2 grudnia 2024

loader

Nie stać nas, a mimo to musimy

fot. Unsplash

Na 600 mld zł, czyli ok. 135 mld euro, oszacowała firma doradcza EY konieczne nakłady na transformację energetyczną w Polsce do roku 2030. Wyliczenia zawarto w raporcie dla Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej – stowarzyszenia polskiego sektora elektroenergetycznego.

Jak poinformował PKEE, wysokość niezbędnych nakładów oznacza konieczność wsparcia spółek energetycznych, na których spoczywa ciężar transformacji energetycznej Polski. Tylko dzięki dodatkowym funduszom, przede wszystkim z Unii Europejskiej, możliwe będzie zapełnienie luki inwestycyjnej wynikającej z realizacji przez Polskę celu osiągnięcia neutralności klimatycznej – ocenia Komitet. Według niego wyliczenia EY nie pozostawiają wątpliwości, iż niezbędna modernizacja polskiej energetyki i związane z nią działania osłonowe przekraczają możliwości inwestycyjne polskich przedsiębiorstw.

Jak wskazuje w raporcie EY, kompleksowe potrzeby inwestycyjne polskiej energetyki wraz z ciepłownictwem wynoszą 135 mld euro do roku 2030 przy założeniu wdrażania założeń pakietu „Fit for 55”, zakładającego redukcję emisji gazów cieplarnianych do 2030 r. o 55 proc. w stosunku do poziomów z 1990 r. Natomiast, zgodnie z szacunkami EY, potencjał inwestycyjny czterech największych grup energetycznych, tj. PGE, Enei, Tauronu i Energi w latach 2021-2030 – z uwzględnieniem bezpiecznego, lecz już wysokiego poziomu zadłużenia – wynosi prawie 29 mld euro.

Wyceny te zostały oparte o zaktualizowaną sytuację ekonomiczną spółek, analizę ich planów inwestycyjnych i związanych z nimi dodatkowych przepływów pieniężnych. Oznacza to, że nawet po uwzględnieniu wielkiego zaangażowania wszystkich pozostałych uczestników rynku w modernizację sektora, pozostaje do zapełnienia znacząca luka inwestycyjna – podkreśla się w raporcie.

EY ocenia, że do zmniejszenia luki mogą przyczynić się następujące czynniki: szacowany na 4 mld euro potencjał inwestycyjny przedsiębiorstw ciepłowniczych, 11 mld euro prywatnych i zagranicznych inwestorów, 3 mld euro potencjału samorządów, 4 mld euro – prosumentów, oraz 7 mld euro inwestycji sieciowych operatora przesyłowego PSE. Przy takich założeniach, według EY, pozostająca luka inwestycyjna sięga 77 mld euro, z czego 69 mld euro może pochodzić z różnych funduszy europejskich. W raporcie zwraca się jednak uwagę, że o fundusze te częściowo trzeba będzie konkurować.

Autorzy raportu wyliczyli, że w żadnym scenariuszu środki unijne nie pokryją luki w 100 proc. i w efekcie wyniesie ona nie mniej niż 8 mld euro. Tym bardziej że środki z UE będą także wykorzystane w innych sektorach gospodarki, takich jak np. gazownictwo i transport oraz przez gospodarstwa domowe – zwraca się uwagę w raporcie. Energetyka nie będzie jedynym beneficjentem dostępnych funduszy, a luka inwestycyjna zostanie dodatkowo pogłębiona o koszty inwestycji w tych sektorach .

„Rozwój odnawialnych źródeł energii jest konieczny, jeśli chcemy budować energetykę nieobciążaną kosztami zakupu emisji CO2. Niestety są to gigantyczne potrzeby inwestycyjne. W związku z tym liczymy na wsparcie sektora energetycznego środkami z funduszy europejskich” – ocenił prezes Rady Zarządzającej PKEE, prezes PGE Wojciech Dąbrowski.

EY podkreśla jednocześnie, że wyliczenia w raporcie wskazują, iż długoterminowo skala inwestycji i wyzwań polskiej energetyki dążącej do osiągnięcia zeroemisyjności w 2050 r. może wynieść nawet 200 mld euro, czyli ponad 900 mld złotych.

tr/pap

Redakcja

Poprzedni

Tacierzyński jest fajny

Następny

Platforma największym „simpem” Kościoła