Brytyjskie banki, chcąc zamknąć klientowi rachunek, będą musiały zachować trzymiesięczny okres wypowiedzenia i podać powód decyzji – zakładają plany ministerstwa finansów będące odpowiedzią na domniemane zamykanie rachunków klientom, z których poglądami banki się nie zgadzają.
Sprawa stała się głośna pod koniec czerwca, gdy Nigel Farage, będący przez lata głównym orędownikiem wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, ujawnił, że jego bankowe rachunki, zarówno osobisty, jak i firmowy, zostały bez uprzedzenia zamknięte, co – jak twierdził – nastąpiło z powodu jego politycznych poglądów.
Kilka dni później pojawiła się sugestia, że powodem zamknięcia kont była niewystarczająca kwota aktywów, ale Farage przedstawił uzyskane od banku Coutts dokumenty, w których rzeczywiście jest napisane, że jego poglądy „nie są zbieżne z naszymi wartościami”.
Jak wskazał Farage, w 40-stronicowym dossier słowo „brexit” pojawia się 86 razy, „Rosja” – 144 razy, nazwisko byłego prezydenta USA Donalda Trumpa – 39 razy, a poza tym jest mowa o tym, że ma on krytyczny stosunek do imigracji, strategii klimatycznej i obowiązku szczepień oraz że jest „postrzegany jako ksenofob i rasista”. W związku z tym bank Coutts uważa, że wiązanie go z osobą Farage’a szkodzi jego reputacji.
„Ta historia nie dotyczy tylko mnie. Jeśli ta sytuacja pozostanie bez kontroli, będziemy lunatykować w kierunku systemu kredytów społecznych w stylu chińskim, w którym tylko osoby o poprawnych poglądach mogą w pełni uczestniczyć w życiu społecznym” – napisał Farage.
„Daily Telegraph” już kilka dni temu opisywał podobne przypadki domniemanego zamykania kont osobom lub organizacjom, których poglądy banki uważają za kontrowersyjne. To z kolei rodzi pytania o to, czy banki i inne instytucje finansowe nie nadużywają swojej pozycji i nie ograniczają wolności słowa.
„Byłoby bardzo niepokojące, gdyby usługi finansowe były odmawiane komuś, kto korzysta z prawa do wolności słowa. Firmy mają prawo do ochrony przed ryzykiem utraty reputacji – np. wskutek działalności przestępczej – ale przywilej licencji bankowej w demokracji powinien oznaczać obowiązek niedebankowania kogoś, ponieważ nie zgadzamy się z czyimiś poglądami” – napisał na Twitterze Andrew Griffith, jeden z wiceministrów finansów. Zaniepokojenie sprawą wyraziło w środę także kilku prominentnych posłów rządzącej Partii Konserwatywnej.
Griffith ma w ciągu kilku najbliższych dni ogłosić nowe przepisy, zgodnie z którymi banki, chcąc zamknąć klientowi rachunek, będą musiały zachować trzymiesięczny okres wypowiedzenia i podać powód decyzji, a klienci będą mieli prawo do apelacji. Wyjątkiem będzie tylko sytuacja, w której istnieje podejrzenie działań o charakterze przestępczym czy zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego.
pwr/pap