4 grudnia 2024

loader

„Gry wojenne” Jacka Bartosiaka

Ponadprzeciętnie wrażliwym na kwestie bezpieczeństwa, łatwo tracącym jego poczucie pod wpływem rozmaitych hiobowych informacji czy pogłosek na temat zagrożeń wojennych, raczej odradzam lekturę tej książki. Wydawca śmiało mógłby pomieścić na okładce ostrzeżenie: „Nie dla osób wrażliwych”, albo „Tylko dla czytelników o mocnych nerwach”.

Mogłyby ono niektórych odstraszyć, ale innych, zwolenników silnych emocji, do lektury zachęcić. Już sam tytuł – „Nadchodzi III wojna światowa. Czy Ameryka porzuci Polskę na pastwę Rosji?” może przyprawić o przyspieszenie oddechu i bicia serca. Książkę tworzy zapis rozmowy między Jackiem Bartosiakiem a Piotrem Zychowiczem, dwoma bardzo „nośnymi” ostatnimi czasy autorami. Zychowicz to publicysta o poglądach prawicowych, ale o niepełnej prawomyślności od czasu, gdy ukazała się jego książka o Powstaniu Warszawskim, „Obłęd ‘44”. Po tym, gdy tak nazwał i opisał jedną z prawicowo-katolickich świętości ideologicznych, nie mógł już liczyć na sympatię ze strony pisowskich i innych nacjonalistycznych mediów. Z kolei Bartosiak objawił się jako analityk europejskiej przestrzeni geopolitycznej i wojskowej. Stara się ukrywać swoje przekonania ideowe czy polityczne, ale tu i ówdzie nie da się ukryć, że również ma sympatie prawicowe. Zwracam na to uwagę, jako że w takich kwestiach jak wojskowość czy prognozy i strategie wojenne, geopolityczne, indywidualne filiacje polityczne mogą mieć wpływ na ich brzmienie i znaczenie. Mimo to przystąpiłem do lektury z maksymalną otwartością, tym bardziej, że Bartosiak zyskał ostatnio opinię ciekawego i kompetentnego eksperta i komentatora geopolitycznej oraz wojskowej sceny europejskiej, z którego to powodu zapraszany był swego czasu do niektórych stacji telewizyjnych. Bartosiak założył też think tank „Strategy & Future” i napisał kilka książek: „Pacyfik i Eurazja. Wojna”, „Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju”, „Przeszłość jest prologiem. Koniec końca historii”, „Wojna w kosmosie”.
Okładka jego najnowszej książki, „Nadchodzi III wojna światowa”, z apokaliptycznie brzmiącym podtytułem „Czy Ameryka porzuci Polskę na pastwę Rosji?”, opatrzona jest sugestywną barwną fotografią atomowego prawdopodobnie wybuchu. Część z dwunastu rozdziałów-rozmów zatytułowana jest w sposób „deterministyczny”: „Kiedy wybuchnie III wojna światowa?”, „Czy Ameryka idzie na zderzenie”, „Czy Chiny zdominują świat?”, „W co gra Władimir Putin?”, „Czy klęska wrześniowa może się powtórzyć?”, „Czy Polska może odeprzeć atak Rosji?”, „Jakiej armii potrzebuje Polska, by wygrać wojnę?”, „Czy Stany Zjednoczone nas porzucą?”, „Czy mocarstwa będą walczyć w kosmosie?”, „Czy Izrael przetrwa na Bliskim Wschodzie?”, „Jakie wnioski należy wyciągnąć z II wojny światowej?” i „Czy Rzeczpospolita będzie trwała wiecznie​?”.
Zgodnie z brzmieniem tytułów, także analizy i oceny Bartosiaka (to on jest w tej rozmowie-rzece partnerem dominującym, formułującym główne wnioski i prognozy) brzmią alarmisrycznie. Jego rozmówca Zychowicz przyjął na ogół rolę wyrażającego wątpliwości, zadającego pytania i – jako historyk – konfrontującego współczesność z najnowszą historią.
Gdyby spróbować w pewnym uproszczeniu streścić najważniejsze tezy i prognozy Bartosiaka, to sprowadzają się one do następujących konkluzji: skończyło się trzydziestolecie europejskiego spokoju, rozpoczęte upadkiem ZSRR i powstaniem nowego ładu na kontynencie i w świecie, Rosja po okresie panującej od 1991 roku smuty przebudziła się ze snu i odmroziła swoje imperialne aspiracje i dążenia w Europie Wschodniej, a uzbrojona po zęby zagraża niepodległości Ukrainy (Białoruś już realnie zmajoryzowała), krajów nadbałtyckich i systematycznie odbudowuje wpływy w Europie. W tej sytuacji radykalnemu pogorszeniu uległo, zwłaszcza od 2014 roku, czyli od inwazji na Ukrainę (zajęcie Krymu i Donbasu) geopolityczne położenie Polski, nad którą po krótkim „odpoczynku od historii” rozciągnęło się stare, przeklęte fatum geopolityczne i wizja „nowej Jałty”. Bartosiak prognozuje też nieuchronność napaści militarnej Rosji na Polskę, przy czym w sposób nie do końca jednoznaczny przewiduje rezultat tej wojny.
Lektura książki na pierwszy rzut oka może wzbudzić uznanie dla wiedzy rozmówców i dla przenikliwości oraz brawury publicystycznej Bartosiaka. Jednak po tym pierwszym wrażeniu, gdy wczytamy się nią uważnie, widać coraz więcej defektów narracji. Bartosiak z jednej strony niby bez znieczulenia przedstawia położenie Polski pesymistycznie, apokaliptycznie, by w ostatecznej konkluzji formułować wnioski naiwnie wręcz optymistyczne, co jawi się dość słabo intelektualnie. W książce od takich niedoróbek diagnostycznych i rażących sprzeczności aż się roi. Oto kilka tylko przykładów. Na 60 stronie obaj autorzy zgodnie i z satysfakcją stwierdzają, w oparciu o uwagi dyplomatów chińskich, że „Polska jest dla Chin bardzo ważnym państwem świata”, by na stronie 168 uznać deprecjonująco, że „jesteśmy małym krajem Europy Środkowo-Wschodniej”. Na stronie 168 określają „Rosję jako wielkie mocarstwo”, podczas gdy dwie strony wcześniej Rosja (166) określona jest jako „wcale nie takie potężne państwo”. To jak w końcu jest, Panowie Autorzy? W obliczu prognozowanego przez Bartosiaka słabnięcia związków Polski z USA (m.in. wycofywania żołnierzy z jej terytorium), jako „realnych, a nie egzotycznych” sojuszników Polski w przewidywanym starciu z Rosją wymienia on … m.in. Szwecję i Rumunię (str. 167) (sic!!!). Poza tym w generalnym tonie ocen pesymistyczne oceny szans Polski w konfrontacji z Rosją stają w sprzeczności z krańcowo naiwnymi aktami „wiary w Polskę”, w jej siły zbrojne i geniusz strategiczny przywódców cywilnych i wojskowych (czy chodzi o aktualnie rządzącą formację PiS?), zdolny do stawienia czoła tym niebezpieczeństwom. Takich „kwiatków” jest mnóstwo.
Już po lekturze książki, sięgnąłem do „sieci”. Informacje dotyczące autora, którego życiorysu dotąd nie znałem, wskazują, że traktowanie Bartosiaka jako bezstronnego eksperta byłoby nader lekkomyślne. Jako pisowski nominat był on w latach 2017–2018 członkiem Zespołu Doradczego Pełnomocnika Rządu ds. Centralnego Portu Komunikacyjnego, a w latach 2018-2019 – prezesem spółki celowej do spraw budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. Czy związek publicystycznych tez i prognoz Bartosiaka, w szczególności radykalnego akcentowania zagrożeń wojennych z polityką rządów PiS, którym na rękę jest tworzenie psychozy wojennej, to przypadek? Niech osądzą to czytelnicy.
Także merytoryczna wartość diagnoz i prognoz Bartosiaka poddawana jej krytyce przez spore grono osób. Zarzuca się mu, iż w swojej publicystyce „wybiórczo dobiera fakty w celu przedstawiania swojego światopoglądu, zamiast naukowego dążenia do poznania prawdy. Zarzuca mu się „geopolityzm”, czyli „postrzeganie wszystkich sfer życia politycznego przez nadrzędny pryzmat geopolityki”. Zwraca się uwagę na „braki warsztatowe i błędy faktograficzne, jednostronne oparcie się na źródłach oraz pobieżne i wybiórcze cytowanie wybranych autorów, stawianie szczegółowych, oderwanych od faktów tez, na podstawie których wysnuwa on daleko idące wnioski oraz, przedstawianie samej geopolityki jako wiedzy niemal tajemnej i skrywanej przed laikami, ocieranie się niekiedy o teorie spiskowe, posługiwanie się hermetycznym językiem, którym opakowuje uproszczone wnioski, powoływanie się na wiedzę pochodzącą z rozmów z niewymienianymi z nazwiska „ważnymi ludźmi”, co utrudnia jej weryfikowanie”. Bartosiak ma też „bazować na społecznej niechęci do rodzimych elit oraz kompleksu do Zachodu”. Zarzuca mu się „wewnętrzną sprzeczność części wywodów oraz determinizm geograficzny – zbytnie skupianie się na czynnikach geograficznych, wyprowadzając na ich podstawie rzekomo „odwieczne”, „żelazne” oraz „obiektywne prawa geopolityki”, które uznawane są za „kamień filozoficzny” objaśniający politykę międzynarodową, ignorowanie uwarunkowań kulturowych, ekonomicznych, politycznych, społecznych, pomijanie istnienia UE, bezkrytycznie przyjmowanie tradycyjnych, XIX-wiecznych, darwinistycznych koncepcji geopolitycznych, pomijając ich późniejsze podważenie w nauce o stosunkach międzynarodowych oraz fakt, że większość tamtych koncepcji z założenia miała służyć uzasadnianiu imperialistycznych polityk ówczesnych mocarstw, w tym ekspansjonizmu III Rzeszy, jako niepokojące określa używanie przez Bartosiaka terminu Lebensraum w sposób neutralny”.
Jacek Bartosiak był dyrektorem Programu Gier Wojennych i Symulacji Fundacji Pułaskiego. Może tu zaczyna się jeden z tropów prowadzących do wyjaśnienia sposobu myślenia Bartosiaka? Jego darwinistyczny, mechanicystyczny, pozbawiony empatii i wrażliwości społecznej i humanistycznej, a tym samym nierealistyczny stosunek do koszmaru wojny, jest być może rezultatem wychowania się na komputerowych grach wojennych, gdzie jednym kliknięciem guzika na konsoli zabija się całe armie, a krew i cierpienie są tylko barwnym widmem na komputerowym ekranie.

Jacek Bartosiak, Piotr Zychowicz – „Nadchodzi III wojna światowa. Czy Ameryka porzuci Polskę na pastwę Rosji?”, Dom Wydawniczy „Rebis”, Poznań 2021, str. 300, ISBN 978-83-8188-354-2

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Mój dziennik politycznie niepoprawny

Następny

Najpierw rywalizacja, potem rekreacja