Heglowskie ukąszenie przez wolność stało się ostatnio udziałem wszystkich Polaków. Powinniśmy się do tego przyzwyczajać.
W związku z uhonorowaniem prezesa Jarosława Kaczyńskiego tytułem „Człowieka Wolności 2016” wiele się ostatnio o niej mówi.
Niestety, wolność jest w tych wywodach na ogół rozumiana dosyć płytko – co sprowadza się zwykle do naigrawań w rodzaju, że Jarosław Kaczyński ma tyle wspólnego z jej poszerzaniem, co pięść z nosem.
W istocie, zasługi prezesa Kaczyńskiego w krzewieniu wolności mają wymiar cokolwiek orwellowski i mogą kojarzyć się z funkcjonowaniem Ministerstwa Miłości.
Bardzo trafnie ujął to zresztą jeden z laudatorów, który składając hołd Jarosławowi Kaczyńskiemu podczas gali przyznania tytułu „Człowieka Wolności 2016” oświadczył: „W moim przypadku to był przede wszystkim potężny kop w głowę”. Dodajmy, że nie tylko w jego przypadku.
Pamiętajmy jednak, czym w istocie jest wolność. Georg Hegel stwierdził przecież jasno: „Wolność to uświadomiona konieczność”.
Ta definicja, podchwycona przez Marksa, a twórczo zastosowana przez Lenina i jego towarzyszy (sami przecież by tego nie wymyślili) jest jak najbliższa rozumieniu wolności przez Jarosława Kaczyńskiego.
Dokładnie tak! Wolność to uświadomiona konieczność – a prezes Jarosław Kaczyński ma nam wszystkim pomóc w uświadomieniu sobie tej konieczności. Ekipa Prawa i Sprawiedliwości czyni to bardzo skutecznie, wywodząc swe działania z głębokiego ducha PRL-u, właśnie jak najbardziej zgodnie z tym marksistowskim rozumieniem wolności.
I trzeba stwierdzić, że w istocie, zakres takiej wolności znacznie poszerzył się w minionym roku.Przyznanie Jarosławowi Kaczyńskiemu tytułu „Człowieka Wolności 2016” było zatem jak najbardziej słuszne i uzasadnione.
Możemy mieć też pewność, że w najbliższych latach tej wolności będzie jeszcze więcej. Parafrazując wieszcza, wypada tylko powiedzieć: „Taką mieliśmy wolność w one lata”.