8 listopada 2024

loader

Zapłacą za chciwość?

fot. Unsplash

Czy banki będzie czekać katastrofa, a konsumenci mogą liczyć na olbrzymie rekompensaty?

Od dłuższego czasu mówi się, że banki mogą popaść w poważne problemy finansowe przez frankowiczów. Co dziwne, nikt nie zwraca uwagi na inne ryzyka natury prawnej, które mogą w niedługiej przyszłości poważnie zaszkodzić całemu sektorowi bankowemu. W przypadku kilku banków straty wynikłe z kosztów urzeczywistnienia się tego ryzyka mogą je doprowadzić do bankructwa.

Kiedyś mówiło się, że banki przez frankowiczów zarobią mniej. Dziś wiadomo, że ilość czynników ryzyka, które zagrażają bankowi, wzrasta. Banki muszą zapłacić za błędy swojej przeszłości. Wiele z tych czynników jest bagatelizowanych przez bankowców. Mogłoby się wydawać, że sektor bankowy zaczyna dostrzegać problemy dopiero wtedy – kiedy już jest za późno. Według najnowszych wyliczeń franki mogą kosztować banki nawet 100 miliardów zł. Banki mogłyby zapłacić za swoje błędy tylko część tej kwoty, ale upływ czasu powoduje, że kwoty roszczeń szybko się mnożą. Dziś odsetki za zwłokę wynoszą 12,25 proc. w skali roku. Powoduje to, że potencjalna kwota sporu rośnie w astronomicznym tempie. Pamiętajmy, że banki komercyjne posiadają niespełna 200 mld kapitałów własnych. Skąd więc wziąć pieniądze na kolejne odpisy? Bo ryzyk prawnych jest coraz więcej. Mimo że banki milczą w tej sprawie, już z pewnością czują presję zupełnie nowego typu spraw sądowych.

Banki starają się nie dostrzegać kolejnych zagrożeń, takich jak, chociażby problem sankcji darmowego kredytu gotówkowego czy też problem reprezentatywności, rynkowości i adekwatności WIBORu. Należy zauważyć, że sankcja kredytu darmowego do tej pory była używana przez konsumentów za sposób obrony przed bankiem, który chciał im wypowiedzieć umowę czy go windykować. Dziś konsumenci zaczynają używać tego prawa do ataku – aby odzyskać koszty kredytu, nawet jeśli radzą sobie dobrze z jego spłatą. Kancelarie prawne, które nauczyły się walczyć z bankami przy sporach frankowych czy też przy sporach wynikłych z art. 49 ustawy o kredycie konsumenckim, motywują klientów dużymi potencjalnymi korzyściami. Ostatnio pojawiła się kampania na Facebooku finansowana przez banki, która ma wmówić konsumentom, że podważanie WIBORu nie ma sensu. Pokazuje to wielką desperację całego sektora bankowego. I bezradność. Sektor bankowy nienauczony doświadczeniami wynikłymi ze sporów frankowych nadal popełnia ten sam błąd. Bankowcy nadal uważają, że zwlekanie ograniczy jego straty. A będzie wręcz przeciwnie, czego przykładem są kredyty we frankach szwajcarskich i astronomiczne kwoty wypłacane frankowiczom po przegranych sprawach. Jak to mówią: chytry traci dwa razy.

Jednym z takich zagrożeń, które zaczyna się materializować, jest problem pozbywania przychodu kredytodawców w umowach kredytowych, w których to instytucja dopuściła się naruszeń wymienionych w art. 45 pkt 1 ustawy o kredycie konsumenckim (sankcja kredytu darmowego), w której to konsument zwraca kredyt bez kosztów. Co najważniejsze konsumentowi należy się zwrot kosztów kredytu od terminu udzielonego kredytu aż do momentu jego spłaty. Jeśli kredyt nie jest spłacony – konsument do końca okresu spłaty zwolniony jest z wszelakich kosztów wynikających z treści umowy. Jest to kara bardzo dotkliwa dla banku, bo często nie jest współmierna do wyrządzonej szkody konsumentowi. Ale tak jest, że konsument zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, ma bardziej uprzywilejowaną pozycję. Wynika to z poglądu, że na rynku gospodarczym pod względem wiedzy i pozycji ekonomicznej jest słabszą stroną stosunku prawnego od przedsiębiorcy, którym jest bank.

Działy ryzyka banków skupiły się na wskaźnikach jakości obsługi kredytowej, bagatelizując czynniki ryzyka prawnego, które właśnie się materializują. Uchybienia w umowach wynikają często z niewiedzy stosowania prawa, jego interpretacji, błędów przy wyliczeniach, chciwości, a często chęci prezentowania oferty w taki sposób, aby sprawiała ona wrażenie bardziej atrakcyjnej od ofert konkurentów.

Bankowcy dbając o stabilność banku skupiają uwagę nie na tym, co trzeba. Banki, zamiast skupiać się na liniowej analizie dyskryminacyjnej, wielomianowym modelu logitowym czy metodzie DEA powinny zajrzeć do umów i zadać sobie pytanie: „Czy pisząc niezgodne z prawem umowy i dopuszczając się praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów, rzeczywiście nie narażają się na wielomiliardowe straty?” Banki powinny się skupić się na kluczowych elementach ryzyka, które może przesądzić o upadłości banku. Analiza jakości obsługi portfela kredytowego, która ma marginalny wpływ na wynik finansowy, jest dla banku sprawą kluczową. Czy bank nie powinien jednak skupić się na tym jakie wady zawarte są w ich umowach oraz jakich praktyk się dopuszczają i nie powinien chcieć tego naprawiać?

Okazuje się, że banki dopuściły się wielu naruszeń prawa, o których się dziś nie mówi. A raczej ich nie rozumie. Nikt w bankach nie potrafi popatrzyć w sposób krytyczny na zapisy zawarte w umowach oraz praktyki jakie banki stosowały i nadal stosują. Być może poszczególne banki wiedzą, że w przeszłości stosowały tego typu praktyki, ale mleko się już rozlało, milczą w tym temacie i biorą klientów na przeczekanie, aby okres upoważniający do skorzystania z sankcji jak najszybciej minął. Są też banki, które mimo wiedzy nadal te błędy popełniają. Niektóre banki, które popełniły tego typu błędy, starają się zmobilizować klienta do refinansowania zobowiązania i zastosowania w nowej umowie takich zapisów, aby klient nie mógł skorzystać z prawa sankcji kredytu darmowego. Klient często jest naiwny i podpisuje takie umowy, bo umowa wydaje się być korzystniejsza. Zrzeka się w ten sposób prawa do darmowego kredytu, bo okres roczny od spłaty starego szybko minie. A pamiętajmy, że rok po spłacie – klient nie ma prawa skorzystać z sankcji kredytu darmowego. Musimy jednak wiedzieć, że mimo upływu roku od momentu dokonania całkowitej spłaty, klient w niektórych przypadkach nadal może dochodzić swoich praw przed sądem np. w celu stwierdzenia nieważności umowy. Ale wada w umowie musi być znacząca np. jednostronne narzucanie wielkości oprocentowania. Osobiście zweryfikowałem wzory takich umów i z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że jest w nich masa błędów.

pwr/pap

Redakcja

Poprzedni

Arsenal ucieka rywalom, trwa dobra passa United

Następny

Ciemna strona Księżyca