Wydana w 1947 roku powieść Stanisława Rembeka była bardzo świeżym, bezpośrednim spojrzeniem na wojnę i okupację. Ta bezpośredniość czasowa nadaje świadectwu pisarza wzmożoną wagę i wierzytelność.
Wszelka proza wojenna pisana wiele lat, a tym bardziej dziesięcioleci po wojnie, obciążona jest bowiem silnie prawdopodobieństwem przetworzeń czy zafałszowań wynikających z aktywnej pracy pamięci, porządkującej doświadczenia i nakładającej na nie doświadczenia późniejsze, a tym samym odzierającej je ze spontanicznej świeżości i prawdy.
Ideę artystyczną swojej powieści bardzo interesująco wyłożył sam Rembek. „Tak się złożyło, że podczas hitlerowskiej okupacji musiałem utrzymywać stałe stosunki z jednym z miasteczek polskich. (…) Mieszkają tam ludzie o ustalonych zasadach moralnych, o małych ambicjach (…) a zarazem o niesłychanie małym kręgu zainteresowań. W końcu do czego ci ludzie dążyli przed wojną? Jedynie, żeby móc zachować swoją słabą egzystencję. Nie interesowały ich wielkie wydarzenia, dążenia, namiętności, przewroty, programy. I oto do tego zagubionego zakątka wlewa się ognista lawa światowej pożogi. Jakże więc będzie wyglądało to odbicie potężnej nawałnicy w tej jakby przysłowiowej „szklance wody”? Co za kontrast i co za temat dla powieściopisarza. (…) Wszyscy ludzie występujący w mojej powieści są to zwykli małomieszczanie o odpowiednim dla nich poziomie wrażeń, odczuwań, sądów”.
Ten poziom jest bardzo niski. Wyrażają go ze swoich punktów widzenia dwie postacie: prymitywny alkoholik, tytułowy Franciszek Kłos, „granatowy” policjant oraz bliski mu mentalnie i umysłowo majster murarski. Sprawia to, że dramat ogniskujący się wokół Franciszka Kłosa pokazany jest z perspektywy ludzi prostych, ograniczonych, kierujących się instynktami, nie sięgających refleksji intelektualnej.
Tak pokazany obraz okupacji, z żabiej perspektywy, nie ma atrybutów bohaterstwa, patosu, wysokiego diapazonu, lecz przypomina potworne, błotne grzęzawisko wszelkiej małości, nicości, nikczemności.
Świata ukazanego przez Rembeka nie zaludniają bojowcy, konspiratorzy o wysokiej świadomości patriotycznej i moralnej, a tym bardziej ludzie uduchowieni na podobieństwo Baczyńskich, Bojarskich, Gajcych czy Trzebińskich, wielkich bohaterów tej epoki, lecz ludzka, do bólu trywialna, biologiczna, płaska mierzwa. Jednocześnie jednak, zgodnie z własną deklaracją, Rembek nie przyjął wobec bohaterów swojej powieści perspektywy pogardliwej ani nawet „przyrodniczej”, jak entomolog.
Zobaczył bowiem tych ludzi z perspektywy moralności chrześcijańskiej, z jej ideą miłosierdzia, zrozumienia i przebaczenia. Nawet człowiek tak wszechstronnie podły i odrażający jak Kłos, pokazany jest z chrześcijańskim współczuciem, bez nienawiści. I to pomimo tego, że realistyczna, a nawet, zgodnie z jego własnym określeniem autora, reporterska tkanka powieści podana jest w tonacji skrajnie ekspresjonistycznej, brutalnej, gwałtownej, momentami na granicy groteski i percepcji deliryjnej (alkoholizm tytułowego Kłosa).
Rembek ukazał okupację, jak to z perspektywy mikrokosmosu prowincjonalnego miasteczka, z perspektywy „bocznicy dziejów”. Nie tyrtejska konspiracja, ale handel bimbrem i szmugiel żywności są tu osią egzystencji, ale jednocześnie mamy tu dość rozległe spektrum postaw Polaków za okupacji, od poświęcenia do zaprzaństwa, a faktura psychologiczna, socjologiczna, kulturowa, polityczna tego obrazu jest bardzo bogata. Jest to jednocześnie także studium alkoholizmu, prymitywnego antysemityzmu i osuwania się na moralne dno.
Pierwsze wydanie „Wyroku na Franciszka Kłosa” ukazało się w momencie apogeum dyskusji wokół conradowskiego etosu wierności i heroizmu za wszelką cenę, więc niektórzy krytycy tego okresu widzieli w tej powieści rembekowy rewers tej idei, jej krańcowo negatywne przeciwieństwo.
Przypomina to casus „Wzlotu” Iwaszkiewicza jako pozytywnego w tym przypadku, rewersu „Upadku” Camusa. To bardzo dobrze, że nieoceniony PIW wydał ponownie tę powieść w ramach edycji dzieł zebranych Stanisława Rembeka.
Czytana po wielu dziesięcioleciach od śmierci pisarza (1920-1985), proza Rembeka jawi się jako fenomen artystyczny, który przetrwał próbę czasu, a może nawet, wraz z jego upływem, zyskał na wartości.