8 listopada 2024

loader

Trochę bliżej ale wciąż daleko

Ciągle jeszcze nadrabiamy dystans do czołówki rozwiniętych państw, ale już coraz wolniej. A Polacy nadal chętniej niestety wyjeżdżają z Polski, niż do niej wracają.

Polska zwalnia tempo pogoni za najwyżej rozwiniętymi państwami Europy. Przepaść między czołówką Unii Europejskiej a Polską w dalszym ciągu wprawdzie maleje, jednak już nie tak szybko jak w poprzednich latach.
W porównaniu z rekordowymi latami 2010-2015 kiedy to na przykład nasz dystans do Niemiec skurczył się o 6.8 proc., w następnym pięcioleciu zmniejszy się najwyżej o 2.1 proc.

Nas nie dogonią?

Pościg za lepiej od nas rozwiniętymi gospodarkami trwa i choć Polska poczyniła w tej dziedzinie spore postępy, inni również rozwijają się w szybkim tempie.
Dynamika wzrostu produktu krajowego brutto w Polsce była w mijającym roku wysoka, ale również reszta świata, przede wszystkim jej liderzy i nasi najwięksi partnerzy gospodarczy, nie stała w miejscu. Polska korzysta z koniunktury gospodarczej, lecz gdy my idziemy do przodu, kraje rozwinięte także zwiększają swój potencjał.
Polska musi znacznie szybciej gonić najwyżej rozwinięte państwa Europy jeżeli mamy przekroczyć poziom średniej europejskiej w kolejnym dziesięcioleciu – mówi raport Warsaw Enterprise Institute. WEI od trzech lat opracowuje „Bilans Otwarcia”, który ma w sposób możliwie obiektywny mierzyć różnicę dobrobytu między bogatymi państwami Europy Zachodniej i Polski.
Przyjęte zostały trzy miary wyzwań dla Polski. Pierwszym jest tempo, w jakim Polska zbliża się do najwyżej rozwiniętych państw w Europie. Drugim – prawdopodobieństwo kryzysu wynikającego z niekontrolowanego zadłużenia państwa. Trzeci wskaźnik mierzy atrakcyjność Polski do życia po przez porównanie skłonności Polaków do emigracji.

Zagrożeń nie brakuje

Ryzyko kryzysu niewypłacalności, mierzone sumą długu publicznego i prywatnego w relacji do PKB, się niestety zwiększa. W 2015 r. ta relacja wynosiła 229 proc. W ubiegłym wzrosła do 232 proc.
Mimo dobrej dziś kondycji gospodarki i pozytywnych jej ocen przez zagraniczne instytucje i agencje ratingowe, problemu zadłużenia w żadnym wypadku nie można lekceważyć.
Jak podaje raport WEI, dług sektora instytucji rządowych i samorządowych, który jest główną miarą zadłużenia Polski braną pod uwagę przez Unię Europejską, na koniec III kwartału 2017 r. wyniósł 1 010,9 mld zł. W stosunku do II kwartału 2017 spadł o  0,5 proc., ale i tak jest na wysokim poziomie, bo na koniec 2016 r. wynosił 1 006,3 mld zł).
Należy pamiętać, że znaczna część naszego długu ulokowana jest poza Polską i w razie zawirowań na rozwiniętych rynkach zachodnich, może okazać się wyjątkowo wrażliwa.
Oczywiście, wiele krajów bogatszych od Polski ma dług publiczny większy niż my, jednak  w oczach inwestorów – z racji na wielkość gospodarek, ich stabilność i wysoki stopień zdywersyfikowania – mają one większą wiarygodność niż my, o czym świadczy chociażby niższe oprocentowanie ich obligacji skarbowych.
Ponadto, w sytuacji zmieniającej się polityki banków centralnych, pojawienia się różnego napięć i awersji do ryzyka, mogą wzrosnąć koszty obsługi naszego długu zaciąganego w instytucjach zagranicznych.
W Polsce oszczędności gospodarstw domowych są niskie, co ogranicza możliwości pozyskania kapitału. W jego przyroście może pomóc rozbudowa programów emerytalnych (Pracownicze Programy Kapitałowe), a także prowadzenie akcji edukacyjnej, zmierzającej do stopniowej zmiany struktury oszczędności gospodarstw domowych: z tradycyjnych lokat bankowych na bardziej aktywne formy oszczędzania – choć nie wolno zapominać, że wszystkie te „bardziej aktywne formy oszczędzania” są mocno ryzykowne.

Wciąż więcej wyjeżdża niż wraca

Kolejna miara, jakość życia w Polsce, opiera się, na danych o imigracji Polaków, pomniejszoną o emigrację. Można bowiem uznać, że suma indywidualnych decyzji o wyjeździe i powrocie do kraju stanowi podsumowanie opinii Polaków o relatywnej atrakcyjności Rzeczpospolitej.
Jak wynika z narodowych spisów powszechnych z 2002 i 2011 roku, liczba Polaków przebywających za granicą wzrosła  z ok. 780 tys. w 2002 r. do ponad 2 milionów w 2011.
Z corocznych szacunków Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w latach 2011, 2012 i 2013 liczba Polaków przebywających za granicą zwiększyła się odpowiednio o 60 tys., 70 tys. i 66 tys. Na koniec 2013 r. Polaków sklasyfikowanych przez GUS jako „ludność nieobecna w związku z wyjazdem za granicę  na pobyt czasowy”, było 2,196 mln.
Co roku za granicę wyjeżdżają kolejne osoby, a ich liczba jest wciąż większa niż wracających do kraju. Według GUS, ponad 1/3 Polaków przebywających za granicą  to osoby w wieku 25-39 lat.
W końcu 2016 r poza granicami Polski przebywało czasowo około 2,515 mln Polaków, tj. o 118 tys. (4,7 proc.) więcej niż w roku 2015. Nienajlepiej to mówi o jakości życia w naszym kraju. Jak widać, dostępność zatrudnienia i wysokość wynagrodzeń wciąż nie pozwalają na powroty do kraju oraz na porzucenie planów wyjazdowych.

Wiadomo czego nam trzeba

Aby nasze tempo doganiania rozwiniętych gospodarek nabrało tempa, Polska potrzebuje trwałego wzrostu tempa inwestycji do poziomu dwucyfrowego. Przyczyniłyby się do tego czynniki znane od wielu lat: stabilizacja prawa, uproszczenie przepisów, większa aktywizacja zawodowa (w szczególności kobiet oraz osób w wieku okołoemerytalnym), promowanie inwestycji nastawionych na rozwój i nowe technologie, lepsza współpraca nauki z przemysłem.
Na razie jednak na to wszystko nie można liczyć.

trybuna.info

Poprzedni

Chińska wersja socjalizmu

Następny

Mój kawałek podłogi