razie, przyczyną wyrzucania żywności nie nie jest zła wola Polaków, ale rozmaite inne okoliczności
W tym roku CBOS przeprowadził badania pod tytułem „Deklaracje Polaków dotyczące marnowania żywności”. Według tych badań, około 25 proc. Polaków wyrzuciło jedzenie w ciągu ostatnich siedmiu dni, czyli że zdarza im się to w miarę regularnie.
Badania wykazały też, jak można było się spodziewać, że wyrzucanie żywności zdarza się częściej osobom bardziej zamożnym oraz zajmującym raczej wyższe stanowiska.
Zjawisko to, w zdecydowanie mniejszym stopniu dotyczy natomiast osób starszych i tych o niższym poziomie dochodów.
Jest to zrozumiałe, bo dla ludzi zamożnych i zajmujących wysokie stanowiska (co z reguły icdzie w parze z zamożnością) wydatki na żywność stanowią bardzo niewielki odsetek dochodów. Mogą oni więc bez bólu zaakceptować, iż część ich żywnościowych zakupów czasami się marnuje. Natomiast dla mniej zarabiających (wśród których są tez emeryci i renciści, czyli właśnie ludzie starsi), wydających na żywność sporą część dochodów, jest to poważna strata – i trzeba ją ograniczać.

Problem z ekojedzeniem

Warto zwrócić uwagę, że Polacy deklarują, że obecnie wyrzucają mniej jedzenia niż w 2005 roku. Może to świadczyć o naszej rosnącej gospodarności, o skuteczności rozmaitych kampanii społecznych zachęcających do prawidłowego postępowania z żywnością – a także o tym, że środki konserwanty dodawane do artykułów spożywczych są coraz doskonalsze.
Ze wspomnianych badań CBOS wynika, że niespełna co drugi
Polak (49 proc.) sprawdza datę przydatności produktów do spożycia. Równocześnie, co szósta osoba potwierdza, że zdarza jej się kupić produkty z krótką datą przydatności do spożycia, a następnie je wyrzucić. Osoby, które przyznają się do wyrzucania żywności, często też kupują ją na dłuższy okres z góry i zanim zdążą wykorzystać wszystkie pro
dukty, część ulega zepsuciu. Częściej też decydują się na zakup produktów z krótką datą ważności i zdarza się, że kiedy po nie sięgają, są już przeterminowane. Produkty z krótkimi terminami do spożycia częściej kupują osoby młode oraz mieszkańcy miast 500 tys. mieszkańców i
więcej. Może być to związane z częstym korzystaniem z ofert promocyjnych, po które sięgają jednak w sposób impulsywny i z ograniczoną możliwością ich pełnego wykorzystania.
W tym kontekście szczególny problem jest, z coraz modniejszą od kilku lat, tak zwaną „żywnością ekologiczną”. Wyróżnia się ona głównie tym, że produkuje się ją z niewielkim tylko dodatkiem środków konserwujących – a w związku z tym jej termin do spożycia jest krótki i szybko się psuje. Może to powodować, że wśród wyrzucanych artykułów spożywczych duży jest więc udział właśnie „żywności ekologicznej”.
Aby potwierdzić tę tendencję – i dzięki temu skuteczniej ograniczać zjawisko marnowania żywności w Polsce – konieczne byłoby wprowadzenie do sondaży dotyczących naszego podejścia do żywności, pytania o to, jak często respondentowi zdarza się wyrzucać właśnie „ekologiczne” produkty spożywcze.

Zanim się zepsuje

W naszym kraju o w miarę pełne wykorzystanie produktów spożywczych starają się Banki Żywności. Próbują one tworzyć system, w którym wszelkie nadwyżki, zagrożone tym, że nie zostaną sprzedane przed upływem terminu przydatności do spożycia, dzięki hojności darczyńców, mogą być szybko przekazane osobom najbardziej potrzebującym.
Chodzi tu oczywiście o żywność potencjalnie zagrożoną wyrzuceniem – czyli o nadwyżki artykułów spożywczych, których termin ważności jeszcze nie minął, ale zdaniem producentów czy handlowców, istnieje już duże ryzyko, że nie uda się ich zbyć na czas. Trafia ona głównie do rozmaitych ośrodków pomocy społecznej, gdzie, oprócz tego, że musi być tam szybko dostarczana, powinna być także i szybko konsumowana przez pensjonariuszy.
Banki żywności działają i w skali ogólnopolskiej, i lokalnej. Federacja Polskich Banków Żywności to związek stowarzyszeń – organizacji pozarządowych – skupiających 32 takie banki.
Jej działaniami kieruje warszawskie biuro zarządu, którego prezesem od 14 lat jest Marek Borowski (nie mylić z senatorem lewicowym). Jak mówi o sobie: „Zawsze byłem osobą wrażliwą społecznie i interesowało mnie działanie na rzecz społeczeństwa. We wszystkich swoich aktywnościach kierowałem się działaniami na rzecz kogoś”. W ubiegłym roku otrzymał Nagrodę Obywatelską od prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Jak można przeczytać na stronie internetowej Banków Żywności, Marek Borowski swoją działalność społeczną rozpoczął w latach 90, kiedy to jako nauczyciel matematyki założył stowarzyszenie „Dzieciom Wiejskim”. Postanowił zadbać o ich najpilniejszą potrzebę – dożywianie. Zawsze był wrażliwy na problem marnowania żywności i niedożywienia. Pewnego dnia gdy był dyrektorem szkoły podstawowej znalazł kanapkę wyrzuconą do szkolnego kosza na śmieci. Z tego powodu zorganizował apel dla uczniów i uwrażliwił ich paradoks marnowania żywności gdy obok żyją osoby potrzebujące.
Strona Banków Żywności informuje też, że to głównie za sprawą zaangażowania prezesa Borowskiego udało się zmienić niekorzystne przepisy dotyczące VAT od darowizn żywności. Obecnie wszyscy darczyńcy mogą przekazywać darowizny żywnościowe organizacjom pożytku publicznego. Nie obciąża tego podatek VAT od darowizn, zaś organizacje pożytku publicznego mogą wliczyć darowiznę w koszt uzyskania przychodu.
Zmiana przepisów jest pokłosiem głośnej sprawy piekarza z Legnicy, który każdego dnia rozdawał bochenki chleba, którego nie udało mu się sprzedać. Korzystali na tym bezdomni i ubodzy, chleb brały też domy dziecka oraz świetlice.

Piekarz postanowił zaoszczędzić

Piekarz otrzymał od władz Legnicy tytuł Sponsora Roku 2004, po czym do jego piekarni od razu weszli kontrolerzy urzędu skarbowego. Uznali, że za darowane pieczywo należy się VAT – za jeden rok ok. 45 tys. zł – a co gorsza, piekarz powinien zapłacić 200 tys. zł zaległego podatku dochodowego.
Sprawa trafiła do sądu i po wieloletnim procesie, w 2012 r. zapadł ostateczny wyrok. Legnicki Sąd Okregowy stwierdził, że piekarz jest winien, ale postępowanie warunkowo umorzono, pod warunkiem, że w ciągu roku zwróci 115 tysięcy złotych zaległych podatków.
Niestety, jak to u nas, okazało się, że działalność charytatywna była pretekstem do zaniżania wielkości sprzedaży – i do płacenia zbyt niskich podatków.
W 2014 r. banki żywności uzyskały 700 ton żywności z supermarketów i przekazały ją tysiącom osób potrzebujących; Łącznie w czasie swego funkcjonowania zdobyły one około 64 000 ton żywności. Słabym ogniwem są jednak gospodarstwa domowe od których banki, poza okazjonalnymi akcjami, nie zbierają żywności. Tak więc, w polskich rodzinach niezjedzone artykuły spożywcze z reguły czekają na upłynięcie terminu przydatności do spożycia, po czym je się wyrzuca.

Bogaci wyrzucają najwięcej

W Polsce nie ma głodu, ale zdarza się niedożywienie. Mimo to, na szczęście, marnotrawstwo żywności jest u nas przede wszystkim problemem ekonomicznym, zwiększającym straty w obrocie gospodarczym. W wielu regionach świata jest zaś głównie bolesnym problemem społecznym, zwiększającym nasilenie klęsk głodu.
16 października obchodzimy Światowy Dzień Żywności – to coroczna okazja, aby uświadomić sobie, jak dużo jedzenia wyrzucamy każdego dnia i jak to ograniczyć.
ONZ na lata 2015-2030 przewidziała tak zawany cel nr. 12, który dotyczy zapewnienia zrównoważonej konsumpcji i produkcji, aby do 2030 roku zmniejszyć o połowę marnotrawstwo żywności w rolnictwie, przetwórstwie, sprzedaży oraz konsumpcji. To ważne dla milionów niedożywionych mieszkańców Ziemi, których liczba wprawdzie systematycznie spada, gdyż na świecie produkuje się wystarczającą ilość żywności dla wszystkich. Wystarczy jednak lokalny konflikt, których jest niestety bardzo dużo, by mieszkańcom danego regionu od razu zajrzała w oczy klęska głodu.
Na świecie, według raportu Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa FAO, całkowita strata jadalnych produktów wynosi 1,3 mld ton rocznie. Przede wszystkim następują one w krajach bogatej Północy.
Unijny urząd statystyczny Eurostat podaje, że źródłami strat i marnotrawstwa żywności w Unii Europejskiej są wszystkie etapy łańcucha produkcji i dystrybucji żywności, choć w różnym stopniu.
Okazuje się, że głównym źródłem marnotrawstwa są wciąż od lat głównie gospodarstwa domowe, odpowiadające za 53 proc strat. Daleko za nimi jest przetwórstwo (19 proc.) oraz gastronomia (12 proc. ), produkcja (11 proc.) i sprzedaż (5 proc.).
W 28 państwach Unii Europejskiej marnuje się rocznie 88 mln ton żywności. W przeliczeniu na każdego mieszkańca marnowane jest średnio 173 kg. Ilość ta stanowi ekwiwalent prawie 20 proc. całej produkcji w Unii Europejskiej. Szacunkowe straty sięgają 140 mld euro rocznie, choć nikt nie jest w stanie dokładnie tego policzyć. I na razie ciężko też to zmienić.

trybuna.info

Poprzedni

Dramat Milika

Następny

Radwańska zbiera siły na Singapur