OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Dla mnie praca nad tym spektaklem to frajda, bo to dramat napisany fantastycznie w stylu i formie. Mam takie uczucie, że po tym, co obecnie króluje w kulturze, czyli golonce z chrzanem, ja mogę wreszcie zjeść ptysia – mówi Jan Englert, dyrektor Teatru Narodowego i reżyser „Mizantropa” Moliera.
„Uważam, że każdy widz znajdzie w tym przedstawieniu coś, z czym się będzie identyfikował, i coś, z czym się nie będzie zgadzał. Mówię tu o ludzkich postawach” – wyjaśnił reżyser. „Dla mnie praca nad tym spektaklem to dodatkowa frajda, bo to jest dramat napisany fantastycznie w stylu i formie. Mam takie uczucie, że po tym, co obecnie króluje w kulturze, czyli naszej „golonce z chrzanem”, ja mogę wreszcie zjeść ptysia” – dodał.
„Często okazuje się, że ci, którzy się wpakowują w jakiekolwiek układy – czy to są układy towarzyskie, układy elitarne, czy też polityczne – wszyscy, jak nas uczy historia, jako ludzie tracą na tym. Tracą jako jednostki” – mówił. „Na pewno gdzieś się zaciera granica między szlachetnością a egocentryzmem, pomiędzy pychą a skromnością. Gubimy to, bo „Mizantrop” uczy, że pycha jest siostrą władzy” – zwrócił uwagę.
Reżyser zaznaczył, że realizując dramat Moliera, „nawet nie starał się na nowo rozkładać akcentów”. „Uczucia tych postaci są prawdziwe. One wierzą w swoje przekonania. Alcest, czyli tytułowy mizantrop, po prostu nie ma żadnych wątpliwości, że ma rację” – mówił. „Podobnie, jak większość działających dziś publicznie – nie mają żadnych wątpliwości, iż służą jakiejś sprawie lub buntują się w jedynie słusznej sprawie. Ale gdy pogrzebiemy – to u większości z nich odkryjemy, że zaimek „ja” dominuje. „Ja zbawiam świat, ojczyznę” – powiedział. Englert wytłumaczył, że „Molier w swoich sztukach używał zaimka „ja” bardzo często, podobnie jak wyrażeń „mnie”, dla mnie”. „Współcześnie argument „to jest dla mnie ważne” kończy dyskusję” – ocenił.
„Dla jednych taka postawa jest cyniczna, dla innych będzie wyrazem misji – ale dla jednych i drugich, gdy przyjrzymy się jej bliżej, okaże się, że jest nie do końca prawdziwa; że jest podszyta egoizmem” – podkreślił. „Jak się gra klasykę – to w tej klasyce trzeba znaleźć konwencję zrozumiałą dla widowni. Jeśli tego reżyser i aktorzy nie rozumieją – to przegrywają” – ocenił dyrektor Teatru Narodowego.
Jak przypomniano, „na premierze w 1666 r. widziano [w tej sztuce] satyrę na paryskie salony z ich snobizmem i hipokryzją”. „Ale Molier zawarł w utworze uniwersalne pytanie o sens postawy tytułowego bohatera. Czym jest mizantropia Alcesta: bezkompromisowym przywiązaniem do prawdy czy skazanym na porażkę buntem przeciwko społecznym konwencjom? I czy miłość może mizantropię uleczyć?” – napisano o „Mizantropie” w zapowiedzi spektaklu.
Michał Mizera w tekście „Nie rób z siebie przedstawienia!” zamieszczonym w programie przedstawienia zauważył, że „Molier doskonale rozumiał wagę wyrozumiałości i dystansu wobec różnorodności ludzkich charakterów”. „Jego farsy i komedie w krzywym zwierciadle owe wady wyolbrzymiają i wyśmiewają, ale też dzięki temu oswajają je, czynią ludzkimi, znośnymi właśnie” – napisał.
„Był zarazem Molier twórcą teatru szczególnie wyczulonym na granice hipokryzji, uchwytując je tam, gdzie z wyrozumiałości zmienia się ona w obłudę i manipulację, czyniącą z innych ludzi nie partnerów, wspólników i sąsiadów, ale sprawców i ofiary, wygranych i przegranych” – podkreślił Mizera. Scenografię i kostiumy zaprojektowała Martyna Kander. Muzyka – Paweł Paprocki. Za reżyserię światła odpowiada Karolina Gębska.
Występują: Grzegorz Małecki (Alcest), Paweł Paprocki (Filint), Przemysław Stippa (Oront), Justyna Kowalska (Celimena), Edyta Olszówka (Elianta), Beata Ścibakówna (Arsinoe), Robert Jarociński (Akast), Hubert Paszkiewicz (Klitander), Robert Czerwiński (Drewniak), gościnnie: Damian Mirga (Bask) i Mariusz Urbaniec (Gwardzista).
Premiera odbyła się 10 grudnia o godz. 19 na scenie Studio Teatru Narodowego. Kolejne przedstawienia – 11, 13-15 grudnia.
PAU/pap