Przystąpienie do czyjegoś kredytu to decyzja, która może oznaczać dla nas konieczność jego spłacania. Mimo woli staniemy się żyrantem z przymusu.
Czasami zdarza się tak, że syn lub córka, albo wnuk lub wnuczka proszą o pomoc w uzyskaniu kredytu. Obiecują sami spłacać raty – ale żeby uzyskać pieniądze muszą dopisać nas do swojego kredytu. Inaczej bank im go nie udzieli.
Problem polega na tym, że potem nie zawsze mogą lub chcą spłacać te raty samodzielnie. Dlatego warto zorientować się, o czym należy pamiętać przystępując wspólnie do zobowiązania finansowego – i jakie ta wspólność może mieć konsekwencje.
Wespół w zespół
Najważniejsza reguła mówi, że współkredytobiorca (czyli właśnie rodzic, dziadek lub babcia) jest odpowiedzialny za spłatę kredytu w takim samym stopniu, co główny wnioskodawca
Dla osoby, która chce zaciągnąć kredyt, dołączenie współkredytobiorcy (posiadającego dochody) jest korzystnym rozwiązaniem, bowiem dzięki temu zwiększa swoje szanse na otrzymanie finansowania.
W tym przypadku rośnie zdolność kredytowa, gdyż zarobki osób starających się o kredyt są sumowane. To dlatego np. starsi rodzice czasami godzą się na dopisanie ich do kredytu swoich dorosłych już dzieci. Bez ich pomocy mogłyby one nie otrzymać kredytu lub jego suma byłaby zdecydowanie niższa. Dla banku, zobowiązanie zaciągane przez kilka osób oznacza mniejsze ryzyko, że dług nie zostanie spłacony. Na przykład, w razie utraty pracy przez jedną osobę, raty będzie płacić współkredytobiorca.
Osoba, która godzi się nim zostać powinna pamiętać, że odpowiedzialność za spłatę kredytu spoczywa w równym stopniu na wszystkich osobach, które podpiszą umowę z bankiem.
– To oznacza, że dla banku nie będzie miało znaczenia, że to np. syn korzystał z pieniędzy z kredytu, a rodzice byli tylko współkredytobiorcami. W razie opóźnień w spłacie rat, bank będzie podejmował czynności windykacyjne w stosunku do wszystkich osób, które podpisały umowę – przypomina Jarosław Sadowski, ekspert Expander Advisors.
Mieszkanie będzie dla młodych
Druga ważna reguła stanowi, że współkredytobiorca nie ma praw do zakupionej nieruchomości.
Warto więc pamiętać, że jako współkredytobiorcy kredytu hipotecznego nie zyskujemy automatycznie prawa do kupowanego przy jego wsparciu mieszkania. O tym decyduje bowiem umowa kupna-sprzedaży nieruchomości.
Może zatem być tak, że córka wraz z rodzicami zaciąga kredyt na mieszkanie, które staje się jej wyłączną własnością. Oczywiście, rodzice mogą stać się również współposiadaczami tego lokalu, ale aby tak się stało muszą zostać wymienieni nie tylko w umowie kredytowej, ale również w umowie zakupu.
Warto jednak dodać, że jeśli okaże się, że główny kredytobiorca nie będzie spłacał zadłużenia i spadnie to na nas, to możemy domagać się (przed sądem) zwrotu tych pieniędzy lub udziału we własności kupionego za kredyt mieszkania. Podobnie wygląda sytuacja w przypadku innych kredytów np. samochodowego.
Pamiętajmy także, że wspólny kredyt może utrudnić uzyskanie własnego.
Wyrażenie zgody na dopisanie do kredytu może okazać się problemem nawet jeśli dług będzie terminowo spłacany.
Fakt, że jesteśmy współkredytobiorą zostanie odnotowany w bazie Biura Informacji Kredytowej.
– Choć mogliśmy się umówić np. z synem, że to on będzie spłacał zobowiązanie, dla banków nie ma to znaczenia. Będą one zakładały, że jesteśmy zobligowani do uregulowania pełnej raty. W tym wypadku, jeśli sami będziemy chcieli zaciągnąć jakiś kredyt np. kupić telewizor na raty, może się okazać, że nie mamy do tego odpowiedniej zdolności kredytowej. Będzie ją bowiem zaniżał wspólny kredyt – ostrzega Jarosław Sadowski.
Nie opuścisz mnie
Należy wziąć pod uwagę, że niełatwo „wypisać się” z wspólnego kredytu
Jeżeli zgodzimy się już zostać współkredytobiorcą, trudno będzie nam wycofać się z takiej decyzji. Banki niechętnie bowiem godzą się na wykreślenie współkredytobiorcy.
Jest tak nawet wtedy gdy dochody głównego wnioskodawcy wzrosną na tyle, że sam mógłby zaciągnąć taki kredyt – i również wtedy jeśli została spłacona znaczna część zadłużenia.
Szansa na wycofanie się istnieje w dwóch przypadkach. Pierwszym jest zaproponowanie bankowi innego współkredytobiorcy, którego dochody i sytuacja finansowa jest nie gorsza od obecnego. Jeśli bank się zgodzi, wystarczy podpisać aneks do umowy kredytowej.
Drugi sposób, to refinansowanie kredytu, czyli przeniesienie go do innego banku.
– Ten nowy bank ponownie będzie badał zdolność kredytową dla kwoty pozostałej do spłaty i dla aktualnego dochodu wnioskodawcy. Jeśli dochody te wzrosły lub zadłużenie spadło, to jest spora szansa, że nie będzie już konieczne ponowne dopisywanie rodziców do kredytu – dodaje Jarosław Sadowski.
Sam może nie dać rady spłacać
Jak widać więc, wspólne przystąpienie do kredytu może nieść spore ryzyko dla współkredytobiorcy.
Rozważając taki krok, nie powinniśmy kierować się wyłącznie sympatią do osoby, która prosi nas o taką pomoc.
Należy mieć świadomość, że jeżeli nasz krewny lub znajomy nie otrzymałby kredytu bez naszego wsparcia, może to oznaczać, że jego zarobki nie są wysokie na tyle, by mógł w pojedynkę udźwignąć spłatę kredytu – i będzie mu trzeba w tym pomagać.
Warto zatem dokładnie przyjrzeć się swojej sytuacji finansowej i ocenić, czy jeżeli zajdzie taka konieczność, damy radę spłacać za kogoś kredyt.