Polskie władze powinny wyraźniej podkreślać, że również inwestorzy z innych krajów są u nas mile widziani. Na kapitałach rodzimych przedsiębiorców, bardzo niechętnych do inwestowania, nie da się bowiem zbudować potencjału rozwojowego naszej gospodarki.
Co może przyciągnąć do Polski poważnych inwestorów zagranicznych? Trwała polityka gospodarcza mająca ustalone priorytety, pewność prawa oraz jednoznaczne, przejrzyste przepisy dotyczące podatków i zamówień publicznych.
Nasz kraj potrzebuje inwestycji, zarówno krajowych jak i zagranicznych, bo inaczej nie wypali program zrównoważonego rozwoju, zapowiadany przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego.
Ciągle na hamulcu
Wszystkie ekspertyzy ekonomiczne dowodzą, że bez zwiększenia nakładów inwestycyjnych, produkt krajowy brutto Polski na głowę mieszkańca nieprędko (jeżeli w ogóle) zbliży się do średniej europejskiej. Tymczasem jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, po trzecim kwartale tego roku, inwestycje w Polsce wciąż wyhamowują. Szczególnie mocne tąpnięcie miało miejsce w marcu, kiedy to spadły one, z pułapu 149,83 mln dol aż o 34,32 mln dol., czyli o 23 proc.
Jak mówią przedstawiciele Warsaw Enterprise Institute, który przygotował raport na temat warunków rozwoju inwestycji zagranicznych w Polsce, w ciągu ostatnich 12 miesięcy inwestorów zagranicznych odstraszała „retoryka repolonizacyjna”, a także oskarżenia o niepłacenie podatków przez wielkie sieci handlowe oraz o korzystanie firm zagranicznych z rabunkową prywatyzacji przeprowadzonej w Polsce. Wspomniana retoryka, „nawet jeżeli znajdowała pokrycie w faktach, to skoncentrowana w krótkim czasie i prezentowana masowemu odbiorcy, sprawiała wrażenie politycznej nagonki” – podkreśla WEI.
Raj utracony obcego inwestora
Według WEI, przychylności kapitału zagranicznego dla Polski nie sprzyja brak działań rządu, osłabienie złotego, zastój na giełdzie, plany nowych obciążeń podatkowych oraz zapowiedzi dotyczące repolonizacji banków i nowych, zwiększonych wydatków socjalnych (które mogą doprowadzić do niewypłacalności budżetu). Na pozór trudno pojąć, dlaczego inwestorom zagranicznym miałoby przeszkadzać, to, że niektóre banki zostaną ponownie kupione przez polskich właścicieli? Dziwi też ich obawa przed zwiększaniem wydatków socjalnych. Przecież, jeżeli z drugiej strony planowane są nowe obciążenia podatkowe, to o stan budżetu nie trzeba się obawiać.
Wszystkie te zastrzeżenia są jednak jak najbardziej zgodne z logiką rozumowania inwestorów zagranicznych. Oni najlepiej czują się w państwach, gdzie wydatki socjalne są znikome (więc łatwo o taniego pracownika), banki są zagraniczne (co gwarantuje, że będą przede wszystkim dbać o interes inwestora pochodzącego z ich kraju), zaś podatków prawie nie ma. Niestety, także i takich państw już prawie nie ma.