Jedną z najważniejszych zasad pisarza jest według mnie delikatność i uważność w traktowaniu swoich bohaterów i opowieści – mówi pisarka Aleksandra Ziółkowska-Boehm, opiekunka archiwum Melchiora Wańkowicza, która była gościem Warszawskich Targów Książki.
Anna Bernat: Od ponad trzydziestu lat mieszka pani i tworzy w Stanach Zjednoczonych. Pani książki ukazują się i w Polsce, i za oceanem. Zawsze chętnie bierze pani udział w majowych spotkaniach z czytelnikami. Jak jest teraz, na warszawskich Targach Książki w 2022 r.?
Aleksandra Ziółkowska-Boehm: Jest to przyjazd po 2,5-letniej przerwie. Bardzo mi brakowało regularnych wizyt w Polsce, związanych z wydawanymi tu książkami, ze spotkaniami autorskimi, z życiem literackim Warszawy, Krakowa, Łodzi. Z jednej strony odczuwam radość z uczestniczenia w takich wydarzeniach jak Warszawskie Targi Książki, wydaje się, że życie toczy się swoim trybem, a jednak trudno pozbyć się myśli, że pandemia i wojna na Ukrainie tak dramatycznie zmieniły świat.
Olga Tokarczuk ostatnio w wywiadzie powiedziała: „Przeszliśmy w tryb wojenny. Inaczej się myśli, bardziej czarno-biało, bardziej konkretnie […] do tego dochodzi lęk”. Jak w Ameryce odczuwa pani to, co się dzieje na Ukrainie, w Polsce?
Nigdy wcześniej nie było w amerykańskich mediach tylu informacji o Ukrainie, Polsce, Europie. Wiele godzin dziennie pokazywane są dramaty pojedynczych ludzi, matek, dzieci, rodzin. Nie można było się oderwać od tragicznych obrazów. Oglądałam, słuchałam. Wreszcie postanowiłam w pewien sposób ograniczyć śledzenie wydarzeń wojennych, tragedii uchodźców. Powróciłam do pracy, do pisania.
Niedawno wydała pani w Stanach Zjednoczonych książkę o Melchiorze Wańkowiczu. Od pewnego czasu stara się pani o publikację w USA po angielsku „Bitwy o Monte Cassino”.
Amerykańskie wydawnictwo Lexington Books opublikowało książkę „Melchior Wańkowicz. Poland’s Master of the Written Word”. Książka miała dwa wydania. Jest dostępna w wielu bibliotekach naukowych nie tylko w USA i Kanadzie, ale także w Nowej Zelandii, Australii, Ekwadorze, Kolumbii, na Hawajach, w Meksyku, w Niemczech, we Włoszech.
Jak doszło do jej wydania?
Amerykański wydawca dość długo zastanawiał się, gdy zaproponowałam książkę o znanym polskim pisarzu, autorze „Bitwy o Monte Cassino”, „Ziela na kraterze”, „Szczenięcych lat”. Wańkowicz nie był znany w Stanach, nie ukazała się tam żadna z jego książek. Napisałam, że Wańkowicz był ceniony, popularny, kochany przez czytelników – i to zarówno ze względu na tematykę książek, jak i jego barwną, wspaniałą osobowość. W tym liście nazwałam go „polskim Hemingwayem”. To określenie spodobało się. Wydawca poprosił, bym go użyła w książce. Tak też zrobiłam. Książkę tę otwiera – jako przykład pisarstwa Wańkowicza – tłumaczenie fragmentu „Bitwy o Monte Cassino”, w którym pisarz przywołuje żołnierzy wielu narodowości, które brały udział w tej bitwie.
Kto dokonał przekładu?
Tłumaczem jest prof. Charles S. Kraszewski. Jego dziadkowie byli emigrantami z Polski, ojciec i wuj byli lotnikami armii amerykańskiej w czasie II wojny światowej. Profesor jest też poetą, znawcą twórczości T.S. Eliota, autorem książek eseistycznych, m.in. o Zbigniewie Herbercie. Od lat zajmuje się też przekładami na język angielski poezji polskiej, czeskiej, słowackiej. Jest autorem przekładu na język angielski „Dziadów” Adama Mickiewicza. „Bitwa o Monte Cassino” to obszerna książka, wymagająca od tłumacza dużej erudycji, znajomości historii, tajników reportażu, a także wrażliwości na „Wańkowiczowski” język.
Tłumaczenie sponsorowało Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce (SWAP), najstarsza w świecie niezależna organizacja byłych polskich żołnierzy, działająca nieprzerwanie od 1921 r. Kwatera główna znajduje się w Nowym Jorku na Manhattanie w Domu Weterana Polskiego. Przekład jest gotowy. „Bitwa o Monte Cassino” miała wiele wydań; najnowsze wydanie ukazało się w 2009 r. w ramach w 16-tomowej serii dzieł wszystkich Melchiora Wańkowicza w Wydawnictwie Prószyński i S-ka ze wstępem Normana Daviesa. Mam nadzieję, że wkrótce dojdzie do amerykańskiej edycji.
Jest jakaś siła przyciągająca czytelników do twórczości Melchiora Wańkowicza. Ukazało się właśnie i jest prezentowane na Targach nowe wydanie „Na tropach Smętka”, książki należącej do najbardziej znanych i uznanych dzieł pisarza.
Wydawcą jest łódzki Dom Wydawniczy „Księży Młyn”. Książka ukazała się z moim wstępem, opracował ją, dodał przypisy i posłowie Grzegorz Nowak. Powodzenie „Na tropach Smętka” było ogromne. Książka miała przed wojną sześć wydań w ciągu czterech lat. Dwa pierwsze w 1936 r.; ostatnie wydanie przedwojenne w 1939 r. zdjęli Niemcy z maszyn drukarskich w Bydgoszczy. Po wojnie była wielokrotnie wydawana w Polsce; były to skrócone i dłuższe wersje. I oto znowu trafia do czytelników.
Książka opatrzona jest pani wstępem. Nie ustaje pani solenna i twórcza praca na rzecz pisarza, który przed laty powierzył pani swoje archiwum. Nieczęsto się zdarza, aby pisarz dla pisarza uczynił tak wiele.
To się dzieje równolegle: praca nad archiwaliami Wańkowicza i nad własnymi książkami. W niedzielę na Targach przy stoisku Stowarzyszenia Pisarzy Polskich znowu spotykam się ze swoimi czytelnikami i porozmawiamy zapewne o mojej ostatnio wydanej książce w oficynie Bellona: „Pisarskie delicje”.
W większości swoich książek przedstawia pani dramatyczne koleje losu Polaków w czasie wojny i po wojnie, na emigracji, chroni pani od zapomnienia prywatne ludzkie biografie nierozerwalnie związane z historycznymi wydarzeniami. „Pisarskie delicje” to rzecz o warsztacie pisarza.
Chodziło mi nie tylko o powiedzenie tego, jak ważne jest dla mnie pisarstwo, dzięki któremu przekazuję obserwacje, emocje, odczucia wrażenia i fakty, ale też o przedstawienie zasad, którymi kieruję się przy pisaniu. A jedną z najważniejszych zasad pisarza jest według mnie delikatność i uważność w traktowaniu swoich bohaterów i opowieści.
Podczas obecnego pobytu w Polsce została pani uhonorowana dwoma wyróżnieniami: Absolwent VIP Uniwersytetu Łódzkiego, i drugim wręczonym na Targach: Wybitny Polak w USA w kategorii Kultura, nadanym przez „Teraz Polska”, kreującą pozytywny wizerunek Polaków mieszkających za granicą i pokazującą ich osiągnięcia.
Jestem wzruszona i dumna; jak się mieszka z daleka od swojego kraju, takie sygnały, że jest się pamiętanym, mają ogromne znaczenie. Już cieszę się na niedzielne spotkanie z czytelnikami.
Doktor nauk humanistycznych UW Aleksandra Ziółkowska-Boehm jest polską pisarką, od 1990 r. mieszkającą w Stanach Zjednoczonych.Tematyką jej książek są losy polskie z wojną w tle, twórczość i życie Melchiora Wańkowicza, amerykańscy Indianie (jej stryjem był rzeźbiarz Korczak Ziółkowski, który w Dakocie Południowej rzeźbił w skałach pomnik wodza indiańskiego Szalonego Konia), Ingrid Bergman i koty. Stypendystka m.in. Fundacji Fulbrighta, Fundacji Kościuszkowskiej, otrzymała nagrodę The Delaware Division of the Arts Award in the Literature-Creative Nonfiction discipline; została też uhonorowana m.in. Złotym Krzyżem Zasługi, nagrodą Świadek Historii, Nagrodą Literacką londyńskiego Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie. Otrzymała medal Ignacego Paderewskiego nadany przez Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce.