80. urodziny obchodził Bogusław Kierc, wybitny aktor, poeta, reżyser, dramaturg i pedagog, niedościgniony znawca poezji Juliana Przybosia („Wzniosły upadek anioła”, 1992) i Rafała Wojaczka.
Widzowie mają w pamięci jego kreacje, niezrównaną, subtelną interpretację wierszy Adama Mickiewicza („Mój trup”, 2008) i… wierszy Bogusława Kierca („Zaskroniec”, 2004), o dawnych wyprawach w krainę filmu nie zapominając (Cedro z „Popiołów” Andrzeja Wajdy, 1965).
Ważna okazała się jego obecność w nurcie teatru jednego aktora (pisałem o tym w książce „Zakochany pielgrzym”, 2014), choć sam Kierc wyznawał, że nie lubi monodramów, a zwłaszcza monodramów autorskich, nawet zarzekał się, że nigdy przenigdy swoich wierszy w monodramy nie będzie układał. Ale skończyło się na tym, że kilka z nich, opartych na jego poezji, podziwiano i uznano za osiągnięcia w scenicznej sztuce jednoosobowej. Trzeba tu wymienić raz jeszcze „Zaskrońca”, wystawianego na małej scenie Wrocławskiego Teatru Współczesnego, poruszający monodram, rozliczenie z samym sobą, w którym nie było granicy między światem ducha i światem materii, albo późniejsze monodramy „Manatki” (2013) czy „To wszystko” (2014).
Nie chcę powtarzać tego, co w tej książce można przeczytać, co w niej sam bohater powiedział, bo obszerne zeń cytaty z naszych wielogodzinnych rozmów wyjęte tam się znalazły, choć do jednego motywu nawiążę. A mianowicie do pytania, które zawsze się pojawia, kiedy myślę o Bogusławie Kiercu-artyście: Kim jesteś, Bogusiu? Aktorem, poetą, krytykiem, eseistą, dramaturgiem, reżyserem, pedagogiem? Wielość twoich pasji i zatrudnień, a co więcej mnogość dokonań na każdym z tych pól sprawia, że trudno się zdecydować na jednoznaczną odpowiedź. Trochę, żeby się uchylić od odpowiedzi, znalazłem przezwisko dla tych wielu prac prowadzonych przez Bogusława Kierca równolegle – „aktor z piórem w ręku”. Dosłownie znalazłem, bo to nie mój wynalazek, ale samego Cypriana Kamila Norwida. Tak autor „Pierścienia wielkiej damy” pisał o Szekspirze, który był dla niego ideałem człowieka literatury i teatru jednocześnie. Bogusław to też ma: będąc aktorem jest poetą, a będąc poetą jest aktorem. Trudno tę podwójność widzenia i doznawania świata unieważnić, zwłaszcza że teatralizujące spojrzenie na świat towarzyszy mu od lat chłopięcych. Sam to wyznawał w swoich „Bazgrołach dla składacza modeli latających” (2010):
„Nie piszę wierszy dla siebie-aktora, ale gdybym nie był aktorem – tak bym nie pisał”. To się pojawiło od najmłodszych lat. „Już wtedy – dodaje – chciałem być aktorem, albo lepiej: teatrem”. Infekcja teatralna przenika więc całą twórczość Kierca i ją konstytuuje. Potwierdza to aktor wieloma spostrzeżeniami, choćby i tym, że „gdy jako dziecko przypatrywał się różnym zachowaniom dorosłych (nawet tym tak zwanym praktycznym) uderzała go ich teatralność, to znaczy właśnie ornamentyzacja i rytualizacja czynności i mówienia. A te ich różne krygowania się i wygibasy wobec dzieci, żeby im się przypodobać, albo je postraszyć czy skarcić – to najpierwotniejszy teatr!”.
Ale to nie jedyny, istotny rys osobności artystycznej Bogusława Kierca. Równie ważna jest jego szczególna duchowość ukryta za metaforą „składacza modeli latających”. Nawiązuję do tytułu przywołanej już ważnej książki Bogusława Kerca, lokującej się między esejem, wspomnieniem, autoanalizą i próbą kolejnej interpretacji poezji swojego Mistrza słowa Juliana Przybosia, któremu przez całe życie poświęca tyle czułej uwagi.
Kimże jest ów „składacz modeli latających”? Modelarzem, czytelnikiem, widzem, pobratymcem, a może samym Kiercem? Wszechpotężny Google, współczesne drzewo wiadomości ujawnia, że świat „składaczy” to kraina rozległa, ze swymi zasadami, a nawet dekalogiem, którego przestrzeganie gwarantuje sukces w uprawianiu tej bezinteresownej sztuki latania. Ten punkt widzenia podziela sam Kierc – tu znów cytuję:
„składanie modeli samolotów jest (no jest) cierpliwą kontemplacją. Doprowadzaną (doprowadzającą) do ekstatycznej radości. Jest kontemplacją podobną (kto wie, czy nie pochodną) kontemplacji mapy, którą to kontemplacje kojarzymy zwykle z ruchem poziomym, z wędrówką, podróżą, płynięciem, lotem – „piszącymi” linie na powierzchni ziemi, wody, nieba”.
Składacz dialoguje, doznaje metafizycznego stanu zjednoczenia z Twórcą Najwyższym. Ale jak dialoguje! Nie tylko ekstatycznie, ale – jak powiada Piotr Matywiecki – z niedościgłą wirtuozerią: „Smuga dźwięków jest w tej poezji melodycznie i rytmicznie „obrabiana” jak w gardle śpiewaka, jak w muzycznym instrumencie”. Słychać to i widać choćby w monodramie „To wszystko”, w którym Kierc daje wytańczony i wyśpiewany boleśnie dobywanymi dźwiękami, niemal skowytem wiersz Mickiewicza („Byłem złe dziecię”), jak wyznanie nieodkupionych win i grzechów.
Skąd to się bierze, skąd to się wzięło? To w dużej mierze odkrycie świata teatru instrumentalnego, który otworzył przed Bogusławem Kiercem Bogusław Schaeffer i awangardowa grupa krakowskich muzyków MW2 (Młodych Wykonawców Muzyki Współczesnej pod kierunkiem Adama Kaczyńskiego), do której u progu swojej drogi aktorskiej przystał. Zdobyte wówczas umiejętności i odkryte możliwości kształtowania muzycznej formy wypowiedzi stały się nieodłącznymi składnikami jego kreacji artystycznych. Można było to potwierdzić kilka lat temu, kiedy twórcy MW2, muzycy i aktorzy występujący w przełomowym dziele TIS MW2 wznowili po 50 latach jego wykonanie podczas festiwalu „Warszawska jesień”, odsłaniając przed publicznością tajemnice warsztatu teatru instrumentalnego.
Ale bodaj najpełniej tajemnicę swojej sztuki wyjawia Bogusław Kierc w pięknym jak katedra poemacie-eseju „Notesprospera” (2020) o mistyce aktorskiej.
Figury Prospera/Ariela towarzyszą Aktorowi – Poecie od lat jako upostaciowanie przewodnika po magicznym/mistycznym świecie aktora. Tak było we wspominanym monodramie „Zaskroniec”, gdzie Prospero pojawiał się niczym widmo, rozpoczynając rozprawę z sobą samym i wiecznością. Kierc uwiarygodniał emocje i racje swego bohatera, nie tracąc świadomości, że sam wzbudza je w sobie. „Ten egotyzm, solipsyzm czy narcyzm aktorski jest czynnikiem nieusuwalnym”, powiada. Narcyz z biegłością techniczną mistrza jako sługa sztuki? Właśnie tak, jak twierdził Jerzy Grotowski: „technika i etyka w rzetelnej sztuce aktorskiej to jedno”.
Takie jest aktorstwo Kierca, taka jego poezja, taka sztuka. Potwierdził to w pełni piękny wieczór we Wrocławskim Teatrze Współczesnym (21 stycznia 2023), podczas którego artysta przedstawił swego rodzaju „próbki” swoich dokonań. Zaczęło się od spektaklu Teatru Logos „Tak się leci, czyli krótkie opowiadanie o przemijaniu”, opartego na jego wierszach, z udziałem utalentowanej tancerki Franciszki Kierc-Franik, wieloletniej solistki Bałtyckiego Teatru Tańca, prywatnie córki aktora, i kontrabasisty – jazzmana Lecha Wieleby. To była intymna rozprawa o życiu, przemijaniu i śmierci, w której Kierc nie tylko tematem, ale i formą skupiał uwagę, potwierdzając swoje niezwykłe możliwości muzycznego kształtowania wiersza. Te same walory, a jednocześnie nowatorskie odczytanie poezji Mickiewicza zademonstrował w wieńczącym wieczór monodramie „W oczy zagląda wam i głośno gada”.
Między tymi artystycznymi wzlotami miała miejsce niewymuszona ceremonia jubileuszowa prowadzona przez dyrektora teatru, Marka Fiedora, podczas której piękne życzenia młodszemu koledze złożył nestor aktorów Teatru, Zdzisław Kuźniar, a także jeden z jego uczniów Bogdar Kozyra. Mnie przypadł zaszczyt wygłoszenia laudacji. Nie zabrakło odznaczeń i nagród: Złotego Medalu Zasłużony Kulturze Gloria Artis (2023), medalu za zasługi dla miasta Wrocławia i Certyfikatu ACT im. Edwarda Csató (2023) za osiągnięcia aktorskie, a już po gali okolicznościowego tortu.
Bogusław Kierc (1943), absolwent Wydziału Aktorskiego PWST w Krakowie. Jako poeta zadebiutował w 1961 roku, a cztery lata później – również jako debiutant – zagrał jedną z głównych ról w filmie Popioły Andrzeja Wajdy. Dopiero później rozpoczęła się jego przygoda z teatrem. Był aktorem Wrocławskiego Teatru Współczesnego w latach 1967-1973 i 1976-1984, a od 2000 roku znów jest związany z WTW, gdzie zagrał m.in. w spektaklach: Paternoster Helmuta Kajzara w reż. Jerzego Jarockiego (1970), Leonca i Lena Georga Buchnera w reż. Henryka Tomaszewskiego (1971), Odejście głodomora Tadeusza Różewicza w reż. Helmuta Kajzara (1977), Operetka Witolda Gombrowicza w reż. Kazimierza Brauna (1977) i Bramy raju Jerzego Andrzejewskiego w reż. Pawła Passiniego (2014). Wyreżyserował spektakle m.in. w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu, Teatrze Lalek w Wałbrzychu, Lubuskim Teatrze im. Leona Kruczkowskiego w Zielonej Górze i Teatrze Banialuka w Bielsku-Białej. W latach 1990-92 był dyrektorem artystycznym Teatru Współczesnego w Szczecinie. Współpracuje z łódzkim teatrem LOGOS jako reżyser, aktor, scenograf i autor scenariuszy. Przez wiele lat wykładał w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im L. Solskiego we Wrocławiu (obecnie Akademia Sztuk Teatralnych, filia we Wrocławiu).