8 listopada 2024

loader

Złoty czas przedsiębiorców

Wiedzie im się w Polsce znakomicie, a na horyzoncie gospodarczym nie widać żadnych zagrożeń dla ich zysków.

Kondycja polskich przedsiębiorstw w drugim kwartale bieżącego roku pozostaje dobra i stabilna. Jednocześnie, firmy znacznie bardziej optymistycznie niż w poprzednich latach oceniają sytuację w kraju. W ich oczekiwaniach dominuje przekonanie o dalszej poprawie koniunktury w perspektywie kolejnych miesięcy.
Taki właśnie, nader różowy obraz sytuacji przedsiębiorców w naszym kraju, rysuje Narodowy Bank Polski. I w zasadzie nie ma na nim żadnych ciemniejszych barw.

Polski sukces w rękach Niemiec

Warunki prowadzenia sprzedaży w II kwartale oceniane są jako „bardzo dobre”. Przedsiębiorstwa zanotowały zarówno wzrost wykorzystania mocy produkcyjnych, jak i spadek bariery popytu. Kupujemy coraz więcej i chętniej, poprawę odczuło zatem większość badanych branż i grup firm – tak eksporterzy, jak i przedsiębiorcy zorientowani na sprzedaż wyłącznie na rynku krajowym.
Rosną przychody ze sprzedaży zagranicznej. Wpływa na to utrzymująca się dobra koniunktura u naszych największych odbiorców z Unii Europejskiej, zwłaszcza w Niemczech. Można powiedzieć, że ten kraj jest dziś w praktyce gwarantem sukcesy gospodarczego Polski – a więc i tego, czy nasz budżet zostanie należycie zasilony środkami, pozwalającymi na realizację programów socjalnych obecnej ekipy.
Na wzrost wartości sprzedaży na rynku krajowym pozytywnie oddziałują natomiast rosnące ceny produkcji, w tym również surowców. Ten wzrost cen oznacza oczywiście wyższe koszty producentów i sprzedawców. Jeśli są one jednak akceptowane przez rynek – a tak się właśnie dzieje w Polsce – to zwiększają również przychody i zyski przedsiębiorców.
Ale jest i druga strona medalu – polscy przedsiębiorcy nie potrafią, a także i nie chcą (bo musieliby wtedy wydać więcej na inwestycje) zwiększyć wydajności pracy. W rezultacie, rosnące koszty produkcji obniżają przeciętną rentowność firm. Trudno jednak dostrzec, by nasi przedsiębiorcy, których zasoby wolnych środków osiągnęły poziom nienotowany w dziejach, jakoś się tym przejmowali. Ważne, że rośnie zasobność ich portfeli.

Są ludzie, są ręce

Wbrew wcześniejszym sygnałom, inspirowanym zresztą przez samych przedsiębiorców, pragnących przyjmować więcej tanich pracowników ze Wschodu, nie ma też w Polsce znaczącego deficytu rąk do pracy.
Tak więc, jest kogo zatrudniać i firmy zamierzają to wykorzystywać.
„Można oczekiwać dalszego wzrostu zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw w III kwartale.
Plany w zakresie zwiększenia zatrudnienia kształtują się obecnie niemal równie optymistycznie co w 2008 r., a zatem w okresie o najwyższej dynamice wzrostu zatrudnienia w okresie post-transformacyjnym” – stwierdza Narodowy Bank Polski.
Pojawiają się naturalnie niekiedy problemy z zapełnieniem wakatów, ale jak podkreśla NBP, skala tego problemu jest dziś nieporównanie mniejsza niż dziewięć lat temu. Wtedy to, za rządów Platformy Obywatelskiej, nasz kraj przeżywał okres wysokiej koniunktury gospodarczej i rzeczywiście zaczynało brakować pracowników.

Siedzą na pieniądzach

Bardzo ważnym czynnikiem, kształtującym dziś sytuację na polskim rynku pracy w sposób korzystny dla przedsiębiorców, jest to, że zatrudnieni nie zgłaszają większych żądań płacowych.
„Nie są obserwowane wzrosty nacisków na podwyższenie płac” – podkreśla NBP.
Jak zbadali eksperci naszego banku centralnego, obecnie zaledwie 15 proc. przedsiębiorstw obserwuje wzrost takiej presji ze strony pracowników. Jest to mniej niż pół roku temu i dużo, dużo mniej, niż w szczytowym okresie polskiej koniunktury gospodarczej w 2008 r.
Tak więc, aż 85 proc. przedsiębiorców w Polsce ma w praktyce święty spokój od żądań płacowych. Nie bardzo wiadomo, czemu przypisać tę powściągliwość ze strony zatrudnionych.
Przecież, na logikę, jeśli rośnie produkcja, sprzedaż i dochody przedsiębiorców, zasoby ich wolnych środków biją kolejne rekordy, zaś bezrobocie spada, to jest to właśnie najlepszy czas na domaganie się podwyżek płac. A jednak potulni polscy pracownicy tego nie robią.
A skoro się nie domagają, to ich zarobki przestają rosnąć. „Słabnące żądania płacowe stanowią jedną z przyczyn stabilizowania się podwyżek wynagrodzeń” – zauważa NBP.
Jeśli zaś nie ma nacisków na wzrost płac, to przedsiębiorcy oczywiście ich nie podnoszą.
W rezultacie, jakiekolwiek podwyżki zamierza wprowadzić zaledwie co piąta firma.
Przedsiębiorcy w naszym kraju mogą więc dziś z pełnym przekonaniem powiedzieć – trwaj chwilo, jesteś piękna.

trybuna.info

Poprzedni

Zanim spłonie twój dom

Następny

Mamy niezły bigos z tym barszczem