8 listopada 2024

loader

John Barth – pisarz niewyczerpany jak Szeherezada

fot. wikicommons

John Barth to dla mnie „od zawsze” autor wspaniałego „Bakunowego faktora” (1960), monumentalnego pastiszu oświeceniowej powieści XVIII-wiecznej. Także jednak – może nieco paradoksalnie – autor głośnego przeszło pół wieku temu (1967) eseju „Literatura wyczerpania”. 

Zamanifestował w nim Barth przekonanie o nieodwołalnym kryzysie weryzmu, mimetycznego realizmu w literaturze i nieuchronnością zastąpienia go nową literaturą, wyrastającą z nowego paradygmatu. Był on rezultatem konstatacji, że skończyła się epoka, w której autor jest „oświeconym, wszystko rozumiejącym nadzorcą ludzkich czynów i myśli” i że utracił już sens realistyczny sposób odtwarzania rzeczywistości, ale też sztuczność i elitaryzm modernizmu” – jak pisał historyk literatury amerykańskiej Krzysztof Andrzejczak. „Literatura powiedziała już wszystko, co było do powiedzenia, i obecnie możemy się jedynie powtarzać” – stwierdzał Barth. Powieść miała zostać zastąpiona przez pozór powieści, przez powieść udającą siebie samą, imitację powieści tworzoną poprzez sięganie po nowatorskie metody, słowem – przez powieść modernistyczną. 

Nawiasem mówiąc wiele lat później, w tekście „Literatura odnowiona” Barth zadeklarował kryzys literatury postmodernistycznej i odnowił w sobie wiarę w literaturę, w jej podstawową misję, jaką jest opowiadanie ludzkiej egzystencji. Owocem tej wiary jest tom „Opowiadać dalej”, określony jako „opowiadania”, choć niektórzy krytycy (n.p. Jerzy Jarniewicz) skłonni są widzieć w nim powieść. Jego kolejne polskie wydanie (poprzednie ukazało się w 1999 roku), w przekładzie i ze znakomitym posłowiem Macieja Świerkockiego ukazało się w tym roku nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego. 

Dwa są główne zagadnienia, 

które wiążą się z tym zbiorem. Pierwsze dotyczy związków literatury z naukami ścisłymi, w szczególności z matematyką i fizyką, drugie dotyka morfologii i esencji pisarstwa oraz jego związków z egzystencją. Swoją ideę związków między nauką a literaturą wywiódł Barth z „La scienza nuova” Giambattista Vico, historiozofa, który głosił, że „wyobraźnia należy do władz poznawczych”, czyli tych które tworzą także naukę. „Wedle tego przekonania literatura i nauki ścisłe, jak na przykład fizyka, mają ze sobą metaforycznie znacznie więcej wspólnego, niż chcieliby to widzieć zatwardziali pozytywiści albo ludzie pozbawieni wyobraźni twórczej”. 

„Barth postanowił wykorzystać paradygmaty różnych nauk jako metafory, które miały stanowić podłoże różnych opowiadań”. Nawiasem mówiąc podobna idea fascynowała Italo Calvino, który błyskotliwie i twórczo wprowadził ją w życie w tomie opowiadań „Jeżeli t=0”. 

W „Opowiadać dalej” Barth nawiązuje do fizycznej idei wszechświata, kosmosu, w którym wszystko znajduje się w ruchu, we wzajemnej kinetycznej relacji, a pojęcia relacji przestrzennych (góra, dół, lewo, prawo) nie istnieją. Te zjawiska znajdują zastosowanie w jego prozie. „Opowieści rozpleniają się tak samo jak wszechświaty – bo z początkowej skończonej elementów można wygenerować nieskończony, wiecznie „rozszerzający się” Kosmos, bo do każdego zdania zawsze można dodać „i” i kolejne nowe słowo lub zdanie, i tak bez końca…”. 

„Wszystko ma swoją historię, w tym także historie opowiadania historii, wydaje się zatem en gros, że w ujęciu Bartha byt i narracja zostają na planie ontologicznym niemal utożsamiane ze sobą. Żyć to znaczy opowiadać, o innych i o sobie, a istniejemy tak długo, jak długo opowiadamy i jak długo istnieją opowieści o nas. 

Nie bez kozery pisarz tak bardzo upodobał sobie motyw Szeherezady, który powraca także w opowiadaniu „Ad infinitum”, w wielu kostiumach, między innymi Dantego, w którego „Piekle” jeden ze skazańców przedłuża ostatnią spowiedź, dodając grzechy zmyślone do popełnionych naprawdę, by odwlec „w nieskończoność” moment wykonania nieuchronnej kary” (M. Świerkocki).

W opowiadaniu „Ad infinitum”, bardzo z tego punktu widzenia charakterystycznym, moment przekazania mężowi złej wiadomości odebranej przez nią przez telefon przedłużany jest przez narratora w nieskończoność niczym wieczny pościg Achillesa za żółwiem w słynnym paradoksie Zenona z Elei. „Opowieść o życiu nie jest życiem – jest opowieścią o nim. Już wkrótce będzie musiała mu przekazać tę wiadomość. Życie to nie opowieść. Teraz musi już przekazać mu wiadomość. Ta opowieść nigdy się nie skończy. Ta opowieść się kończy” – kończy opowiadanie Barth.

„Opowiadać dalej” uchodzi za jedną z najlepszych książek Bartha i reprezentuje ten odłam literatury postmodernistycznej, który mniej więcej od końca lat siedemdziesiątych XX wieku nazywa się metafikcją. Przekonuje, że opowiadać w fascynujący, zgodny z dramaturgicznymi regułami narracji sposób można nawet o pieleniu liliowców albo o nieodebranym telefonie. Przynajmniej z pozoru bowiem w postmodernizmie najważniejsze jest nie c o, lecz k t o  i  j a k  m ó w i. 

„Opowiadanie „Ad infinitum” pod fabularną powierzchnią staje się w istocie lekcją poprawnego konstruowania opowiadań. Barth niejako podsumowuje w „Opowiadać dalej” cały swój program formalny, tworzy rekwizytornię chwytów narracyjnych, symboli, motywów (…), wykorzystuje teorię literatury, biologię, filozofię, matematykę i fizykę po to, aby na ich tle i przez ich pryzmat badawczo naświetlić nieszczęsną, skazaną z góry na przegraną ludzką egzystencję, którą opowiadaniem staramy się przedłużyć” (…) „Żyć znaczy opowiadać”. (M. Świerkocki)

Czas w opowiadaniach Bartha jest tak „poszatkowany” na „stopklatki” jak tor ucieczki żółwia i pościgu Achillesa. „A jeśli rację miał Zenon z Elei i dzielącą ich drogę można w nieskończoność szatkować na coraz mniejsze odcinki? Może udałoby się odsunąć kres w nieskończoność. Kres miłości, życia i opowieści. Dramaturgiem każdego opowiadania jest czas. Opowiadanie zaś czymś nieskończenie podzielnym…”. „John Barth zmysłowym językiem wciąga czytelnika w zmyślone historie., których fikcyjność co rusz uwypukla. Opowieści powstają na naszych oczach. Dominującym wątkiem, równie efektownym, co losy bohaterów, jest refleksja nad istotą czynności opowiadania, nad wagą fikcji, bez której nie moglibyśmy poznać prawdy” – czytamy w nocie wydawniczej.

Powyższa, obfita porcja profesjonalnej, literaturoznawczej, bardzo „mózgowej” interpretacji może jednak wzbudzić wątpliwości, czy pozostawia ona jakąś przestrzeń dla czytelniczej spontaniczności, przyjemności i interpretacyjnej inwencji. 

Czy władztwo szkiełka i oka, chłodnej analizy, nie zabije naturalnej niejako przyjemności lektury? Są przecież i tacy czytelnicy, których tego rodzaju „unaukowienie”, intelektualizowanie literatury, od lektury odstręcza, którzy są do tego rodzaju zabiegów uprzedzeni. 

Czy tak spreparowana proza Johna Bartha sprawdza się w zwykłej, „potocznej” lekturze. Wydaje mi się, że tak. Barth to pisarz, wbrew niektórym pozorom, mocno zanurzony w życiu, w jego smakach i urokach, pisarzem nie wolnym od sensualności, żadnym tam „suchym badylem” i „oschłym mózgowcem” literackim. Ileż soczystej, zmysłowej obserwacji życia, ileż emocji jest choćby w przywoływanym opowiadaniu „Ad infinitum”, które mogłoby być nawet osnową scenariusza jakiegoś sentymentalnego filmu o rodzinnym dramacie. 

Jak bardzo potrafił zająć czytelników barwną i zawiłą opowieścią w swoim sławnym „Bakunowym faktorze” Na tym być może polega jedno ze znamion wielkości Bartha jako pisarza – że potrafi on łączyć w jedno tworzywo literatury high, wysokoartystycznej, z walorami atrakcyjnymi dla „zwykłego” czytelnika. A dawka gimnastyki umysłowej, jakiej dostarcza „Opowiadać dalej”, przyda się każdemu. 

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Rekord świata pobity

Następny

Festiwal Sztuki Mimu