Choć ustawa ograniczająca handel w niedzielę ma wejść w życie już niedługo, bo z początkiem przyszłego roku, to nawet w ekipie sprawującej władzę nie ma zgody co do jej zapisów, a kontrowersje nie maleją.
W zeszłym roku z inicjatywy obywatelskiego komitetu „Wolna Niedziela”, którego głównym orędownikiem jest Związek Zawodowy NSZZ Solidarność, zostały zebrane podpisy pod obywatelskim projektem ustawy ograniczającej handel w niedziele. Ustawa miała całkowicie zakazać handlu w niedziele, poza kilkunastoma wyjątkami m.in. handlu na stacjach benzynowych, dworcach i lotniskach, w przypadku sprzedawania towarów przez właściciela czy też w niedziele handlowe, odbywające się kilka razy w roku.
Głównym celem ustawy miała być ochrona pracowników przed koniecznością, zdaniem wnioskodawców, niepotrzebnej pracy w niedziele, mającą mieć także pozytywny wpływ na ich życie rodzinne i religijne.
Bez entuzjazmu
Propozycja nie spotkała się jednak z szerokim poparciem społecznym, nawet w obrębie pracowników handlu czy innych podmiotów związkowych. W sumie, według sondażu SW Research jedynie niewiele ponad 1/4 ankietowanych popierało zakaz handlu w niedzielę. Dodatkowo, projekt ustawy był sprzeczny z europejskimi tendencjami, które raczej zmierzają do liberalizacji prawa do handlowania w niedziele niż do zwiększania obostrzeń. W 18 krajach Unii Europejskiej, w tym w prawie wszystkich nowych krajach członkowskich (wyjątkiem jest Cypr, gdzie jednak zakaz handlu w niedzielę jest wyłączony od maja do października dla potrzeb turystyki) obowiązuje pełna dowolność w otwieraniu sklepów w niedziele.
Wejście w życie przepisów zakazujących niedzielnego handlu mogłoby spowodować wiele negatywnych skutków dla polskiej gospodarki – ograniczenie zatrudnienia w handlu, częściowy spadek obrotów, wzrost ilość niesprzedanej żywności nienadającej się do spożycia. Ograniczenie godzin w tygodniu, w których sklepy mogą być czynne bez wątpienia spowoduje spadek zatrudnienia w sektorze – przewiduje Warsaw Enterpise Institute.
Raport PwC szacuje, że pracę straci około 38 tys. osób, w szczególności problemy ze znalezieniem zatrudnienia w handlu mogą mieć pracownicy dorywczy. Zakaz handlu w niedziele dotknąłby także producentów i dostawców towarów do jednostek handlowych oraz firmy z branży transportowej i logistycznej. Według danych PwC, dla całego sektora handlu strata może wynieść nawet 9 mld zł.
Więcej kłopotów niż korzyści
Nietrafiony wydaje się także argument o rzekomych korzyściach dla małych sklepów, które miałby zostać beneficjentami nowego prawa. Jak pokazuje przypadek funkcjonującego już dziś ograniczenia handlu w święta, zamknięcie większości sklepów przykłada się na ogólny spadek obrotów, a nie ich dywersyfikacje. To oznacza, że nawet pomimo zamknięcia w niedziele dużych centrów handlowych i supermarketów, małe sklepy nie odczują zauważalnych korzyści.
Zmiany w prawie o handlu w niedziele mogą także wpłynąć na zwiększenie marnowania żywności już zakupionej. Po planowanych zmianach, wśród konsumentów może powszechnie występować zjawisko kupowania na „zapas” z obawy przed perspektywą wystąpienia domowych braków w produktach, w okresie utrudnionej możliwości ich szybkiego dokupienia.
Już dzisiaj Polska jest jednym z niechlubnych liderów w liczbie marnowanej żywności. Rocznie, zdaniem WEI, marnuje się w naszym kraju około 9 mln t żywności.
Zakaz handlu zmusiłby także konsumentów do zmiany ich utartych przyzwyczajeń i zmniejszenia komfortu robienia zakupów, poprzez choćby większy ruch i dłuższe kolejki w dniach poprzedzających wolną od handlu niedziele. Wiele placówek handlowych ma ograniczone możliwości infrastrukturalne, które nie pozwalają na stworzenie w te dni nowych kas czy też miejsc parkingowych.
Istnieje pole manewru
Ze wszystkich pojawiających się propozycji kompromisowych (handel w dwie niedziele w miesiącu, handel w każdą niedziele do godz. 13, oddanie prawa do decydowania samorządom), eksperci WEI za najlepszą uznają wpisanie do Kodeksu Pracy obowiązku dania wolnego pracownikowi handlu w co najmniej dwie niedziele w miesiącu.
Propozycja ta chroni prawa pracownicze a jednocześnie nie doprowadza do zamknięcia placówek handlowych, ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami. Takie rozwiązanie cieszy się także bardzo dużym poparciem społecznym – opowiada się za nim 76 proc. badanych.
Możliwym rozwiązaniem jest tez ograniczenie pracy sklepów do jednej zmiany, pozostawiając wybór przedsiębiorcom. Choć jest to rozwiązanie mniej komfortowe dla konsumentów niż opisane wcześniej zmiany w Kodeksie Pracy, to jednak lepsze niż rozwiązanie forsowane przez rząd (sztywny zakaz handlu w co drugą niedzielę) – a z punktu widzenia pracowników wymaga takiej samej ilości godzin pracy w niedzielę (cały dzień w pełnym wymiarze przez dwie niedziele w miesiącu albo praca do godz. 13.00 w każdą).
Warta rozważenia jest także propozycja wypłacania przez pracodawców dodatku do wynagrodzenie dla pracownika za pracę w niedziele.
Projekt ustawy ograniczającej handel w niedziele jest w Sejmie. Po pracach w podkomisji, ustalono, że handel ma być dozwolony w drugą i czwartą niedzielę miesiąca oraz w dwie kolejne niedziele poprzedzające pierwszy dzień Bożego Narodzenia. Podkomisja wydłużyła liczbę placówek, wyłączonych z zakazu handlu w niedziele. Wysokość kar dla firm, które nie przestrzegałyby zakazu ma wynosić od 1 do 100 tysięcy złotych, zależnie od obrotów.
Daleko od kompromisu
Dwie niedziele handlowe w miesiącu to rozwiązanie sprzeczne z oczekiwaniami NSZZ Solidarność. Związek domaga się zakazu handlu we wszystkie niedziele.
Do projektu ustawy w obecnej postaci krytycznie podchodzi też Krajowa Izba Gospodarcza.
Izba opowiada się za zagwarantowaniem pracownikom wszystkich branż dwóch niedziel wolnych w miesiącu.
„Powinno nastąpić wprowadzenie rozwiązań korzystnych dla pracowników wszystkich branż, a nie faworyzowanie bądź też pomijanie wybranych grup zawodowych” – uważa Krajowa Izba Gospodarcza. Bardzo długa jest bowiem lista wyłączeń spod zakazu handlu w niedziele. Dotyczy ona m.in.: punktów zajmujących się sprzedażą pamiątek, gastronomii, sklepów na dworcach, lotniskach czy stacjach benzynowych, placówek przy ośrodkach turystycznych, wypoczynkowych i hotelowych. Oznacza to, że pracownicy tych punktów będą pracować na takich samych zasadach, jak aktualnie obowiązujące, co wprowadza nierówne traktowanie różnych grup zatrudnionych.
Zamiast kompleksowo rozwiązać problem, powiększa się listę wyłączeń. Tak skonstruowana ustawa spowoduje, że ciągle trzeba będzie ją nowelizować, bo np. za kilka miesięcy komuś się przypomni, że w trakcie prac pominięto jakąś grupę zawodową. Poza tym zaproponowany kształt ustawy ewidentnie przedkłada interesy określonych grup zawodowych, pomijając inne. To niesprawiedliwe – uważa prezes KIG Andrzej Arendarski.
Sondaże pokazują, że 76 proc. ankietowanych popiera zagwarantowanie pracownikom dwóch wolnych niedziel w miesiącu, bez konieczności wprowadzania ograniczeń w handlu. Przeciwko opowiada się 24 proc. respondentów.
Rozwiązanie polegające na dwóch wolnych niedzielach w miesiącu zadowalałoby zarówno pracowników, jak i pracodawców, a także klientów, z których wielu ceni sobie możliwość robienia zakupów w niedzielę – dodaje Andrzej Arendarski.
Ponadto, można zaproponować np. ustawowe zagwarantowanie wyższych wynagrodzeń za pracę w niedziele, np. o 50 proc. Takie regulację z pewnością z zadowoleniem przyjmą wszystkie grupy zawodowe. Spowoduje ona też, iż wiele osób, chcąc zwiększyć swoje dochody, z własnej woli będzie chciało pracować właśnie w niedziele.
W sumie, według ekspertów KIG, na 360 tys. placówek handlowych działających w Polsce, procedowanymi regulacjami objętych zostałoby tylko 38 tys. czyli niewiele ponad 10 proc. Mimo to jednak, wprowadzenie w życie zakazu handlu może negatywnie odbić się na polskiej gospodarce, a zyski Skarbu Państwa wyraźnie się zmniejszą, Według niektórych przewidywań, nawet prawie o 1,8 mld zł rocznie.