Do skutecznej walki z nim konieczne są nie tylko decyzje administracyjne, ale i mechanizmy finansowe.
Małopolska, Kraków i Zakopane, miesiąc temu Mazowsze i województwo łódzkie, a kilka dni temu Wrocław – w regionach, gdzie problem smogu jest jeszcze bardziej dotkliwy, niż gdzie indziej, samorządy, nie czekając na regulacje krajowe, biorą sprawy w swoje ręce.
Przyjmują – często jednogłośnie, ponad podziałami politycznymi – uchwały antysmogowe, które regulują czym, w czym i do kiedy mieszkańcom wolno będzie palić, aby ogrzewać swe domy.
To krok w bardzo dobrą stronę, ale trzeba pamiętać, że przed wszystkimi stoi jeszcze trudniejsze wyzwanie. Same zakazy nie wystarczą, ludziom trzeba pomóc się do nich dostosować – zwłaszcza finansowo.
Mocno grzeją, kiepsko izolują
Dodatkowo, problem polega na tym, że 70 proc polskich domów jest ocieplonych słabo, w niewystarczającym stopniu. Dlatego ich ogrzanie wymaga spalania nadmiernych ilości paliw. W połączeniu z wciąż dominującym w Polsce zużyciem paliw stałych, przekłada się to na nadmierne emisje zanieczyszczeń oraz wysokie koszty ogrzewania. W efekcie dochodzi do zjawiska tzw. ubóstwa energetycznego, występującego wtedy, gdy osoby, niekoniecznie bardzo ubogie, zbyt dużą część dochodów przeznaczać muszą na ogrzewanie swych mieszkań.
– W Polsce ubóstwa energetycznego najczęściej doświadczają mieszkańcy domów jednorodzinnych, a pomoc publiczna zwykle do nich nie dociera. Istniejące mechanizmy wsparcia, na przykład Fundusz Termomodernizacji i Remontów obsługiwany przez Bank Gospodarstwa Krajowego, lub dodatek energetyczny pomagają w sposób dalece niewystarczający i wymagają gruntownej reformy – ocenia Magdalena Ruszkowska-Cieślak dyrektor Habitat for Humanity Poland.
Kto za to zapłaci?
Wymiana źródła ciepła wiąże się często z koniecznością przeprowadzenia modernizacji całego systemu grzewczego oraz izolacji domu.
To dużo kosztuje, ale właściciele domów jednorodzinnych (w których mieszka ogromna większość, niezamożnych przecież, mieszkańców wsi, nie doczekali się jeszcze efektywnego systemu wsparcia.
Jak powinien to być system? Mówiąc w uproszczeniu, powinny to być lekkie zachęty finansowe dla średniozamożnych, większa pomoc dla tych, których na termomodernizacje nie stać, oraz odrębne, intensywne wsparcie w regionach, w których problem z zanieczyszczeniem powietrza jest wyjątkowo dotkliwy.
Przykłady innych europejskich krajów na przykład Francji czy Czech pokazują, że wspieranie poprawy efektywności energetycznej domów jest możliwe i sprawdza się w praktyce.
Pułapka na trucicieli
Reformowany właśnie system handlu emisjami w Polsce, przewiduje, że pieniądze trafiać będą od trucicieli do budżetu naszego państwa – i powinny być wykorzystywane właśnie na działania prowadzące do redukcji emisji CO2.
W przypadku Polski szacuje się, zapewne zbyt optymistycznie, że do roku 2030 może to być kwota nawet sięgająca 100 mld zł. Byłby to ogromny zastrzyk finansowy dla naszego zadłużonego kraju.
Warto odwołać się właśnie do przykładu Francji, gdzie funkcjonuje rządowy program Habiter Mieux (franc. Mieszkać Lepiej), realizowany we Francji przez Krajową Agencję ds. Mieszkalnictwa (ANAH), który umożliwia przeprowadzanie termomodernizacji domów osobom niezamożnym.
Vincent Perrault, dyrektor tego programu, podczas pobytu w Polsce wyjaśnił, że dzięki wykorzystaniu środków z europejskiego systemu handlu emisjami (EU ETS – European Union Emissions Trading System), pozwala on realizować termomodernizację 70-100 tysięcy domów rocznie.
Uruchomienie wieloletniego, systemowego wsparcia dla poprawy efektywności energetycznej domów jednorodzinnych prowadziłoby nie tylko do poprawy jakości powietrza, ale miałoby też trwały pozytywny wpływ na niektóre sektory polskiej gospodarki – wynika z analizy przygotowanej w ramach projektu Więcej niż Energia, przez organizację WiseEuropa.
Ostatecznym celem jest zaś efektywne wsparcie energetyki opartej na odnawialnych źródłach energii oraz poprawa efektywności energetycznej.