8 listopada 2024

loader

Zamiana dżumy na cholerę

Polacy dość chętnie ulegają podszeptom różnych podejrzanych firm namawiających ich do zmiany dotychczasowego tradycyjnego dostawcy energii. Wiedzą, że i jedni, i drudzy będą ich oszukiwać, ale mają nadzieję, że ci nowi może choć odrobinę mniej.

Sugerowanie obowiązkowej zmiany umów na dostawę energii do mieszkania, podrabianie podpisów pod tymi umowami, podawanie się przedstawicieli handlowych firmy za kontrolerów sprawdzających stan liczników – to niektóre ze sposobów wprowadzania ludzi w błąd przez przedstawicieli przedsiębiorstwa energetycznego Polski Prąd i Gaz Sp. z o.o.
Poprzednia nazwa tej zacnej firmy brzmiała: Polska Energetyka Pro Sp. z o.o., ale została zmieniona, bo zapewne już tylu ludzi zostało nabranych, że stała się zbyt rozpoznawalna.

Oszust za oszusta?

Już w marcu 2017 r. prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów nałożył na tę spółkę karę w wysokości ponad 10 mln zł, za naruszenie zbiorowych interesów konsumentów.
Wśród przedstawionych zarzutów znalazły się, m.in.: brak rzetelnej informacji o warunkach przedstawianej oferty i umowy, podszywanie się jej przedstawicieli pod pracowników dotychczasowego sprzedawcy lub nachalne sugerowanie, że przedstawiciele spółki reprezentują dotychczasowego sprzedawcę, oszukiwanie, że zawarcie nowej umowy będzie celowe i korzystne dla konsumenta, nie pozostawianie egzemplarza podpisanej umowy, co uniemożliwiało identyfikację przedsiębiorstwa i skuteczne skorzystanie z prawa do odstąpienia od umowy w ciągu 14 dni.
Wszystkie te zarzuty zostały postawione na podstawie ponad 500 zgłoszeń przesłanych do UOKiK oraz kilkuset zawiadomień Urzędu Regulacji Energetyki, a także Federacji Konsumentów.
Ludzie w Polsce niezbyt chętnie skarżą się do takich instytucji. Uważają, że dużo z tym zachodu, a przede wszystkim są zdania, że wielkie, oficjalne firmy dostarczające im prąd stanowią zgraję takich samych oszustów, jak te mniejsze, namawiające ich do zmiany dostawcy energii.
Przecież, jeśli ktoś kupuje prąd z dużych firm powstałych po prywatyzacji dawnych państwowych zakładów energetycznych, to tak samo nie ma nic do powiedzenia w sprawie wysokości rachunku, nie może się z nikim skontaktować, nie wie dlaczego musi płacić tyle ile płaci, a rachunki z niewiadomych powodów każą mu opłacać z góry.
Polacy nie widzą zatem większych różnic między swoimi dotychczasowymi dostawcami energii, a tymi nowymi, którzy chcą zająć ich miejsce. Zmianę dostawcy prądu traktują zaś, całkiem słusznie, jako zamianę dżumy na cholerę.
Jeżeli więc mimo to firma Polska Energetyka Pro, czy jak tam ona się teraz nazywa, doczekała się ponad tysiąca skarg, to znaczy, że musiała zdrowo zaleźć ludziom za skórę.

Cwany sposób uniknięcia kary

Te wspomniane ponad 10 milionów złotych to oczywiście sankcja wyłącznie papierowa. Decyzja prezesa UOKiK, a tym samym i nałożona kara finansowa, nie są ostateczne. Spółka naturalnie odwołała się do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który rozpoczął procedurę sądową.
W dniu 21 grudnia 2017 r. SOKiK miał ogłosić wyrok w sprawie odwołania spółki, już pod nową nazwą, od decyzji prezesa UOKiK.
Do ogłoszenia wyroku jednak nie doszło, gdyż pełnomocnik spółki wniósł o zawieszenie postępowania z uwagi na brak zarządu uprawnionego do jej reprezentacji. Warto podkreślić, że dotychczasowy prezes zarządu Polski Prąd i Gaz Sp. z o.o. zrezygnował z funkcji w dniu 15 grudnia 2017 r. Efektem było zawieszenie postępowania.
I w ten oto prosty sposób, oszukańcze przedsiębiorstwo uniknęło winy i kary, na czas nie wiadomo jak długi. Metoda odwoływania zarządu po to by wymigać się od wyroku sądowego, jest dość często stosowana przez polskich przedsiębiorców.
Nie trzeba dodawać, że oskarżona firma oczywiście nadal działa w najlepsze, a do organizacji konsumenckich wciąż spływają skargi – i na nią i na innych, podobnych jej dostawców prądu, którymi jeszcze nie zajęły się urzedy i sądy.

Bądźmy nieczuli na ponaglenia

Do osób, które chcą zmienić dostarczyciela energii, mając nadzieję, że trafią na mniejszego naciągacza niż dotychczasowy, warto zaś zaapelować o rozwagę, ostrożność i spokój.
„Nie dajmy się popędzać i niczego nie podpisujmy pod wpływem pierwszego wrażenia czy wspaniałych zapewnień” – wzywa Federacja Konsumentów.
Nie pokazujmy „na dzień dobry” żadnych dokumentów umożliwiających nieuczciwym sprzedawcom spisanie naszych danych osobowych.
Szczególnie warto przestrzec przed przedstawianiem faktur i rachunków za poprzednie okresy rozliczeniowe, na których znajdują się istotne elementy – dane osobowe konsumenta, adres, numer punktu dostarczania energii czy paliwa.
Na początek, kiedy wpuszczamy kogoś do domu, powinniśmy upewnić się, że osoba przedstawiająca nam ofertę jest rzeczywiście przedstawicielem przedsiębiorcy, za którego się podaje; warto w takiej sytuacji poprosić o legitymację lub inny dokument potwierdzający upoważnienie do działania danego przedstawiciela.
Federacja Konsumentów przypomina, że przed podpisaniem umowy dokładnie musimy zapoznać się z jej treścią, sprawdzić przede wszystkim nazwę przedsiębiorcy, ceny i stawki opłat, okres obowiązywania umowy, warunki jej rozwiązania i wynikające z tego tytułu kary umowne.
„Zdecydowanie musimy być nieczuli na ponaglenia przedstawiciela handlowego, który zachęca do szybkiego podpisania dokumentów, bez ich dokładnego przeczytania i zrozumienia” – podkreśla FK.

Co trzeba zrobić

To jednak za mało. Przede wszystkim, w ogóle nie należy podpisywać żadnej umowy podczas pierwszego spotkania z przedstawicielem jakiejś spółki. Niech zostawi on nam na kilka dni tekst tej umowy wraz z jej warunkami, a my wykorzystajmy ten czas na dokładne zapoznanie się z jej treścią i ewentualne konsultacje z jakimś specjalistą od spraw konsumenckich.
Zaznaczyć należy, że osoby działające w imieniu sprzedawców energii elektrycznej lub paliwa gazowego są w większości po prostu akwizytorami, których zarobki zależną od liczby podpisanych umów. Dlatego nigdy nie podpisujmy umów tylko na podstawie ustnego zapewnienia ze strony przedstawiciela handlowego, że ten dokładnie przedstawił nam ofertę.
Musimy sprawdzić, czy umowa jest kompletna, czy mamy wszystkie dokumenty – załączniki do umowy takie jak np.: cenniki, ogólne warunki umowy, tabele opłat, wzory odstąpienia od umowy.
W przypadku wątpliwości, co do treści umowy (a nawet gdy takich watpliwości na razie nie mamy), zażądajmy od przedstawiciela, by zostawił nam wzór umowy i pozostawił kontakt do siebie lub punktu obsługi konsumentów, gdzie moglibyśmy wyjaśnić niezrozumiałe lub budzące zastrzeżenia postanowienia umowne.

Jak w Ojcu Chrzestnym

Pamiętajmy, że jeżeli przedstawiciel nie zgodzi się na zostawienie nam wzoru umowy na kilka dni, będzie to oznaczać, że jest oszustem. Tu nie ma co się zastanawiać, bo mamy do czynienia z sytuacją analogiczną jak w „Ojcu Chrzestnym”, kiedy ten co proponował spotkanie na swoim terenie i gwarantował bezpieczeństwo, był z założenia zdrajcą.
Jeżeli zaś podpisaliśmy już umowę, musimy dopilnować, by otrzymać kompletny egzemplarz podpisanej umowy wraz ze wszystkimi wymienionymi wcześniej załącznikami.
Warto pamiętać, że zgodnie z art. 27 ustawy o prawach konsumenta (Dz.Ustaw z 2017 r. poz. 683) konsument, który zawarł umowę na odległość lub poza lokalem przedsiębiorstwa, może w terminie 14 dni odstąpić od niej bez podawania przyczyny. Przepis ten odnosi się naturalnie również do umów sprzedaży energii elektrycznej i gazu.
W przypadku powstania problemów z jakimś sprzedawcą, w tym odmowy przekazania nam dokumentów umownych, w trybie pilnym należy skontaktować się z najbliższym punktem obsługi klienta danego przedsiębiorcy. Musi on przekazać nam egzemplarz umowy, a gdy zmienimy zdanie i rozmyślimy się, przyjąć od nas żądanie odstąpienia od niej.
Jeżeli mamy przypuszczenia, że doszło do oszustwa ze strony przedstawiciela sprzedawcy, zgłaszajmy to do organów ścigania i Urzędu Regulacji Energetyki oraz organizacji konsumenckich. Doradcy i prawnicy Federacji Konsumentów mogą pomóc nam wyjaśnić wątpliwości oraz podjąć odpowiednie kroki prawne.

trybuna.info

Poprzedni

Wybrać szwajcarskie czy polskie?

Następny

Lewica jak świeże powietrze