8 listopada 2024

loader

Turbiny słabo się kręcą

Elektrownie wodne, choć także wpływają na środowisko naturalne, szkodzą nieporównanie mniej niż węglowe. Dotychczas nie były one jednak dobrze widziane przez polskie władze.

Od lat energetyka wodna stanowi przykład braku wykorzystania szans, a nawet więcej – regresu cywilizacyjnego.
Flagowym tego przykładem jest budowa zbiornika i elektrowni w Świnnej Porębie rozpoczęta w 1986 roku i trwająca praktycznie do dzisiaj.

Warto porównać

Przed wojną, w II Rzeczpospolitej było 25 000 spiętrzeń wody, a w 1953 roku 7320 obiektów energetyki wodnej.
Obecnie w Polsce działa niespełna 800 elektrowni wodnych, których moc łącznie wynosi 988 megawatów. Dla porównania, łączna moc elektrowni wiatrowych to 5432 MW (wedug danych Urzędu Regulacji Energetyki).
Potrzeba rozbudowy potencjału elektrowni wodnych, z punktu widzenia bezpieczeństwa ekonomicznego kraju, wynika z czterech powodów.
Po pierwsze, w Polsce obserwujemy zmienność sezonową opadów, co oznacza, iż w niektórych miesiącach występują susze, a w innych powodzie. Narastające zmiany klimatu będą zapewne prowadzić do krótkich opadów nawalnych, których wysokość w środkowej i południowej części kraju będzie wynosić nawet 50 – 75 mm. Będzie to powodować lokalne podtopienia lub przeciwnie, susze – a zatem straty finansowe dla gospodarki.
Po drugie, w Polsce wskaźnik WEI (18,9 proc. w 2011) jest dość wysoki, a w połączeniu z narastającymi zmianami klimatu, może spowodować to trudności z dostępem do czystej wody.
Wskażnik ten pokazuje dostępne zasoby wodne w danym kraju lub regionie w stosunku do ilości zużywanej wody. Współczynnik WEI wynoszący powyżej 20 proc. oznacza zazwyczaj niedobór wody. Polska, jak widać, jest dość blisko tej granicy.
Po trzecie, elektrownie wodne umożliwiają produkcję energii elektrycznej praktycznie w dowolnym momencie, także w szczytach zapotrzebowania. Tym samym zwiększają elastyczność całego systemu energetycznego, jak i odnawialnych źródeł energii.
Po czwarte, budowa zbiorników retencyjnych i elektrowni wodnych oznacza najczęściej również rozwój transportu wodnego, który stanowi alternatywę dla transportu samochodowego – więc w konsekwencjioznacza zmniejszenie importu ropy naftowej.
W przypadku uzyskania IV klasy żeglowności na drodze wodnej, możliwe jest poruszanie się po niej statkami o nośności 1000-1500 ton. Stanowi to ekwiwalent od 41 do 62 zestawów ciężarowych TIR o ładowności 24 ton każdy.

Rządowe obietnice

Patrząc z tej perspektywy, ciekawym dokumentem są „Założenia do planów rozwoju śródlądowych dróg wodnych w Polsce na lata 2016-2020 z perspektywą do roku 2030” przyjęte 14 czerwca przez Radę Ministrów.
Korzyści z realizacji tego wstępnego – na razie – planu można streścić w czterech punktach: ograniczenie strat wynikających z powodzi  (w latach 1997-2010 było to łącznie 43 miliardów złotych), dodatkowa produkcja energii elektrycznej w wielkości 4 153 gigawatogodzin, wzmocnienie roli polskich portów morskich oraz rozwój transportu wodnego w regionie.
Możliwy do wykorzystania potencjał techniczny całej energetyki wodnej w Polsce wynosi 11 950 gigawatogodzin, tak więc oznaczałoby to skonsumowanie jednej trzeciej tego potencjału.
Założenia, przygotowane w Ministerstwie Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej wyglądają obiecująco – szczególnie w kwestii rozwijania energetyki wodnej i nadrobienia straconych lat.

Zbudujemy tysiąc elektrowni

Jednocześnie, warto dodać, że system stopni wodnych miałby być uzupełniony – według zamierzeń Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi – o tysiąc małych lokalnych elektrowni wodnych.
Elektrownie te mają wpisywać się w zapewnienie retencji i przeciwdziałania powodziom na poziomie lokalnym. Powinny również poprawić funkcjonowanie tak zwanych klastrów energetycznych – czyli grup przedsiębiorstw należących do tego samego sektora (w tym przypadku energetycznego), powiązanych często ze sobą siecią pionowych i poziomych zależności.
Będzie to także służyć rozwojowi spółdzielni, których celem jest produkcja energii na własny użytek oraz na sprzedaż.

trybuna.info

Poprzedni

Nadzieja w bluffie

Następny

Przepisy dla dobra bankierów