8 listopada 2024

loader

Za rzadkie sita

Nikt już nie ma ani woli, ani ochoty, żeby na serio walczyć z rozmaitymi świństwami, sprzedawanymi jako „suplementy diety”

Inspekcja Handlowa wzięła pod lupę suplementy diety. Sprawdzała, jak są oznakowane, czy producenci nie wprowadzają konsumentów w błąd i czy zgłosili suplementy do Głównego Inspektora Sanitarnego.
Suplementy diety to żywność, a nie leki. Dlatego więc Inspekcja Handlowa zwracała szczególną uwagę na to, czy informacje na opakowaniach lub stronach internetowych nie wprowadzają konsumentów w błąd co do właściwości tych produktów. Kontrola odbyła się u 80 przedsiębiorców z całej Polski, w pierwszej kolejności tych, na których były skargi. Inspektorzy sprawdzali sklepy, głównie specjalistyczne, oraz sprzedaż przez internet.

Tylko drobne uchybienia

Inspekcja skontrolowała 443 partie suplementów diety o łącznej wartości 60,2 tys. zł. Zakwestionowała 89 z nich, czyli 20 proc. To mniej niż w 2016 r., gdy nieprawidłowości wyniosły prawie 30 proc.
Najwięcej zastrzeżeń wzbudziło oznakowanie. Kontrolerzy wykryli takie błędy, jak: brak informacji po polsku (głównie przy odżywkach dla sportowców), brak wykazu składników, brak zalecanej porcji dziennego spożycia, brak niezbędnych ostrzeżeń.
Były też uchybienia przy sprzedaży internetowej. Na stronie nie podawano nazwy producenta czy informacji o warunkach przechowywania. Zamieszczano natomiast informacje, które bezprawnie odwoływały się do leczenia chorób, np. „wspomaga leczenie schorzeń wątroby”. Producenci podawali także oświadczenia zdrowotne, których nie ma w wykazie terminów dopuszczalnych dla żywności, jak choćby :„ekstrakt z zielonej herbaty, który wspomaga termogenezę”.
Z kolei na produktach z kofeiną nie było ostrzeżenia: „Nie zaleca się stosowania u dzieci i kobiet w ciąży”. Przy suplemencie z barwnikiem tartrazyny zabrakło zas informacji, że może mieć ona „szkodliwy wpływ na aktywność i skupienie uwagi u dzieci”.
79 próbek suplementów przeszło badanie w laboratoriach. Inspektorzy zakwestionowali zaledwie 9 z nich (11,4 proc.). Powody? Producenci zawyżali na opakowaniach zawartość witamin i minerałów, a zaniżali ilość soli. Kontrolerzy znaleźli też w suplemencie ziołowym niedeklarowany składnik – kwas sorbowy i jego sole.

Kontrolka zamiast kontroli

Inspekcja Handlowa sprawdzała również daty ważności. W czterech sklepach odkryła 9 partii przeterminowanych produktów. Poza tym kontrolowała, czy producenci zawiadamiają Głównego Inspektora Sanitarnego o nowych suplementach. Nieprawidłowości były w 16 przypadkach.
Po kontroli, przedsiębiorcy wycofali z rynku te suplementy, które nie spełniały wymagań. Inspekcja wydała 6 decyzji o karach pieniężnych za niewłaściwe oznakowanie, nałożyła 6 mandatów karnych i wysłała 54 zawiadomień do organów nadzoru sanitarnego.
Cała ta kontrola, czy raczej kontrolka, dość wyraźnie pokazuje, że nikt nie zamierza się już zajmować zwalczaniem szkodliwych suplementów diety – i cała para z poprzednich lat poszła w gwizdek. Producenci nadal robią zaś to co chcą i praktycznie nikt im nie przeszkadza. Kontrolne sita są tak rzadkie – co widać choćby na prezentowanym przykładzie – że musieliby mieć wyjątkowego pecha, żeby w nie wpaść.
I tylko cały czas bezbrzeżne zdumienie budzi fakt, że Polacy tak powszechnie kupują te produkty, naiwnie wierząc, że w czymkolwiek im one pomogą.

Porzućcie wszelką nadzieję

To pewnie głos wołającego na puszczy, ale amatorom suplementów diety warto przypomnieć, by nie stosowali suplementów diety „na chybił trafił”. Ich przyjmowanie powinno być skonsultowane z lekarzem lub dietetykiem oraz poprzedzone właściwymi badaniami, gdyż każdy organizm jest inny. Tylko wówczas będzie możliwe, że im nie zaszkodzą.
Nie należy też diagnozować swojego stanu zdrowia (ani zdrowia członka rodziny) na podstawie reklam. Te same objawy (m.in. przemęczenie, apatia, brak apetytu) mogą mieć różne przyczyny, bynajmniej nie związane z brakiem różnych dobroczynych substancji, co sugerują reklamy suplementów.
Reklamy te często odwołują się do stylu życia lub wieku, uzasadniając „konieczność” wspomagania się suplementami. Tymczasem to, że ktoś jest aktywny fizycznie, czy też ukończył 60 rok życia nie oznacza, że brakuje mu jakiejkolwiek substancji odżywczej.
Suplementami diety nie zastąpimy posiłku lub właściwego, zrównoważonego sposobu odżywiania. Nie zastąpimy nimi również aktywności fizycznej czy zdrowego stylu życia.
Porzućmy wszelką nadzieję, że są one w stanie na cokolwiek zaradzić.
Na koniec warto przypomnieć, co zgodnie z polskimi przepisami, musi być na etykiecie produktu żywnościowego nazywanego suplementem diety?
1. Określenie, że jest to właśnie „suplement diety”.
2. Nazwy zawartych kategorii składników lub wskazanie ich właściwości.
3. Porcja zalecana do spożycia w ciągu dnia.
4. Ostrzeżenie, aby jej nie przekraczać.
5. Informacja, że suplement nie zastąpi zróżnicowanej diety.
6. Informacja, żeby przechowywać preparat tak, aby nie dostały się do niego dzieci.

Jak widać niewielkie są to wymogi, a ich nie spełnienie jest ewidentnym dowodem, że mamy do czynienia z jakimś zupełnie szkodliwym świństwem.

trybuna.info

Poprzedni

Ponad 38 równoleżnikiem

Następny

Spróbują zrobić coś wspólnie