Reprywatyzacja odbywa się z reguły z naruszeniem interesu publicznego oraz uprawnień szeregu innych podmiotów.
W ostatnich latach obserwujemy pewien zwrot w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego, które zwraca uwagę na niedoskonałość sądowej reprywatyzacji oraz konflikt między postulatami stabilizacji stosunków własnościowych i dokonania rekompensat na rzecz byłych właścicieli.
Ukazało się też wiele publikacji ukazujących nadużycia w procesie reprywatyzacji oraz trudne do udźwignięcia przez Państwo i samorządy koszty restauracji dawnych stosunków własnościowych w drodze zwrotu mienia w naturze lub pełnej rekompensaty utraconego majątku w formie odszkodowania. Za zaostrzeniem, a raczej zniesieniem niektórych ułatwień dochodzenia rekompensat przemawiają ważkie racje natury prawnej i społeczno-gospodarczej.
Pogoda dla bogaczy
Rosnące koszty reprywatyzacji (tzn. zwrotu w naturze bądź pełnego odszkodowania) wymagają ich oszacowania i rozważenia potrzeby ingerencji ustawodawczej w sprawie skali i trybu rekompensat, możliwych do udźwignięcia przez Skarb Państwa oraz podmioty komunalne. Niepowodzenia prób ustawowej regulacji reprywatyzacji postawiły sądy i TK przed niezmiernie trudnym zadaniem zastąpienia ustawodawcy i znalezienia kompromisu między sprzecznymi postulatami rekompensat za znacjonalizowane mienie oraz dyrektywami stabilizacji stosunków własnościowych i uwzględnienia bezpieczeństwa finansów publicznych.
Równie trudne jest rozstrzyganie konkretnych roszczeń na drodze sądowej, gdyż z upływem każdego roku sądy są zmuszone decydować w oparciu o skromniejszy zasób dowodów rzeczowych i osobowych, co powoduje ogromne ryzyko przypadkowych, często niesprawiedliwych werdyktów.
Prowadzenie procesów reprywatyzacyjnych wymaga ponoszenia coraz większych kosztów, co powoduje, że szanse dochodzenia takich roszczeń mają głównie osoby dobrze sytuowane (często inwestorzy nabywający za bezcen roszczenia reprywatyzacyjne).
100 mld zł za mienie pożydowskie
Według szacunków Ministerstwa Infrastruktury roszczenia obejmują ok. 190 mld zł, nie licząc roszczeń obywateli niemieckich i rekompensat za mienie pożydowskie. Te ostatnie są szacowane przez rząd Izraela na około 30 mld dolarów, a więc ponad 100 mld złotych.
Rozmiary tych roszczeń warto zestawić z rocznym kosztem programu 500+ na dziecko (około 20 mld zł) oraz innymi obciążeniami budżetu państwa zapowiedzianymi w programie rządowym (np. wynikającymi z podniesienia kwoty wolnej od podatku, wprowadzenia bezpłatnych niektórych leków dla osób powyżej 75 roku życia, itp.) Należy także uwzględnić istotne zmniejszenie wpływów budżetowych. w następstwie obniżenia wieku emerytalnego.
Nawet częściowa redukcja wynikających stąd obciążeń w następstwie zakładanego wzrostu PKB i usprawnienia ściągalności podatków jest wysoce niepewna. Bardziej realistyczna jest natomiast prognoza deficytu ZUS, przewidziana przez część ekonomistów już w latach 2018–2019.
Propozycje pełnej rekompensaty powojennych aktów nacjonalizacji kolidują nie tylko z zapowiedzianymi już programami rządowymi. Postulaty szerokiej reprywatyzacji i pełnego odszkodowania zagrażałaby budżetowi państwa i finansom samorządów. Tymczasem koszty prowadzonej reprywatyzacji sądowej nie uwzględniają skutków społeczno-gospodarczych tych procesów.
Podnosi się argument, że zwrot znacjonalizowanego mienia nie tylko nie powoduje zagrożenia dla budżetu państwa i gmin (miast), lecz zapewnia jego przejście w ręce prywatne, co poprawia efektywność zarządzania odzyskanym przez właścicieli majątkiem. Pogląd ten nie uwzględnia jednak dwóch istotnych okoliczności. Osoby dochodzące np. zwrotu nieruchomości występują również z roszczeniami z tytułu bezprawnego korzystania z takiego mienia, a ponadto Skarb Państwa, gmina (miasto), ponoszą odpowiedzialność wobec osób, które nabyły lub korzystały dotąd z upaństwowionego lub przejętego przez miasto (gminę) budynku.
Właściciele szantażują Warszawę
Ponadto, roszczenia o zwrot lub odszkodowanie za znacjonalizowane przedsiębiorstwo dotyczą niekiedy przedsiębiorstw zbytych na rzecz inwestorów krajowych lub zagranicznych. Problem innych jeszcze kosztów społecznych reprywatyzacji, ilustruje kazus zwrotu działek na Placu Defilad w Warszawie, który utrudnia planowanie przestrzenne w centrum stolicy, a właściciele zwróconych im działek szantażują miasto, utrudniając zwłaszcza inwestycje i prace renowacyjne.
Postulaty zwrotu lub pełnej rekompensaty za mienie przejęte przez Państwo po II wojnie światowej nie uwzględniają skutków społeczno-gospodarczych. Jak już wskazano, ich konsekwentna realizacja znacznie przekraczałaby możliwości finansowe Państwa, utrudniała prowadzenie aktywnej polityki inwestycji krajowych i zagranicznych oraz rodziłaby konflikty społeczne.
Źródłem takich konfliktów są liczne przykłady brutalnego „czyszczenia” kamienic czynszowych odzyskanych przez spadkobierców lub przez osoby, które nabyły często za bezcen roszczenia od osób dotkniętych nacjonalizacją i ich spadkobierców. Owo „czyszczenie” odbywa się niekiedy w drodze bezprawnych aktów pozbawiających lokatorów wody, elektryczności lub innych szykan opisywanych szeroko w prasie.
Dekret Bieruta odbudował stolicę
Reprywatyzacja odbywa się z reguły z naruszeniem interesu publicznego, a także konkretnych uprawnień Skarbu Państwa i innych podmiotów, które korzystały z mienia dotkniętego ekspropriacją. Po upływie kilkudziesięciu lat sądy nie dysponują często dostępem do informacji o stanie zadłużenia przejętych przez Państwo majątków. Odnotowuje się nadużycia związane z umowami indemnizacyjnymi (odszkodowawczymi). Umowy te nie są kwestionowane co do zasady przez Europejski Trybunał Praw Człowieka.
U podstaw przejęcia gruntów warszawskich legły istotne racje społeczne. Wywłaszczenie stołecznych nieruchomości ułatwiało energiczną odbudowę doszczętnie zniszczonej stolicy, którą zalegało ponad 20 mln metrów sześciennych gruzu. Niemal 90 proc. budynków w lewobrzeżnej Warszawie zostało całkowicie zniszczonych.
Dekret z 26.10.1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze Miasta Stołecznego Warszawy przyznawał wywłaszczonym właścicielom gruntów prawo wieczystej dzierżawy lub prawo zabudowy w zamian za symboliczną opłatę.
W razie niezgłoszenia stosownego wniosku o przyznanie wieczystej dzierżawy lub prawa zabudowy gmina zmuszona była zapłacić odszkodowanie. Kolejne akty prawne ograniczały jednak te uprawnienia. W późniejszych latach wywłaszczonym w 1945 r. właścicielom odmawiano z reguły zaspokojenia ich roszczeń, powołując się na plany rozbudowy stolicy i względy społeczne.
Płacimy my, a nie „suweren”
Abstrahując od skromnych możliwości finansowych państwa w okresie PRL i racji społecznych, które przemawiały za niektórymi zmianami stosunków własnościowych, należy podkreślić, że roszczenia odszkodowawcze i inne uprawnienia przyznane osobom wywłaszczonym na podstawie tzw. dekretu warszawskiego i ustawy o przejęciu na własność Państwa podstawowych gałęzi gospodarki narodowej z 3.01.1946 r. stanowiły czystą fikcję.
PRL nie tylko nie dysponowała finansowymi możliwościami pełnego odszkodowania, lecz nie zamierzała wypełniać skromniejszych zobowiązań przewidzianych np. w dekrecie warszawskim w postaci przyznania wywłaszczonym praw wieczystej dzierżawy i zabudowy. Rząd PRL nie respektował również ograniczonego odszkodowania, przewidzianego w art. 7 ustawy nacjonalizacyjnej z 1946 r. Warto zwrócić uwagę, że w myśl art. 7 ust. 2–5 ustawy, odszkodowanie to miało być wypłacane w zasadzie w papierach wartościowych, a jego wysokość miały ustalać specjalne komisje.
Niezależnie od krytycznych ocen „pełzającego” wywłaszczenia gruntów warszawskich oraz przyznania odszkodowania i innych iluzorycznych w istocie uprawnień tym podmiotom, a także właścicielom znacjonalizowanych przedsiębiorstw przemysłowych, wspomniane akty ustawowe doprowadziły do trwałych zmian własnościowych.
Dlatego istotne wątpliwości budzi dotychczasowe orzecznictwo organów administracji i sądów np. w sprawach nieruchomości warszawskich zwracające po upływie 70 lat własność komunalną następcom prawnym dawnych właścicieli lub przyznające im pełne odszkodowania cywilne za utraconą własność, a nie uznaniową rekompensatę za przyznane im kiedyś uprawnienia pouwłaszczeniowe.
Należy mieć na uwadze, że obarczenia pełną odpowiedzialnością za patologie okresu PRL nie ponosi abstrakcyjnie pojmowany suweren (państwo) lub podmiot komunalny, które dysponują nieograniczonymi zasobami, lecz w istocie rzeczy podatnicy lub mieszkańcy miasta lub gminy, którzy ponoszą skutki odpowiedzialności majątkowej fiskusa i budżetów komunalnych.