9 grudnia 2024

loader

Władza uchyliła pokrywkę

Niewykluczone, że protesty przeciwko planom zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych, choć jak najbardziej słuszne, odwrócą uwagę społeczeństwa od problemów bardziej kłopotliwych dla rządzących.

Prawo i Sprawiedliwość może sobie pogratulować. W „czarny poniedziałek”, w protestach przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej, udało się wyprowadzić na ulice polskich miast dziesiątki tysięcy ludzi. Sukces był znacznie większy od oczekiwań.
I piszę powyższe słowa bez cienia ironii, bo przypuszczam, że dokładnie o taki właśnie efekt chodziło liderowi PiS.

W garnku wciąż buzuje

Każda w miarę rozgarnięta ekipa sprawująca władzę wie bowiem, że społeczeństwo, którym próbuje zarządzać (a PiS próbuje jak najbardziej) przypomina garnek pod przykrywką, w którym ciągle coś buzuje: krytyczne opinie, niewygodne dla władzy idee, myśli warte krat (jak śpiewał Perfect), tendencje do wszczynania buntów i protestów.
Można próbować tę przykrywkę zaśrubować, czy docisnąć na maksa solidnym ciężarem – ale to kosztowne, kłopotliwe, niełatwe, a czasem wręcz niebezpieczne dla władzy, bo wtedy cały garnek może wybuchnąć.
Można też pozwolić by pokrywka podskakiwała na parze, a z garnka od czasu do czasu ulewało się trochę wrzących emocji. I niech się wylewają na place i ulice. Nie wymaga to ze strony władzy absolutnie żadnego wysiłku organizacyjnego ani finansowego, no i jest dla niej nieporównanie bezpieczniejsze.
Dlatego mądra władza czasami wręcz nawet troszkę prowokuje społeczne protesty w niezbyt ważnych dla siebie kwestiach – aby rozładować emocje i odwrócić uwagę ludzi od innych spraw, a potem się wycofać, ku ogólnemu zadowoleniu protestujących.

Temat na przykrywkę

Takie lub inne przepisy antyaborcyjne są dla PiS-u jedną z takich właśnie, mało ważnych kwestii.
Czołowym działaczom tej partii jest przecież w gruncie rzeczy doskonale obojętne, jak bardzo zliberalizowane czy zaostrzone zostanie prawo do przerywania ciąży w Polsce.
W ich hierarchii ważności liczy się przede wszystkim sprawowanie władzy: możliwość kontrolowania ludzi, oddziaływania na nich aby się zachowywali, a jeszcze lepiej zmieniali, zgodnie z oczekiwaniami rządzacych. A także czerpanie różnorakich profitów ze sprawowania władzy.
Społeczeństwo nie powinno się zaś zbytnio interesować tym, jakimi metodami rządzący chcą to wszystko osiągnąć. Dobrze więc skierować jego uwagę na coś innego, żeby pokrzyczało sobie w sprawie mniej istotnej dla władzy.

Gdy emocje wykipią

Na tym, że pokrywka podskoczy, a z garnka trochę wykipi, skorzystają wszyscy.
Obywatele, którzy zaprotestowali, doznają bezcennego przypływu endorfin. Zrozumieją, że mogą być ważni, podmiotowi, że razem potrafią dobitnie dać świadectwo swojej prawdzie. Zobaczą ilu ich, poczują siłę i czas (tym razem to Kaczmarski), uświadomią sobie, że są wspólnotą, bo tysiące myślą tak samo jak oni.
Słowem, nabiorą przeświadczenia (złudnego), że ich zjednoczony głos naprawdę się liczy dla wladzy.
Te wszystkie pozytywne odczucia, jakie zostały uruchomione w ludziach za sprawą poniedziałkowych protestów, doznają zaś wzmocnienia, gdy PiS zrezygnuje z obywatelskiego projektu zaostrzającego ustawę antyaborcyjną – a tak się przecież stanie.
Wtedy obywatele dojdą również do wniosku, że wiele mogą, mają realny wpływ na bieg wydarzeń, władza musi ich słuchać, a czasem nawet przed nimi ustąpić – i będą jakiś czas trwać w tym błogostanie.
Rządzący także będą zadowoleni, gdyż niekorzystne emocje zostaną rozładowane, a słupki poparcia dla PiS bynajmniej nie drgną.

Zadanie wykonane

Co więcej, ten czy inny protestujący może nawet dojść do wniosku, że zapewne ta obecna ekipa wcale nie jest taka antydemokratyczna, skoro pozwala protestować, niekiedy zaś nawet i potrafi zmienić zdanie pod wpływem głosu obywateli.
I w ten sposób protesty przeciwko zaostrzeniu przepisów antyaborcyjnych, podkreślam, że jak najbardziej słuszne i uzasadnione, mogą być pożyteczne dla władzy. Są bowiem w stanie odwrócić uwagę społeczeństwa od różnych kwestii, kłopotliwych dla rządzących.
Takich jak na przykład ciągłe obsadzanie spółek i urzędów krewnymi i znajomymi królika, protesty podejmowane przez pracowników ochrony zdrowia i nauczycieli, służalczość wobec poleceń Komisji Europejskiej wykazywana wbrew werbalnie deklarowanej niezłomności, umowa handlowa CETA z Kanadą, czy wreszcie niewielka, delikatnie mówiąc skuteczność rządzących w realizowaniu planów modernizowania polskiej gospodarki.
A lider PiS, śledząc relacje mediów opozycyjnych wobec władzy, w których rozemocjonowani dziennikarze podkreślali, jaką to wielką skalę i znaczenie miały poniedziałkowe protesty, myśli sobie zapewne z zadowoleniem: zadanie wykonane.

trybuna.info

Poprzedni

Tomek Kalita i inni chorzy czekają!

Następny

Wybrali tańszy hotel